- Ja nie wiem jak to możliwe! - zarzekała się Samanta. - Nikt w mojej rodzinie nie był jeszcze w Slytherinie, a wiele osób ode mnie z rodziny uczyło się w Hogwarcie.
- My się nie uczyłyśmy tutaj, więc nie możemy się zarzekać. Wcześniej nie miałyśmy żadnych powodów do jakichkolwiek przypuszczeń, Sam - odpowiedziała Clara.
- Nieprawda- zaoponowała. - To się czuje. Fakt, że pójdziesz do Rawenclawu nie był dla mnie zaskoczonym- bardzo interesuje Cię nauka, a panikujesz w sytuacji zagrożenia.
- Ty też nie grzeszysz zbytnią odwagą Sam- stwierdziła Vanessa- ale jesteś bardzo przebiegła i potrafisz się w życiu ustawić. To są cechy bardzo bliskie Slytherinowi.
Samantha nic nie odpowiedziała na te słowa. Zlekceważyła je swym milczenie, obróciła się napięcie i poszła do lochów. Fakt, że trafiła do Slytherinu nie był miernikiem jej dzielności. Przeczytała dokładnie książkę biograficzną Severusa Snape'a, by zdać sobie sprawę z tego, jak bardzo życie weryfikuje wszelkie założenia. Wbrew pozorom to on wykazał się największą odwagą 10 lat temu, spełniał ogromnie istotną rolę i chwała mu za to- a pewnie nie raz usłyszał, że jest tchórzem.
Chciała przejść przez portret, ale Rycerz w złotej zbroi jej nie przepuścił:
- Hasło
- Eee... jestem tu nowa...
- Błędne, musisz czekać na kogoś kto Cie wpuści.
- Ale to nie było moje hasło! Mówiłam tylko, że jestem tu nowa, dlatego mogę nie znać hasła.
- Trzeba było słuchać, co mówi prefekt naczelny. Ale Wam, nowym, wydaje się, że skoro jesteście tu pierwszy raz, możecie działać wbrew zasadom.
- A Tobie wydaje się, że skoro jesteś jakimś tam rycerzykiem w portreciku, to możesz o wszystkim decydować. Ciesz, ciesz się chwilową władzą, to pewnie jedyna przyjemność, która Ci w życiu pozost....
- Yhm, yhm...- rozległo się ciche chrząknięcie zza pleców Samanthy. Dziewczyna zdezorientowana odwróciła się w kierunku źródła dźwięku i zamarła.
- -10 punktów dla Slytherinu- rzekł Malfoy.
- Za co, Panie profesorze?
- Za arogancję- odpowiedział krótko. - Severus.
Na te hasło odsłoniła się dziura w portrecie. Draco Malfoy wskazał uczennicy by przeszła pierwsza, a ona zdecydowała się nie protestować. W pokoju wspólnym panował absolutny chaos, który nagle znikł, gdy uczniowie spostrzegli, że do środka wszedł dyrektor.
- Dobry wieczór- powiedział.
- Dobry wieczór- odpowiedzieli nieskładnie.
- Proszę usiąść.
Wszyscy uczynili jak im nakazał. Samantha znalazła miejsce na kanapie obok krótko ściętej blondynki i usiadła koło niej. Malfoy krążył po pokoju. Miał nieprzeniknioną minę. Zgrywał poważnego dyrektora, zachował się wobec niej tak, jakby to on był nieskazitelny, a ona źle wychowaną, rozkapryszoną, pustą dziewuchą. Tylko z ich dwojga to ona znała jego historię i bardzo dobrze wiedziała, że kto jak kto, ale ten człowiek nie ma prawa w taki sposób się do niej odnosić, ani w żadnym przypadku oceniać jej zachowania.
- Przyszedłem tutaj dopiero teraz, ponieważ jesteście dorośli i niewiele mam Wam do powiedzenia- powiedział beznamiętnym tonem.
- Mam nadzieję, że włożyliście trochę wysiłku i zapoznaliście się z regulaminem szkoły. Przypominam jedynie, że jego ewentualna, NIEDOPUSZCZALNA nieznajomość nie zwalnia Was z przestrzegania zawartych w nim zasad- tu spojrzał na Samanthę. Dziewczyna nie spuściła wzroku, a wręcz rzuciła mu wyzywające spojrzenie. Odwrócił się więc w kierunku pozostałych i kontynuował:
- Nagminne nierespektowanie akademickich zasad będzie skutkowało oddaleniem ze szkoły. Ja jestem nie tylko Waszym dyrektorem, ale również opiekunem tego domu. Więc będę miał szczególne oko na Was. Jeżeli ktoś miałby jakieś ISTOTNE pytania bądź problemy, czekam na niego w gabinecie. Dobranoc.
To powiedział i wyszedł.
- Mówił tak, jakbyśmy potrzebowali niańki- odezwał się sarkastyczny, niski, melodyjny głos.
- Najwyraźniej- odpowiedziałą Samantha przystojnemu brunetowi.
- Jestem Dominic - przedstawił się.
- Samantha- odpowiedziała dziewczyna.
- Samantha Whiskerd, o ile mnie pamięć nie myli?- zapytał niby uprzejmie.
- Pamięć? To my się wcześniej znaliśmy.
- Nie sądzę- odparł. - Chociaż ja znam Ciebie- odrzekł, wstał i odszedł do swojego dormitorium.
Samantha chwilę siedziała na kanapie, zastanawiając się nad stanem zdrowia psychicznego tego chłopaka. Przez chwilę miała wrażenie, że ingerował w jej myśli...
..ale tak jej się tylko wydawało. Szybko uświadomiła sobie, że profesor wywoływała ją na środek wielkiej sali, stąd pewnie chłopak ją skojarzył.
Tani chwyt. A wszystko po to, żeby zrobić wrażenie.
***
No, i jest notka. Teraz już Arvis wiesz, z kim spiknę Drakusia? xD
Ściskam Was <3 Liley, spokojnie, Syriusz będzie odgrywał tutaj istotną rolę.
To nie będą spokojne czasy... 10 lat to zbyt wiele szczęścia.