piątek, 15 marca 2013

Nowy rozdział

Myślę, że nowy rozdział już niebawem...ale zanim nadejdzie postanowiłam przeczytać od początku do teraźniejszości całe opowiadanie. Jest to istotne dla mojej dalszej pracy.

Będzie masa nowości, m. in.niezidentyfikowane ja Dracona Malfoy'a (w poprzednim rozdziale macie maleńką podpowiedź co do jego przyszłości).

Do dzieła...

cztery...

...trzy...

...dwa...

...jeden....!

niedziela, 10 marca 2013

Rozdział 10

- Saro, zrozum mnie, tak będzie najlepiej!- przekonywał Draco siostrę. - Obawiam się, że inaczej nie poradzimy sobie z Samanthą.

- Czy Ty siebie słyszysz?- kobieta była wyraźnie poruszona. - Ja mam się wedrzeć w myśli uczennicy bez jej wiedzy? To KARALNE! Rozumiesz znaczenie tego słowa?

- Kto jak kto, Saro, ale my powinniśmy zdawać sobie sprawę z tego, że to często jest nieuniknione, a wręcz jedyne rozsądne wyjście- odpowiedział spokojnie Malfoy. - Syriusz powinien mieć za to oko na Vanessę Preis. 

- A co z Dawletiarowem i Modem?

- Pierwszym zajmuję się ja, na drugim nadzór sprawuje już Harry.

- Świetnie, widzę, że ostatnio doskonale się dogadujecie. Do tego stopnia, by bez mojej wiedzy podejmować istotne decyzje!

- A znasz lepsze wyjście?- Draco miał wiele wyrozumiałości dla swej siostry.

Sara milczała.

- Właśnie- podsumował. - Powiedz mi lepiej, co wiesz na temat Dawletiarowa?

- Jego ojciec z pochodzenia jest Rosjaninem, mugolem. Na temat matki nie ma żadnych informacji. 

- Coś mi to przypomina- powiedział Draco..

- Wiem, co masz na myśli- wychowanie w sierocińcu, niejasne pochodzenie...Ale nie wpadajmy w paranoję.

- A James Mode?

- Syn Ministra Magii w Bułgarii. Porządna rodzina, brak powiązań ze śmierciożercami.

***

Samantha ocknęła się na błoniach. Bez emocji dokonała spostrzeżenia, że nie zdaje sobie sprawy w jaki sposób znalazła się w tym miejscu. Bez wahania zwróciła się w stronę zamku i podążyła w kierunku wejścia. Powoli utrata świadomości zaczęła ją odprężać. Uczucie, że ktoś prowadzi ją przez życie wypełniało ją od środka.

***

Dominic stał na przeciwko Dracona wyczekując na atak:

- Legilimens!

Oczom dyrektora ukazał się obraz płaczącej 5-letniej dziewczynki. Została w brutalny sposób ukarana przez siostry zakonne z sierocińca, w którym się wychowywał. Powoli obleśne ręce jednej z nich kierowały się w jego stronę. Poczuł strach....

Uczucie dzikiej satysfakcji zestawione ze zbolałym spojrzeniem zakonnicy kolejny raz uważnie czytającej list z Hogwartu.

Pierwsza lekcja Obrony przed Czarną Magią. Euforia...

Samantha....

Zgrzyt.

Draco spoglądający na zmasakrowane ciało Sary po pamiętnych torturach w jego rezydencji...

Wzrok Dominica...

- Przepraszam- szepnął cicho chłopak...- Nie do końca wiedziałem, że to w ten sposób ciała...

Spojrzał na dyrektora. W tym dopiero momencie mężczyzna zorientował się, jak blisko jego twarz sięga twarzy ucznia.

- Nic nie szkodzi- odpowiedział niepewnie. - Musisz mieć spory potencjał- odpowiedział przekonany.

- Cieszy mnie to- odsapnął Dominic ocierając pot z czoła..

- Myślę, że na dzisiaj nam starczy- odrzekł ostrożnie Draco. - Możesz już iść do dormitorium

- Dziękuję, panie profesorze. Dobranoc.

- Dobranoc, Dominic.

***


Rozdział 9

***

- W bibliotece nie ma nic podejrzanego...przez cały tydzień przelustrowaliśmy wszystkie księgi...- mówiła rozgoryczona Sara. - Tracę już wszelkie siły na to. Po raz pierwszy zupełnie nie wiem co robić.

Usiadła zrezygnowana i oparła się na Syriuszowym ramieniu.

- Pozostało nam tylko jedno wyjście, które tak naprawdę może na nic się zdać...- powiedział Harry.

- Chyba wiem co masz na myśli- posępnie odparł Draco. Syriusz spojrzał na obu wyczekująco, gdy odezwał się Malfoy:

- Trzeba obserwować Whiskerd i Preis.

- Przecież one nic nie wiedzą, sprawdziliśmy to.

- Syriusz..- zaczęła Sara

- Tak tak, rozumiem- przerwał jej- że czarna magia zostawia zawsze ślady i mogła zostawić jakiś znak wśród znajomych Broadfield, ale skąd pewność, że uda nam się go odczytać...ba, dostrzec!

- Nie ma takiej pewności- przyznał Harry i spojrzał na Sarę, która załamała ręce.

***

- Samantha? Halo, ziemia?- Vanessa była strasznie poirytowana.

- Przepraszam- odpowiedziała zapytana. - Oczywiście, że nie mam nic przeciwko temu, być spotykała się z Jamesem.

- Super! -powiedziała przyjaciółka i zaczęła uważniej się przyglądać rozmówczyni. - Wszystko w porządku?

-  Tak, tak...oczywiście. Muszę iść do lochów, przepraszam Cię, jakoś mi senno...

- Dobra, leć już, bo i tak jesteś nie do życia- Nesca przybrała zwyczajną pozę.

***

Vanessa długo borykała się z problemem dotyczącym jej wielkiego dylematu. Samantha od miesiąca zaczęła zachowywać się dość podobnie do Clary. Początkowo Nesca lekceważyła jej chwilowe zamyślenia tłumacząc to reakcją na ostatnie wydarzenia. Jednak osobliwe zachowanie jej koleżanki zaczęło się nasilać, dziewczyna zaczęła mieć zaniki pamięci.

Czy rozmowa z kimś starszym na ten temat będzie przejawem donosicielstwa? Nawet, jeżeli jest to w dobrej wierze?

Vanessa postanowiła zaryzykować- wzięła głęboki oddech, wyprostowała się, pierś wypięła do przodu i zapukała do drzwi. Zza nich usłyszała męski, melodyjny głos:

- Proszę.

Weszła do środka gabinetu.

- Co jest Preis?

- Panie dyrektorze, moglibyśmy porozmawiać?- zapytała. Malfoy wyglądał na zaskoczonego, ale również zainteresowanego. Odpowiedział jej "proszę" i wskazał miejsce przy stole. Usadowiła się wygodnie, ale zaczęła żałować, że się tutaj pojawiła. Zastanawiała się, w jaki sposób mogłaby się wycofać..

- W czym mogę Ci pomóc?- zapytał dyrektor.

- Panie profesorze, boję się o Samanthę- powiedziała już bardziej stanowczo.

- Skąd biorą się Twoje obawy?- zapytał uważnie.

- Samantha zaczęła zachowywać się bardzo podobnie do Clary. Najpierw zlekceważyłam jej zachowanie, ale po pewnym czasie niektóre niuanse zaczęły się nasilać, dlatego się zaniepokoiłam. Samantha co chwilę wyłącza się, zdarza się, że nie pamięta co robiła parę godzin wcześniej. Mam wrażenie, że ona sama do końca nie wie co robi.

- Bardzo dobrze zrobiłaś, że do mnie przyszłaś- powiedział dyrektor posępnie. - Powiedz mi, w jakim otoczeniu ostatnio przebywa Samantha? Poza Twoim oczywiście.

- W towarzystwie Jamesa Mode'a i Dominica Dawletiarowa.

- Dziękuję. Możesz już iśc- powiedział Draco wypraszającym tonem.

***

- Anastazjo- rzekł dyrektor do ducha-sekretarza- sprowadź tutaj, proszę, Dominica Dawletiarowa.

Po 15 minutach w gabinecie pojawił się przyjazny młodzieniec.

- Dobry wieczór, Dominik. Usiądź, proszę- przywitał go Draco.

- Dobry wieczór, Panie profesorze.

- Posłałem po Ciebie Anastazję, ponieważ mam dla Ciebie pewną propozycję. Ponieważ zauważyłem Twoje wybitne zdolności, chciałbym udzielać Ci prywatnych lekcji oklumencji.

- Panie profesorze- chłopak był wyraźnie zaskoczony- nie wiem co powiedzieć...Skąd to wyróżnienie?

- Pokładam w Tobie spore nadzieje- rzekł oznajmiając dyrektor. - Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz i skorzystasz z mojej propozycji?

- Oczywiście- odpowiedział już bardziej pewnym tonem Dominic.

***


środa, 27 lutego 2013

Uwaga

Nie zawiesiłam bloga. Po prostu mam naukowe zaiwanianie... :(

Do wkrótce :*

niedziela, 10 lutego 2013

Rozdział 8

- Musisz ochłonąć, przecież to nie Twoja wina- powiedziała Laura masując bardzo spięte ramiona Dracona. - Przecież nie masz wpływu na to, że niektórym ludziom umysł płata figla. 

- Nie jestem tego taki pewien- mruknął pod nosem Draco.

- Oh, to oczywiście jest bardzo przykre, że młodą dziewczynę spotkało coś takiego...Ale nie możesz brać na barki wszystkich tragicznych historii świata magii. Zrozum, że nieszczęścia się zdarzają i nie zawsze mamy na nie wpływ- uśmiechnęła się ni przytuliła policzek swój do jego twarzy..następnie nosem musnęła jego noc by złożyć delikatny pocałunek na usta Dracona...

- Myślę- powiedział niespodziewanie mężczyzna- że to nie jest dobry pomysł... Przepraszam, Cię, ale chciałbym zostać teraz sam- powiedział i wstał gwałtownie z krzesła. Niezważając na swoją towarzyszkę podszedł do okna by spoglądać w dal. Czekał aż wyjdzie. Odliczał sekundy, do skrzypienia drzwi i odgłosu oddalających się kroków. Gdy stwierdził, że został sam, podkasał rękaw swej koszuli. Mroczny znak był coraz bardziej wyraźny, a on nieudolnie starał się temu zapobiec. Jednak nie miał żadnego tropu. Sara miała rację- należy przeszukać bibliotekę, może tam znajdzie jakikolwiek ślad...

Ale to bardzo wątpliwe... Istniała jeszcze jedna opcja- że ten wypadek nie ma nic wspólnego z mrocznym znakiem. Że jest tylko mylącym zbiegiem okoliczności. Niestety Draco  nie był w stanie w to uwierzyć. 

Powinien przestać spotykać się z Laurą. Jeszcze nie znał jej zbyt dobrze, a nie był w stanie nikomu zaufać do tego stopnia, by wyjawić swą tajemnicę. Ona oczekiwała czegoś więcej, fizycznej, intymnej bliskości, której nie mógł jej dać- poznałaby wtedy prawdę o jego bliźnie. A on nie był w stanie zaufać kobiecie spoza Zakonu. Nikomu do tego stopnia, by pokazać, co się dzieje z jego ciałem. Nie miał poza tym ochoty na zbędne wyjaśnienia. Wiedział, że Laurę to zaboli, ale nie ze względu na uczucie. Nie wiązała ich miłość tylko potrzeba bliskości drugiego człowieka. Zerwanie ugodzi w jej dumę, ale nie w serce i z pewnością kobieta szybko znajdzie sobie pocieszenie u boku innego mężczyzny. 

***

Był środek nocy. Samantha siedziała w pokoju wspólnym Slizgonów i spoglądała w tlący się ogień w kominku. Zastanawiała się co tak naprawdę dzieje się z Clarą... Może dziewczyna wie coś, czego boi się wyznać? A może rzeczywiście nie wie, co się stało..

Usłyszała skrzypienie podłogi. Ktoś z pewnością schodzi po schodach, ale ona nie ma ochoty się ukrywać i wracać do łóżka. Do pokoju wspólnego wszedł Dominic...

- Nie śpisz?- powiedział siadając obok nie. 

- Nie jestem w stanie zasnąć- odpowiedziała nieprzytomnie...

- Rozumiemm odpowiedział- nadmiar myśli...

- Natłok natrętnych rozważań- uściśliła dziewczyna. Chłopak przysunął się do niej i objął ją ramieniem. 

- Myślę, że mam na to dobry sposób- powiedział cicho i wyjął z kieszeni gruby notes, podając go dziewczynie do ręki..

- Co to jest?- zapytała.

- Otwórz- doradził. Dziewczyna otworzyła gruby dziennik i spostrzegła że wszystkie kartki są puste. Wszystko..

- To dla Ciebie- powiedział Dominic niskim, melodyjnym głosem. - Zapisuj tutaj wszystkie swoje zmartwienia i przemyślenia.. Z pewnością stąd nie odejdą, a w odpowiednim czasie przypomną o swym istnieniu- dodał i pocałował dziewczynę w czoło.

- Dziękuję- odpowiedziała.

- Nie ma sprawy, a teraz kładź się do łóżka- powiedział chłopak niewinnie. - Dobranoc- po tych słowach odszedł do dormitorium chłopaków.

- Dobranoc- odpowiedziała dziewczyna patrząc się tępo raz na kominek, raz na dziennik.

***

Rozdział 7

Samantho, już spokojnie- szeptała Sara do jednej ze studentek. Dziewczyna był pod wpływem eliksiru uspokajającego, a mimo to cała odrętwiała z szoku i przerażenia... Trzeba było czekać aż się uspokoi. Może to i lepiej? Zaczekają, aż Draco Syriusz i Harry wrócą z zebrania Zakonu w Hogsmeade. Ona postanowiła pozostać, by zająć się Samanthą, poza tym ktoś musiał dbać o bezpieczeństwo w tym miejscu. Szkoda jednak, że jak na razie dość nieudolnie im to wychodziło...

- Jestem już- powiedział Draco, gdy ku zaskoczeniu Sary wszedł do gabinetu.

- A Syriusz?- zapytala Sara...

- Wciąż tam są. Ja wróciłem, bo uznaliśmy, że nie można zwlekać- powiedział jej tak cicho, by uczennica nic nie usłyszała. Następnie zwrócił się do Samanthy:

- Samantho, chciałbym z Tobą porozmawiać- zaczął ostrożnie. Ale ona spoglądała na niego tępym wzrokiem. Draco spojrzał na Sarę z nutką irytacji i rezygnacji..

- Kiedy się dowiedziałą?- zapytał.

- Jakieś 2, 3 godziny temu- odpowiedziała. Mężczyzna spojrzał jeszcze raz na studentkę i wtedy coś go tknęło. Czuł się całkowicie odpowiedzialny za stan w jakim znajduje się ona i jej koleżanka. Nie wiedział już co powiedzieć, był w zupełności zdezorientowany. Sara to zauważyła i przejęła inicjatywę:

- Samantho, posłuchaj... chcemy Ci pomóc

Dziewczyna spojrzała w kierunku konsultantki...

- Pan Dyrektor zada Ci tylko parę pytań, aby móc pomóc Twojej przyjaciółce, dobrze?

Dziewczyna wciąż patrzyła. Sara skinęła znacząco na Dracona by dać mu do zrozumienia, że pora zacząć. Malfoy chwilę się wahał, ale postanowił zaryzykować.

- Samantho, czy zauważyłaś ostatnio coś niepokojącego w zachowaniu Clary?- zapytał ostrożnie..

- T-tak- czknęła- ona ostatnio zachowywała się dość...dziwnie...

- To znaczy?

- Bardzo się oddaliła...Ona mnóstwo czasu spędzała w bibliotece..

Draco i Sara spojrzeli na siebie znacząco..

- Powiedz mi..wiesz może, jaką literaturę przeglądała?- zapytała Sara.

- Nie wiem nic..ale mówiła coś na temat nowych czasów. Czasem wspominała różne dziwne przypadki.

- A jakieś konkretne przedmioty?

- Mówiła coś o...medalionie Slytherina...ogólnie o dziedzictwie. Trochę mnie to zdziwiło, bo nie jest ze mną w domu..Ale tłumaczyła to, że każdy powinien wiedzieć, co go łączy z domem i że robi to dla mnie...

Draco na chwilę się zamyślił. Jego wyraz twarzy zdawał się być nieprzenikniony. Spojrzał na studentkę, następnie na Sarę i jeszcze raz w stronę odrętwiałej dziewczyny:

- Powiedz mi jeszcze czy może o kimś wspominała?

- O...o nikim konkretnym- powiedziała Samatha nieudolnie starając się ukryć swoje zmieszanie. Malfoy jednak szybko zauważył jej krępację..

- Na pewno? A może była kimś zafascynowana? Oczarowana? Pomyśl trochę- powiedział już z lekkim naciskiem na co Sara obdarzyła go karcącym spojrzeniem. Szybko się zrehabilitował i jego wyraz twarzy przybrał możliwie łagodny ton..

- O...ona b-była- Samantha spuściła głowę..

- Możesz nam zaufać, naprawdę- powiedział Draco pochylając się nad nią...- po prostu to powiedz...to Wam pomoże- szepnął jej do ucha...

- Ona..- studentka jęknęła ze strachu- ona mówiła wciąż o Panu...

Kolana Dracona Malfoy'a zmiękły. To z pewnością nie była informacja, którą chciał usłyszeć... Zerknął na swój lewy rękaw koszuli, pod którym dobrze wiedział co się kryje.. Czyżby to jego obecność była przyczyną Hogwartowego nieszczęścia? Nie spojrzał już na studentkę. Nie był w stanie nic odpowiedzieć. Usiadł na swym fotelu, zakrył twarz dłońmi, przetarł ją po czym spojrzał w ścianę otępiały. Nie wiedział, co ma teraz zrobić...

- Dziękujemy Ci, Samantho- wybrnęła Sara. - Jeżeli nie czujesz się na siłach, może po Ciebie przybyć ojciec...

- N-nie... dziękuję- odpowiedziała studentka i wstała.

- Mogę już pójść?

- Tak, Pani Grey Cię odprowadzi, czeka pod gabinetem- odpowiedziała Sara i otworzyła drzwi...

Dziewczyna spojrzała na nią przerażonym i pełnym niepokoju wzrokiem po czym odeszła.

Sara podeszła do swojego brata i oparła mu rękę na ramieniu.

- Draco- powiedziała spokojnie- to jeszcze nic nie znaczy.

- Nie wiem, jakie to ma znaczenie, ale jednego jestem pewien- nie bez powodu ta blizna się pogłębia akurat na moim ramieniu..

***

Rozdział 6

- Czemu ona taka przygnębiona?- zapytała Samantha Nesce, patrząc na niemrawą Clarę...

- Malfoy'a nie ma już 2 tydzień na uniwerku...- szepnęła do niej Vanessa i spojrzała na koleżankę...

- To nie normalne!- zbulwersowała się Sam.

- Przecież wiem...ale nie da się jej wybić go z głowy. Zafiksowała na jego punkcie...

- A swoją drogą to ciekawe co on ma takiego pilnego do załatwienia...

Nagle z hukiem rozchyliły się drzwi i do wielkie sali weszli Syriusz Black, Sara Black, Dyr. Draco i...Harry Potter.

- Rany, co oni tu robią?- jęknęła panicznie ożywiona Clara.

- Tego nie wiem- mruknęła pod nosem Samantha.

Do ambony podszedł Malfoy i od razu na sali zapadła cisza..

- Drodzy studenci- powiedział z wyraźną nutą niechęci- pragnę Wam przedstawić nowych konsultantów- Sarę Black, Syriusza Blacka i Harry'ego Pottera.

Na sali rozbrzmiały oklaski.

- Sara Black będzie nadzorowała wydział uzdrowicieli, Harry Potter będzie nadzorował wydział aurorów, zaś Syriusz Black nadzorować będzie wszystkie inne wydziały.

- Kurcze, ten Black to będzie miał najwięcej roboty- powiedziała Nesca.

- Trochę to dziwne, że będziemy mieli konsultantów co?- zapytała Samantha. - Właściwie, to co oni będą robić?

- Ty nam powiedz- szepnęła Clara.- W końcu to Twoja rodzina...

***

- Nie mogę w to uwierzyć!- irytowała się Samantha energicznie gestykulując. - Clarze się wydaje, że ja o tym wszystkim wiedziałam i zataiłam to przed nią... przecież to nienormalne!

- Nie przejmuj się- odpowiedział towarzyszący jej James- przejdzie jej. W każdej przyjaźni pojawiają się kryzysy.

- Może tak- zasmuciła się dziewczyna. - Ale ja naprawdę nie miałam o tym żadnego pojęcia. Ona za bardzo zafiksowała na punkcie Drakusia..

- Wiesz, to nie zmienia faktu, że właśnie mi się wygadałaś poniekąd z tajemnicy Clary...

Samatha stanęła nagle i oniemiała. Wpatrywała się chwilę z Jamesa tępym wzrokiem po czym jęknęła...

- O rany...

On spojrzał na nią znacząco, uniósł brwi i wykrzywił usta w grymasie krzywego uśmiechu..

- Wygląda na to, że Twoja przyjaciółka słusznie Ci nie ufa- szepnął..

- Wiesz!- oburzyła się- to niesprawiedliwe. Nie masz prawa mnie osądzać.

- Owszem, nie mam. I nie zamierzam tego robić- uśmiechnął się i podszedł bliżej.- Chyba nawet nie mam ochoty mieć z Tobą cokolwiek wspólnego.

Odsunął się na pięcie i odszedł zostawiając ją w uczuciu dezorientacji.

***

Był już Styczeń i zbliżały się egzaminy półroczne. Samantha zaliczyła już wszystkie przedterminy i zechciała wyciągnąć Vanessę na spacer. Niestety dziewczyna dopiero zaczęła się uczyć do egzaminów, które miała już jutro.

Z Clarą układało jej się już dobrze. Przyjaciółka wkrótce zrozumiała, że Samantha nie miała żadnych informacji, a ostatnio nawet ojciec rzadko kiedy z nią rozmawiał.

Konsultacje były dość pomocne. Jednak konsultacje Blacków nie dotyczyły aurorów, a jednak każda z nich była przesiąknięta na wskroś Obroną Przed Czarną Magią. Wszyscy studenci doszli do wniosku, że to już spaczenie zawodowe tego małżeństwa, ale nikomu to szczególnie nie przeszkadzało. Nowi konsultanci byli wręcz uwielbiani- przede wszystkim Syriusz Black. W tym semestrze na uniwersytecie miały pojawić się nowe osobowości: Hermiona Granger i Ron Weasley.

Vanessa i Samantha z niepokojem zauważyły, że Clara zachowuje się dość dziwnie. Ostatnio odpowiada im półsłówkami, jakby pochłonięta rozważaniami wciąż uciekała w marzenia, nie dopuszczając do siebie świadomości realnego świata. Całe jej zachowanie trąciło jakby odrętwieniem. Dziewczyna albo przesiadywała nosem w literaturze, albo znikała na całodniowe spacery wyłączając się zupełnie z rzeczywistości. Jednak, gdy padały słowa "Malfoy", "Dyrektor", "Drakuś" automatycznie się ożywiała i interesowała rozmową. 

Samantha przerwała swoje rozważania. Ostatnio sporo czasu spędzała w bibliotece ucząc się do przedterminów. Teraz, kiedy jej przyjaciółki były pochłonięte własnymi pracami uznała, że nie ma nic ciekawego do roboty. Poszła więc do biblioteki, by tam znaleźć coś interesującego. I oto nasunęła jej się jedna książka: "Biografia Sary Abel". Znała ją dokładnie, przecież to żona jej dalekiego kuzyna...Ale swoją drogą co szkodziło przeczytać książkę z perspektywy innego człowieka? Sprawdziła autora. Całe szczęście nie była to Rita Skeeter, więc możliwe, że treść będzie rzetelna. Usiadła przy stoliku i spostrzegła, że niedaleko siedzi Dominic. 

Chłopak spojrzał w jej stronę i uniósł brwi. Mimowolnie uśmiechnęła się do niego, a on tylko lekko skinął. 

Była to najdziwniejsza osoba w całym Slytherinie. Podobnie jak Clara często spędzał czas w samotności. Jednak w przeciwieństwie do niej Samantha nie zauważyła, by chłopak nawiązał jakieś przyjaźnie. W tej chwili oczywiście obudziła się w dziewczynie naiwna chęć i potrzeba zmiany świata. Podeszła do jego stolika i zagadała:

- Cześć..

- Cześć- odpowiedział nieco podejrzliwym tonem.

- Czytasz?- głupio spytała. Spojrzał na nią trochę z politowaniem, po czym dostrzegwszy, że dziewczyna się zmieszała odpowiedział:

- Dobra biografia, prawie identyczna poza jednym faktem. 

- Tak? Którym?

- Syriusz Black nie walczył w środku zamku, bo nie miał do niego wstępu.

- O, tak, wiem o tym. 

- Wiem, że wiesz. To Twój wujek przecież- odpowiedział w pełni przekonany o swojej racji. 

- Czy ja wiem czy to ma jakieś znaczenie?- odparła.- Szczerze, to prawie nie mamy żadnego kontaktu, bardziej formalny.

- Domyślam się, że to ze względu na szkołę?

- Nie jestem pewna. Teraz pewnie tak, wcześniej wynikało to ze sporej odległości. Pochodzę z Ukrainy. 

- Odległość to dla czarodziejów żadna przeszkoda- zauważył wstając ze stołu i pakując książki do torby. - Idziesz?

- Gdzie?- zdziwiła się Samantha. 

- Przejść się. Tutaj ściany mają uszy- odpowiedział patrząc w stronę grupki dziewczyn siedzących przy pobliskim stoliku i udających, że nie usłyszało jego kąśliwej uwagi. 

***

Sara Abel spacerowała po korytarzu. Powoli zaczęła wątpić w sens swojej obecności w Hogwarcie. Jej zadaniem było pilnowanie bezpieczeństwa i zachowanie czujności przed zagrożeniem. Tymczasem miała wrażenie, że figurowanie w tym miejscu jako konsultantka jest stratą czasu...że to nie tutaj dzieje się coś złego. Oscylują w złym kierunku...

Jednak ramię Draco...Blizna z dnia na dzień robi się nieznacznie, ale coraz bardziej widoczna. Zaś blizna Narcyzy Malfoy w żaden sposób od jej pierwszego spotkania z synem nie uległa zmianie. Niektórzy więźniowie Azkabanu nieznacznie odczuli jakąkolwiek zmianę. Większość z nich ma jednak lewe przedramiona w nienaruszonym stanie. 

Nagle Sara dostrzegła strużkę krwi...Czym prędzej podbiegła w tamtym kierunku, jednak nic nie znalazła. Postanowiła szukać dalej. Mijała korytarze, zaułki zakręty, ale nigdzie żadnego śladu. Nagle spostrzegła, że drzwi od toalety dziewcząt pozostają uchylone. 

Usłyszała dziwne mormorando...

Weszła do środka i ku jej przerażeniu po środku toalety dziewcząt medytowała jedna ze studentek. 

Nie byłoby w tym nic niepokojącego...

gdyby nie fakt, że owa studentka była cała we krwi. 

***

- Jak mogliśmy to przeoczyć, jak mogliśmy!- wrzeszczał Syriusz na cały gabinet. Draco siedział na swoim dyrektorskim fotelu i wpatrywał się w ścianę nieprzytomnym wzrokiem. Miał wrażenie, że na uniwersytecie nie dzieje się nic niedobrego. Tymczasem jednak jedna z jego studentek wyrządziła sobie krzywdę. 

- Syriusz, spokojnie- powiedziała Sara...

- Spokojnie?  SPOKOJNIE?!! Clara Broadfield jest w Świętym Mungu. Nikt, dosłownie nikt nie ma zielonego pojęcia dlaczego tak nagle...zwariowała! A Ty mi mówisz "spokojnie"?- wrzasnął zapominając, że adresatem jego słów jest Sara. Kobieta spojrzała na niego zawiedziona, ale nic nie odpowiedziała. Zwróciła głowę w stronę Harry'ego:

- Harry, masz jakieś wieści od Ginny?- zapytała. 

- Nie, na razie nikt nie odkrył co jej przyczyną jej matactwa. Sama dziewczyna nie pamięta co robiła jest zdezorientowana...

- Tylko raz słyszałem o takim przypadku- odezwał się Draco patrząc w stronę Harry'ego.

- Doskonale wiem o co Ci chodzi...- odpowiedział mężczyzna.

- Ale nie podejrzewacie chyba, że gdzieś w szkole jest kolejny dziennik Toma Riddle'a?- zadrwił Syriusz..

- Tutaj nic nie jest oczywiste- odpowiedziała chłodno Sara. - Proponuję przeszukać całą bibliotekę...

***

Haha, robi się ciekawiej, co?

sobota, 9 lutego 2013

Rozdział 5

- Od kiedy...- szepnęła przerażona Sara.

- Dzień przed nowym rokiem- odpowiedział Draco.

- I dopiero teraz z tym przychodzisz?- zdziwił się Syriusz...

- Posłuchaj- podniósł ton Malfoy- najpierw starałem się sam rozwiązać tę zagadkę. Poza tym blizna najpierw tylko się zaczerwieniła. Dzisiaj dopiero zaczęła się pogłębiać...

- Co nie zmienia faktu, że to brak odpowiedzialności z tym zwlekać- powiedział Black.

- Nie zwlekałem- wszyscy spojrzeli na Dracona- byłem w Świętym Mungu.

- I co Ci powiedzieli?- zapytał Harry...

- Że nie ma żadnego magicznego sposobu na to, by tę bliznę pogłębić. Musiało to się stać samoistnie...

- Ale to oznacza- wtrąciła Sara- że ktoś z dawnych śmierciożerców musiał kogoś zabić.

- Wszyscy są w Azkabanie- zauważył Harry.

- Tylko nie moja matka- słusznie stwierdził Draco.

- Trzeba się z nią skontaktować w takim razie- powiedział Syriusz.

- Najpierw należy sprawdzić, czy wszyscy śmierciożercy nadal są w Azkabanie- zaoponowała Sara.

- Pójdę do ministerstwa- zaproponował Harry.

***

3 godziny później:

- I jak?- zapytała Sara.

- Nikomu nie udało się uciec. Na terenie Azkabanu nie doszło do żadnego mordestwa.

Wszyscy spojrzeli na Dracona.

- w takim razie muszę porozmawiać z matką...

***

Wychudzona, kulejąca kobieta spojrzała z zadziwieniem w kierunku kominka w swym salonie. Nie kryjąc wzruszenia zadrżała. Draco spojrzał na matkę zdumiony- nie była już tą samą kobietą co 10 lat temu... Jej twarz pokryta licznymi zmarszczkami przybrała obraz udręczenia. Zmizerniałe ciało ledwie utrzymywało stabilizacje podczas, gdy oczy wyrażały zmęczenie. Chłopak otrząsnął się z szoku i zrobił jeden krok w jej kierunku. Mimowolnie drgnęła. Z załzawionymi oczami odrzekła tylko:

- Draco...

- Cześć mamo- Draco Malfoy mimowolnie spuścił wzrok i głowę. Nie wiedział co powiedzieć, od czego zacząć.

-Tak bardzo czekałamm-m- kobiecie załamał się głos, lecz Draco nie uraczył jej swym spojrzeniem.

- Mamo- zaczął- przyszedłem tu po to, aby Cię o coś zapytać...

- Co-cc-cokolwiek.-k..

- Mogłabyś mi pokazać swoje lewe przedramię?- zapytał z naciskiem.

- J-jaaa- przeraziła się- ja nie wiem, dlaczego...co się dzieje...Draco...

- Mamo, ja też nie wiem- powiedział.- Dlatego tu przyszedłem, więc proszę Cie jeszcze raz, pokaż mi....

Narcyza zakasała lewy rękaw koszuli. Jej blizna nieznaczenie się zaczerwieniła. Nie wyglądała tak jak tatuaż Dracona. Chłopak westchnął cicho:

- Dowiem się, skąd to się wzięło- chciał, żeby zabrzmiało to uspokajająco. - Moja też sie pogłębia...No cóż, muszę wracać, by dowiedzieć się jak najwięcej. Miłego...

To brzmiało dziwnie. Spojrzał na matkę nie wiedząc, co powiedzieć na pożegnanie. Po chwili odrzekł krótko:

- Dbaj o siebie...

I zniknął w płomieniach.

***

- Skoro Twoja matka nie wie co się dzieje, to praktycznie nie mamy żadnego tropu- posępniał Harry.

- Co w takim razie zrobimy?- zapytała Sara. - Trzeba zwołać Zakon..

- Myślę, że to dobry pomysł- powiedział Draco.

- Musimy najpierw pomyśleć o jakieś siedzibie- powiedział Syriusz.

- To na razie nie istotne. Ale jeżeli nic nie znajdziemy może nasz dworek w Hogsmead?- zapytała Sara.

- W porządku- odpowiedział Syriusz i spojrzał na żonę. Czyżby to koniec ich trwającego 10 lat dobrego snu? Co ma teraz zmącić ich cudny spokój...

- Saro- powiedział Draco- myślę, że powinniście wysłać patronusa do Toma Whiskerda. Niech zwoła wszystkich zwolenników z Ukrainy. Zakon powinien być silny w jak największej ilości miejsc.

- Oczywiście odpowiedziała.

- Ja zajmę się Francją. 

- Proponuję jutro o 10 pierwsze spotkanie Zakonu. W Hogsmeade o ile to nie będzie dla Was problem- powiedział Harry. 

- Najważniejsze bezpieczeństwo- powiedziała Sara.

***

Sara weszła do sypialni, kiedy Syriusz balsamował ręce przed snem. Jej wzrok był zmartwiony, zaczęła mu przypominać tę dawną, utrapioną dziewczynkę z Wrzeszczącej Chaty. Podszedł do niej i przytulił ją najczulej jak tylko mógł...

- Nie bój się- powiedział. - Razem wszystko przetrwamy. Przecież my radzimy sobie z każdym problemem, prawda?- zapytał..

Ale ona nic nie odpowiedział, tylko mocniej się w niego wtuliła licząc na to, że ten uścisk zbawi ich z czyhającego nieszczęścia. 

***

Przepraszam, że tak długo, niebawem nowa notka, może nawet dzisiaj w nocy :)

Słodkich snów :*

sobota, 2 lutego 2013

Rozdział 4

- Naprawdę nie wiedziałaś, że studenci mogą wybierać się do Hogsmeade codziennie?- pytał James, gdy spacerowali z Samanthą po wiosce.

- Nie- odpowiedziała. - Czytałam, że to szkoła z tradycjami i takie tam..

- Owszem, w szkole mają więcej zasad, przyznaję...ale Uniwerek to zupełnie co innego.

- Podlega pod szkołę- zauważyła dziewczyna z przekorą.

- Ale nie jest jej częścią- odparł James z uśmiechem. - Tu są Trzy Miotły- wskazał jej drzwi. - Dasz się zaprosić na piwo kremowe?

- Z chęcią.

James już podchodził do drzwi i miał je uchylić, gdy ku ich zdziwieniu same się otworzyły, a pubu wyszła rozchichotana profesor transmutacji, Laura Grey, w towarzystwie Malfoy'a.

- Dzień dobry, Pani profesor.

- Dzień dobry, Panie profesorze.

- Dzień dobry- odpowiedziała Grey, a Malfoy tylko skinął głową w odpowiedzi, obdarowując przy tym Samanthę lodowatym spojrzeniem.

- Dziwna z nich para, co?- zauważył James, gdy siadali do stolika.

- Nie widziałam jej na ślubie Syriusza- odpowiedziała Samantha.

- Byłaś na ślubie Blacka i Abel?- jej towarzysz wydawał się być wyraźnie tym poruszony.

- Syriusz to mój bardzo daleki kuzyn..prawie nie miałam z nim kontaktu, dopóki nie spotkali się z ojcem w ministerstwie.

- Moment...Tom Whiskerd to Twój ojciec??

- Tak..

- Przecież on jest...Ministrem Magii na Ukrainie. Masz ukraińskie korzenie?

- Moja mam jest Ukrainką.

- To tam chodziłaś do szkoły?

- Ehm... nie - odpowiedziała niechętnie. - Ja uczyłam się w ministerstwie do 14 roku życia.

- A co się potem stało?

- Wysłano mnie do Akademii we Francji. Tam poznałam Clare i Nesce.

- Dlaczego nie wysłali Cie tam od razu?- zapytał. 

- Moja matka byłaby wtedy bardzo osamotniona. Potrzebowała sporo czasu by pozbierać się po czasach Voldemorta. Nie wiem, czy się nie orientujesz, co wtedy działo się na Ukrainie?

- Nie do końca..

- Spora część ministerstwa była pod zaklęciem Imperius. Mój ojciec działał w konspiracji, aż wreszcie go nakryli i musieliśmy się z matką ukrywać. Bez niego.

- Dlaczego bez niego??

- Zesłano go do Azkabanu.

- Przepraszam, nie powinienem pytać.

- W porządku- rozpogodziła się nagle Samantha. - Nikt wtedy nie miał lekko.

***

- Nesca! - oburzyła się Clara. - Wybij go sobie z głowy, on wyraźnie nie jest zainteresowany.

- Oj tam, to po prostu wyższy poziom wtajemniczenia- uśmiechnęła się figlarnie dziewczyna- jeszcze zobaczysz, że będzie tańczył jak mu zagram.

- Akurat... Ciekawe jak tam Sam na randce?

- Pewnie już trzepoce swymi rzęsami na prawo i lewo, jak to ma w zwyczaju ;P

- Dobra dobra, Ty zawsze bawisz się włosami...

- Bo to działa! A propos, musimy znaleźć jakiś sposób na Ciebie...

- Nie dziękuję!

- Ha ha, liczysz na to, że Drakuś się koło Ciebie zakręci?

- No wiesz Ty co? To NAUCZYCIEL.

- Też mi problem... Dobra, za tydzień jest impreza w Pokoju Życzeń. Będzie mnóstwo targetów. Zrobimy Cię na bóstwo, wybierzemy lovelasa i zakręcimy się :p

- Dzięki, ale nie wybieram się..

- NIe ma nawet takiej opcji!

***

Nazajutrz.

- Syriusz! Na litość Boską co Ty wyprawiasz!- krzyczała Sara na swojego męża, który latał na miotle wzdłuż klatki schodowej...

- Zwariowałeś? Niedługo jedziemy do naszej posiadłości w Hogsmeade, tam sobie polatasz..

- Spokojnie kochaniu, uspokój się- mężczyzna z zawadiackim uśmiechem zszedł z miotły i pocałował żonę w czoło. Ona odwróciła się na pięcie i weszła do kuchni. Syriusz objął ją z tyłu i pocałował czule w policzek..

- No już... nie gniewaj się na mnie- szepnął jej do ucha i odwrócił w swoją stronę by złożyć najczulszy pocałunek, na jaki było go stać...- hmm, może popracujemy nad jakimś maleństwem...

Sara już miała odpowiedzieć, ale w kominku pojawiła się czyjaś twarz...

- Draco! Ale mnie przestraszyłeś...

- No no, masz wyczucie, nie powiem...

- Przepraszam, że tak nagle się tutaj pojawiłem, ale obawiam się, że mamy problem- przyznał ze zbolałą miną...

- Siadaj- Syriusz wskazał mu miejsce przy stole. 

- Może napijesz się czegoś?- zapytała Sara...

- Siostra, usiądź, proszę Cię..

Sara posłuchała Dracona.

- Powiedzcie mi...moglibyście wezwać tutaj jeszcze Harry'ego?

- Harry'ego?- zdziwił się Syriusz i spojrzał w stronę Sary...

- Bez powodu bym o to nie prosił, to jest poważne..

- Już wysyłam mu patronus- powiedziała Sara.

Po 5 minutach w kuchni pojawił się Potter.

- Cześć- przywitał się.- Co się stało?- zapytał, siadając przy stole.

- Nie obraź się za to pytanie- zaczął Malfoy...- ale...nie boli Cię ostatnio blizna?

Wszyscy pozostali spojrzeli na siebie ze zdziwieniem...

- Nie- odpowiedział.- Od dziesięciu lat ani razu. Poza tym nie jestem już Horkruksem więc...

- Więc istnieje możliwość, że nawet gdyby Voldemort żył, nie odczułbyś tego?

- Myślę, że to prawdopodobne...

- Bo widzisz...

Draco odsłonił swe lewe przedramię...

- U mnie jest trochę inaczej...

Sara wydała okrzyk przerażenia.

***

MMMM!

Tęskniłam za pisaniem, oj tęskniłam :*

piątek, 1 lutego 2013

Rozdział 3

- Mówisz, że ciacho wcale nie jest takie fajne?- zapytała Vanessa Sarę podczas śniadania, znacząco zerkając na Malfoy'a.

- Już rozmawiałyśmy na ten temat w pociągu. Owszem jest przystojny- przyznała.

- Ale?

- Czy zawsze musi być jakieś ale?- obruszyła się

- W Twoim przypadku? Zawsze- odezwała się Clara.

- Więc?- nalegała Nesca.

- Przecież znasz jego historię.

- Owszem, ale co to ma do rzeczy?- zapytała.

- Chodzi o to, że wszyscy dobrze wiedzą, jaki był rozkapryszony ucząc się w tej szkole.

- Był od nas jakieś 3 lata młodszy- zauważyła Clara.

- Ale teraz zachowuje się tak, jakby to poszło w niepamięć! Wczoraj zarzucił mi arogancję!

- Doprawdy, wielką krzywdę Ci tym wyrządził- wyśmiała Nesca irytację Samanthy.

- Jakim prawem on mógł mnie tak ocenić? Robi z siebie teraz surowego dyrektora, a wcześniej rżnął pajaca w szkole, jak był niewiele od nas młodszy. I jeszcze ten tekst, że będzie miał na Slytherin szczególne oko...to czyim on jest w końcu opiekunem?

- Myślę, że źle interpretujesz jego zachowanie- powiedziała Clara.- Odbierasz to zbyt emocjonalnie.

- Ty również, bo jesteś nim bardzo zafascynowana- przerwała Nesca.

- Być może, ale jestem przekonana, że mogę mieć sporo racji- spojrzała na obie dziewczyny. - Dopóki nie ukończył 14 lat jego życie było całkowicie beztroskie. Był wychowywany od samego początku w poczuciu swej wyższości wobec innych i jako dzieciak przesiąknięty został układami, których nie do końca rozumiał. Ze strony rodziców wciąż miał poparcie w swoich szczeniackich poczynaniach, ponieważ to wyrachowani ludzie i odczuwali satysfakcję z tego, że ich syn wychowuje się w poczuciu pogardy wobec innych. I nagle BOOM- Voldemort naprawdę powrócił. I dzieciak, który nigdy do końca nie rozumiał wagi tego zagrożenia nagle przekonał się o tym, że jego świat przestaje już być taki kolorowy i beztroski. Ojciec, który zawsze był dla niego wzorem siły który wywierał na innych ogromny wpływ nagle podporządkował całe życie jednej osobie. Cała rodzina została podporządkowana Voldemortowi, a chłopak zanim w zupełności przekonał się ile krzywdy może to mu wyrządzić już nie mógł wyplątać się z tego. Po porażce Lucjusza Malfoya to właśnie na niego spadła cała odpowiedzialność: za błędy ojca, za jego fatalne wybory, a przede wszystkim za to, że związał go i jego rodziną z Voldemortem. Został ukarany- miał do wyboru albo zabić Dumbledore'a, albo pozwolić, by jego rodzina umarła na jego oczach. Nie miał wyboru- nikt mu go nie pozostawił. Kto już raz zostaje śmierciożercą, nie wyplącze się z tego. Jedynym wyjątkiem, jest Snape, który chociaż do końca swych dni złudnie służył swemu panu naprawdę realizował własny plan. Tylko że Snape był już człowiekiem doświadczonym. I bardzo dobrze znał Voldemorta. 

- Ee....- zaczęła Nesca- co to ma do teraźniejszego zachowania Malfoy'a?

- A to- podjęła Clara.

-... że Malfoy od teraz ma szczególne oko na Ślizgonów- bo wciąż w niektórych z nich są zwolennicy Voldemorta, wierzący w jego powrót- dokończyła Samantha.

Do Wielkiej Sali wszedł Dominic. Chłopak zdecydowanie podążył w kierunku Ślizgonów, by stamtąd przyglądać się z uwagą stolikowi Krukonów- przy którym siedziały Samantha i jej dwie koleżanki.

- mmmm, ten to dopiero niezły kąsek- spostrzegła Vanessa. - Patrzy się na Ciebie, może zagadasz do niego?

- Nie, dziękuję, już miałam okazje z nim rozmawiać. Nie interesuje mnie- odpowiedziała Samantha. 

- To ja się za niego wezmę!

- Ależ proszę ;)

Do dziewczyn podszedł czarnowłosy, zielonooki chłopak i usiadł zwracając się do Samanthy:

- James Mode- powiedział, na co dziewczyna uraczyła go zdezorientowanym spojrzeniem.

- Uczeń czwartego roku, który miał nieodpartą ochotę do Ciebie zagadać- problem tkwił oczywiście w tym, że nie wiedział jak to zrobić- dodał, nie wyglądając na niepewnego siebie.

- Rozumiem, że powinnam się teraz przedstawić?- odpowiedziała zalotnie Sam.

- Najpierw powinnaś odpowiedzieć mi na jedno pytanie..

- Jakie pytanie?

- Wybierzesz się ze mną tego wieczoru do Hogsmead?

Samantha spojrzała całkowicie zdezorientowana na chłopaka i obie koleżanki, które na wszelkie możliwe niewerbalne sposoby dawały jej do zrozumienia, że jedyną możliwością odpowiedzi jest:

- Hm...to ciekawa propozycja...

James spojrzał na nią wyczekująco...

- Tak- odpowiedziała i uśmiechnęła się promiennie.

- To świetnie, do zobaczenia o 18 przed głównym wejściem, na razie bezimienna dziewczyno- szybko odpowiedział uradowany, pocałował ją w czoło i zerwał się natychmiast z ławki w kierunku wyjścia.

- No- westchnęła Vanessa- wracamy do gry. 

I odwróciła się w kierunku Dominica, który dostrzegł jej obserwację i odwzajemnił ją ironicznym uśmieszkiem.

***

czwartek, 31 stycznia 2013

Rozdział 2

- Ja nie wiem jak to możliwe! - zarzekała się Samanta. - Nikt w mojej rodzinie nie był jeszcze w Slytherinie, a wiele osób ode mnie z rodziny uczyło się w Hogwarcie. 

- My się nie uczyłyśmy tutaj, więc nie możemy się zarzekać. Wcześniej nie miałyśmy żadnych powodów do jakichkolwiek przypuszczeń, Sam - odpowiedziała Clara.

- Nieprawda- zaoponowała. - To się czuje. Fakt, że pójdziesz do Rawenclawu nie był dla mnie zaskoczonym- bardzo interesuje Cię nauka, a panikujesz w sytuacji zagrożenia.

- Ty też nie grzeszysz zbytnią odwagą Sam- stwierdziła Vanessa- ale jesteś bardzo przebiegła i potrafisz się w życiu ustawić. To są cechy bardzo bliskie Slytherinowi.

Samantha nic nie odpowiedziała na te słowa. Zlekceważyła je swym milczenie, obróciła się napięcie i poszła do lochów. Fakt, że trafiła do Slytherinu nie był miernikiem jej dzielności. Przeczytała dokładnie książkę biograficzną Severusa Snape'a, by zdać sobie sprawę z tego, jak bardzo życie weryfikuje wszelkie założenia. Wbrew pozorom to on wykazał się największą odwagą 10 lat temu, spełniał ogromnie istotną rolę i chwała mu za to- a pewnie nie raz usłyszał, że jest tchórzem.

Chciała przejść przez portret, ale Rycerz w złotej zbroi jej nie przepuścił:

- Hasło

- Eee... jestem tu nowa...

- Błędne, musisz czekać na kogoś kto Cie wpuści.

- Ale to nie było moje hasło! Mówiłam tylko, że jestem tu nowa, dlatego mogę nie znać hasła.

- Trzeba było słuchać, co mówi prefekt naczelny. Ale Wam, nowym, wydaje się, że skoro jesteście tu pierwszy raz, możecie działać wbrew zasadom. 

- A Tobie wydaje się, że skoro jesteś jakimś tam rycerzykiem w portreciku, to możesz o wszystkim decydować. Ciesz, ciesz się chwilową władzą, to pewnie jedyna przyjemność, która Ci w życiu pozost....

- Yhm, yhm...- rozległo się ciche chrząknięcie zza pleców Samanthy. Dziewczyna zdezorientowana odwróciła się w kierunku źródła dźwięku i zamarła.

- -10 punktów dla Slytherinu- rzekł Malfoy.

- Za co, Panie profesorze?

- Za arogancję- odpowiedział krótko. - Severus.

Na te hasło odsłoniła się dziura w portrecie. Draco Malfoy wskazał uczennicy by przeszła pierwsza, a ona zdecydowała się nie protestować. W pokoju wspólnym panował absolutny chaos, który nagle znikł, gdy uczniowie spostrzegli, że do środka wszedł dyrektor.

- Dobry wieczór- powiedział.

- Dobry wieczór- odpowiedzieli nieskładnie.

- Proszę usiąść.

Wszyscy uczynili jak im nakazał. Samantha znalazła miejsce na kanapie obok krótko ściętej blondynki i usiadła koło niej. Malfoy krążył po pokoju. Miał nieprzeniknioną minę. Zgrywał poważnego dyrektora, zachował się wobec niej tak, jakby to on był nieskazitelny, a ona źle wychowaną, rozkapryszoną, pustą dziewuchą. Tylko z ich dwojga to ona znała jego historię i bardzo dobrze wiedziała, że kto jak kto, ale ten człowiek nie ma prawa w taki sposób się do niej odnosić, ani w żadnym przypadku oceniać jej zachowania.

-  Przyszedłem tutaj dopiero teraz, ponieważ jesteście dorośli i niewiele mam Wam do powiedzenia- powiedział beznamiętnym tonem. 

- Mam nadzieję, że włożyliście trochę wysiłku i zapoznaliście się z regulaminem szkoły. Przypominam jedynie, że jego ewentualna, NIEDOPUSZCZALNA nieznajomość nie zwalnia Was z przestrzegania zawartych w nim zasad- tu spojrzał na Samanthę. Dziewczyna nie spuściła wzroku, a wręcz rzuciła mu wyzywające spojrzenie. Odwrócił się więc w kierunku pozostałych i kontynuował:

- Nagminne nierespektowanie akademickich zasad będzie skutkowało oddaleniem ze szkoły. Ja jestem nie tylko Waszym dyrektorem, ale również opiekunem tego domu. Więc będę miał szczególne oko na Was. Jeżeli ktoś miałby jakieś ISTOTNE pytania bądź problemy, czekam na niego w gabinecie. Dobranoc.

To powiedział i wyszedł.

- Mówił tak, jakbyśmy potrzebowali niańki- odezwał się sarkastyczny, niski, melodyjny głos. 

- Najwyraźniej- odpowiedziałą Samantha przystojnemu brunetowi.

- Jestem Dominic - przedstawił się.

- Samantha- odpowiedziała dziewczyna.

- Samantha Whiskerd, o ile mnie pamięć nie myli?- zapytał niby uprzejmie.

- Pamięć? To my się wcześniej znaliśmy.

- Nie sądzę- odparł. - Chociaż ja znam Ciebie- odrzekł, wstał i odszedł do swojego dormitorium.

Samantha chwilę siedziała na kanapie, zastanawiając się nad stanem zdrowia psychicznego tego chłopaka. Przez chwilę miała wrażenie, że ingerował w jej myśli...
..ale tak jej się tylko wydawało. Szybko uświadomiła sobie, że profesor wywoływała ją na środek wielkiej sali, stąd pewnie chłopak ją skojarzył. 

Tani chwyt. A wszystko po to, żeby zrobić wrażenie.

***

No, i jest notka. Teraz już Arvis wiesz, z kim spiknę Drakusia? xD

Ściskam Was <3 Liley, spokojnie, Syriusz będzie odgrywał tutaj istotną rolę.

To nie będą spokojne czasy... 10 lat to zbyt wiele szczęścia.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Teraz posty będą pojawiały się bardzo rzadko- mam szlaban do końca maja na kompa. Ale jak coś to będę pisać w szkole i kiedy rodziców w domu nie będzie. Do kiedyś :*

niedziela, 20 stycznia 2013

Rozdział 1

Cztery studentki weszły do jednego z przedziałów, w pośpiechu chowając swe bagaże. Dwie blondynki usiadły obok siebie, a naprzeciw nich miejsce zajęła brunetka.

- Boże, tak mnie zżera stres, że chyba zaraz zemdleję- jęknęła najniższa z nich, blondyneczka.

- Wyluzuj, Clara- odezwała się druga, również blondynka.

- Nesca robi uzdrowiciela, więc nie masz się czego bać - uśmiechnęła się brunetka i zaczęła wyjmować swoje przybory do malowania.

- Nie za dużo tej tapety, Sam? Zamiast mleczka do demakijażu trzeba będzie Ci szpachlę kupić- zaśmiała się Vanessa.

- Z naszej trójki chyba tylko ja jestem naturalna- powiedziała Clara rozsądnym tonem.

- Najwyższa pora znaleźć Ci chłopaka- odpowiedziała bez skrępowania Nesca.

- Nie ma mowy- zaoponowała blondyneczka.

- Oj tam, przydałoby Ci się coś do przytulenia- zażartowała Sam.

- Podobno dyrektor to niezłe ciacho- puściła oczko Clara.

- To Draco Malfoy- mina Sam zrzedła. - Lepiej sobie takich odpuszczać...

- Dlaczego?- zapytała naiwnie Clara.

- Dlaczego?- zdziwiła się Vanessa. - Nie słyszałaś nic o nim?

- To śmierciożerca- przerwała koleżance Samantha. - Naprawdę nic o tym nie wiedziałaś?

- Oczywiście, że wiem- żachnęła się Clara- ale podobno w decydującej chwili przeszedł na naszą stronę. Poza tym jest w przyjaźni ze słynną Abel.

- Co nie zmienia faktu, że ma naprawdę mroczną historię- stwierdziła Samantha z powagą.

- Mrok jest sexy, Sam- uśmiechnęła się figlarnie Nesca. - Poza tym Tobie też by się przydał jakiś lovelas.

- Wystarczy mi Arnold...- dziewczyna uśmiechnęła się na myśl o swym ukochanym misiu.

***

- Clara Broadfield- rozległ się głos Tiary. Dziewczyna pokornie usiadła na stołku, a rudowłosa profesor tylko musnęła starą Tiarą jej włosy.

- Ravenclaw!

- Vanessa Preis...

.
...
...

- GRYFFINDOR!

- Samantha Whiskerd!

Gdy dziewczyna zajęła miejsce na stołku była niemal pewna, że w jej przypadku ogłoszenie przydziału również zajmie ułamki sekund... jednak tiara okazała się nieco bardziej wygadana...

- Jesteś bardzo przebiegła i cwana- westchnęła...- ale wiesz co to przyjaźń i w istotnej sprawie stoisz na straży moralności...Twoja dusza jednak ma swą mroczną tajemnicę.. Nie potrafisz prosić o pomoc.

SLYTHERIN!

- SLYTHERIN?- pisnęła brunetka.

- Jakieś wątpliwości?- jęknęła stara tiara.

- Nie..- skłamała i ruszyła w stronę stołu Ślizgonów.

***




10 lat później...

- Syriusz...- Sara była wyraźnie zestresowana. - Jesteś pewien, że tego właśnie chcesz? Że jest to nam potrzebne? 

- Oczywiście, kochanie- odezwał się uśmiechnięty od ucha do ucha mężczyzna. 

- Jak dotąd wiedliśmy spokojne życie bez tego papierka...

- Ale kto wie? Może właśnie tego oczekuje od nas los, a w zamian otrzymamy to, czego najbardziej pragniemy? - odpowiedział z nutką nadziei w głosie...

Sara już otwierała usta w odpowiedzi, gdy rozległ się dzwonek do drzwi. Do willi weszła ciężarna Hermiona Granger.

- Cześć, Hermiona- rzucił Black łobuzersko.

- Ty jeszcze tutaj? Sio mi stąd i to już! Nie możesz zobaczyć Panny Młodej w sukni ślubnej!

- No już idę już idę- odrzekł krótko i uciekł przed karcącym spojrzeniem Hermiony.

- A Ty siadaj- rzekła uprzejmie Hermiona do Sary- zaraz zrobimy Cię na bóstwo!

Dziewczyna tylko uśmiechnęła się bezradnie i usadowiła przy toaletce...

***

- Gdzie Draco, gdzie Draco? Powinien już tu być- jęczała rozhisteryzowana Sara...- Ma mnie poprowadzić do ołtarza....

- Spokojnie! Saro- uśmiechnęła się Hermiona- ma jeszcze dwie godziny, poza tym jest przed gankiem...

- Ok świadkowie... Ty jesteś, a gdzie Harry?

- Jest już na miejscu, razem z Ronem siedzą w salonie- uspokajała Sarę przyjaciółka. - A Ty się rozluźnij, to Twój dzień!

***

- Bo wiesz...z miłością, George, jest tak- rozwijał swą wypowiedź wstawiony Ron- że albo od razu to poczujesz, albo n-nnnieee, i nnni-c nie p-poradzi-isz...

- Ron, Ron, Ty już tyle nie....

- Widzisz! Jakby nie Hermiona, to ż-żadna-a in-na!... A popatrz na blondasa....niedługo trzydziecha stuknie, a on? Obijaaaa sie, ale baby nie znaj...

Draco uśmiechnął się szyderczo do pozostałych udając przed Ronem, że niczego nie słyszy.

- Haha, widzę, że ktoś tu się cudownie bawi!

- Proszę, proszę, co za zaszczyt, Pan młody w nasze skromne progi zawitał!- Krzyknął rozochocony George w stronę Syriusza.

- Nieco stary ten Pan młody- zaśmiał się Harry.

- Dobra dobra, dla mnie czas przynajmniej się zatrzymał... Widzę, Harry, pierwsze zmarszczki..bo osiwiałeś już dawno dawno temu :p

Wszyscy ryknęli śmiechem!

- Ej, Draco!- Syriusz usiadł obok całkowicie trzeźwego blondyna. - Jak tam, udało Ci się załatwić wszelkie formalności?- zapytał już całkiem poważnie.

- Tak - odpowiedział Malfoy. - Od Października otwieram Wyższą Szkołę Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. 

- A jak tam porozumienie z kadrą?

- Percy jest świetnym dyrektorem. Trzeba przyznać, że doskonale przygotował wszystkich nauczycieli na pogodzenie prowadzenia szkoły z wyższą uczelnią. Większość z nich nawet zgodziła się objąć stanowiska w obu miejscach, co bardzo nam wszystko ułatwia. 

- O tak tak, to najlepsza decyzja jaka mogła w obecnych czasach zapaść. Hogwart to świetne miejsce na naukę. Od lat jest w nim tak wiele niewykorzystanej przestrzeni...nareszcie ktoś się tym zajął. Słyszałem, że Harry zgodził się przeprowadzać od czasu do czasu specjalne wykłady z Obrony?

- Zgodził. Oczywiście na tyle, na ile mu na to czas pozwoli. Ale dobrze, że będzie mógł od czasu do czasu u nas gościć. Jest autorytetem dla wielu osób- blondyn spojrzał w stronę Pottera zajętego rozmową z Ginny..

Do obu mężczyzn podeszła Panna Młoda. Ucałowała swego męża, podeszła do Dracona i uśmiechnęła się do niego szeroko.

- Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że tu jesteś- powiedziała, na co oczy młodzieńca rozbłysły. Odwzajemnił swój uśmiech i odpowiedział:

- Zawsze możesz na mnie liczyć...

***

czwartek, 17 stycznia 2013

Uwaga xD

Za tydzień ferie- obiecuję wielki powrót :)

Z historią depresji Dracona Malfoy'a i jego decyzji.

Ściskam :*

wtorek, 8 stycznia 2013

Coś o mnie!

Zapraszam Was wszystkich bardzo serdecznie do odwiedzenia posta, w którym zawarłam swoje ostatnie niewielkie przemyślenia, dodałam parę zdjęć ze Studniówki oraz filmiki ze swym śpiewem ;) Mam nadzieję, że odwiedzicie i skomentujecie, pozostawicie po sobie ślad, który doda mi motywacji do dalszego działania :*

Bardzo dziękuję, że tak wiernie czytacie opowiadanie ;)

Nie zamierzam go na razie kończyć. To nie jest byle jaka bajka, która kończy się ślubem, a następnie wszyscy żyją długo i szczęśliwie. Nudnie!

kliiiikkk---------------------------------> Ja

:)

Zapraszam do subskrypcji mojego kanału na youtube.com

Pozdrawiam i ściskam mocno! :*


poniedziałek, 7 stycznia 2013

Rozdział 33

Co byście zrobili, gdyby dobiegła końca Wasza życiowa tragedia? Gdyby nareszcie najgorsze Twe utrapienie przeminęło i nowy zalążek nadziei obudził się w Twym sercu na nowo? 

Piękna, młoda dziewczyna właśnie unosiła się wysoko. Czuła ten błogi stan... Katharsis, Nirvana? Coś w tym stylu... Chciała wznieść się coraz wyżej, jak najwyżej, dostrzec, co jest przyczyną jej cudownego stanu. Być może odnajdzie tam tę drugą, szczęśliwą cząstkę siebie?

Lecz im wyżej się chciała wznieść, tym bardziej opadała. 

A błogi stan zamieniał się w coraz gorszy ból w okolicach klatki piersiowej...

zaczęła się dusić..

- Saro! Sarenko!- słyszała paniczny, ukochany głos. 

- Juz dobrze, już jesteś z nami...

Otworzyła oczy. Znajdowała sie w miejscu, które bardzo dobrze pamięta- w sypialni Syriusza na Grimmauld Place.

- Syriusz co...

Nie dokończyła. Spojrzała na swego ukochanego, który wyglądał identycznie, jak wtedy we Wrzeszczącej Chacie, kiedy zobaczyła go pierwszy raz.

- Byłaś w śpiączce 5 dni. Leczyli Cie lekarze medycyny- mugole. Miałaś, jak to oni nazwali? Chyba ranę mechaniczną.

- Tak tak, coś się w tym orientuję- odpowiedziała zaskakująco płynnie. Próbowała się podnieść, ale Syriusz jednym ruchem ręki ją zatrzymał.

- Nie możesz teraz się przemęczać...

- Syriusz, juz inaczej wyglądasz...- powiedziała wreszcie.

- Wiem, Saro. Voldemort nie żyje i przybrałem ponownie swą właściwą postać.

- A ja?
  
Oczy Sary wyrażały przerażenie, na myśl o tym, że mogłaby teraz ponownie obudzić się z blizną na buzi.

- Ty wciąż jesteś taka, jaką Cię ostatnio widziałem. Nie zmieniłaś się... I ja się nie zmienię, dopóki nie osiągniesz mojego biologicznego wieku. Wtedy zestarzejemy się razem- dodał z uśmiechem na twarzy i pogłaskał ukochaną po policzku.

- I wojny już nie ma?

- Nie ma wojny, kochanie- mówiąc te słowa pocałował ją w czoło.

Teraz już wszystko będzie dobrze.

PRZEPRASZAM
przepraszam
i jeszcze raz

PRZEPRASZAM

że tak długo nie pisałam ;)

Ale obiecuję, to jeszcze nie koniec opowieści ;)

!!

Szczęśliwego Nowego Roku :*