piątek, 30 listopada 2012

Rozdział 20

Syriusz siedział na trybunach obok Sary będąc pod postacią psa. Coś mu się nie podobało w tym powrocie Harry'ego i Cedriga. Ten drugi wcale się nie ruszał....

- On wrócił! Voldemort wrócił!- krzyczał Harry. Wokół zapanował ogromny chaos. Nie wiadomo było, gdzie się ruszyć. Wszyscy profesorowie zbiegli się w kierunku ciała Diggory'ego. Więc chłopak zginął... Syriusz nie mógł tak bezczynnie czekać- Sara też była bardzo zdezorientowana. Oboje podbiegli w kierunku Pottera, jednak jego już nie było...

***

- Barty Crouch Junior - powtarzał Dumbledore w swoim gabinecie. Jak mógł to przeoczyć? Narazić swych podopiecznych na tak ogromne niebezpieczeństwo. Jak taki młody człowiek mógł go przechytrzyć? Usłyszał czyjeś kroki.

- Wzywałeś nas? - odrzekł pierwszy Severus. Syriusz stał tuż za nim.

- Sytuacja jest tragiczna- odpowiedział Dumbledore. - Nie muszę Wam chyba wyjaśniać, w jakim niebezpieczeństwie znajdują się teraz wszyscy, a przede wszystkim Pan Potter i Panna Abel. 

- Oczywiście jest to dla nas jasne- odpowiedział Syriusz.

- Black nie bądź taki pewien swojej wiedzy- syknął Snape. Mężczyzna chciał coś odpowiedzieć nauczycielowi, ale ubiegł go Dumbledore.

- Dla Harry'ego lepiej będzie, jeżeli zostanie tutaj. Jednak Panna Abel nie powinna zostawać w szkole. Trzeba zwołać Zakon, znaleźć siedzibę i ją w niej ukryć. Nikt poza członkami Zakonu nie może o tym wiedzieć.

- Jeśli mogę coś zaoferować- odrzekł Syriusz...- Wydaje mi się, że mój rodzinny dom mógłby posłużyć za Kwaterę Główną Zakonu Feniksa.

- Syriuszu- powiedział Dumbledore- to byłoby wspaniałomyślne z Twojej strony. Jeżeli tylko taka jest Twoja wola...

- Doprawdy wspaniałomyślne- mruknął w pogardą Snape.

- Taka jest moja wola- odpowiedział Black bez zastanowienia. 

Mężczyźni chwilę stali w milczeniu. Pierwszym z nich, który się odezwał był Snape:

- Musimy pomyśleć jak upozorować zaginięcie Panny Abel.

- Wyślę teraz po nią skrzaty domowe.

***

Sara spoglądała na dyrektora szkoły, profesora Snape'a i Syriusza.

- Saro- rzekł Dumbledore. - Mamy bardzo mało czasu. Nie mogę Ci teraz wyjaśnić, dlaczego to o czym mówię jest tak bardzo istotne, ale Syriusz Ci o wszystkim opowie. Musisz mi zaufać.

- Ufam Panu, panie profesorze- odpowiedziała Sara.

- Bardzo się cieszę. Jesteś w niebezpieczeństwie- Dumbledore był wyraźnie zaaferowany. - Musisz uciec razem z  Syriuszem do miejsca, w którym on Ci wszystko wyjaśni. 

- Uciec? Ale jak?

- Pobiegniecie zaraz do Zakazanego Lasu, tam Syriusz przemieni się z powrotem w człowiek i teleportuje Was w to miejsce.

- Dobrze, profesorze. 

***

Sara pędziła wraz  z Syriuszem przez Zakazany Las. Nie wiedziała, dlaczego musi się ukrywać, ale dobrze zdawała sobie sprawę z powagi sytuacji. Gdy zatrzymali się, Syriusz spojrzał na nią porozumiewawczo i podał jej rękę. Gdy uścisnęła jego dłoń, cały świat zawirował wokół niej. 

*
.
.
..
...

Stali teraz przed drzwiami frontowymi starego, stylowego domu. Syriusz niewerbalnie otworzył zabezpieczenia i wpuścił dziewczynę do środka. Sara rozejrzała się dookoła. Wokół było mnóstwo kurzu. Jednak nie sposób nie zauważyć, że jest to miejsce bardzo stylowe. Zapewne niegdyś mieszkała w nim bardzo bogata rodzina. 

- To mój dom rodzinny- odrzekł Syriusz. Dziewczyna była wyraźnie zdumiona.. Więc to w tym miejscu się wychowywał? Znosił wszystkie nastroje i upokorzenia ze strony rodziców oraz swego młodszego brata? 

- Z pewnością wiesz o Zakonie Feniksa? Twoja mama do niego należała- zapytał.

- Tak, ojciec mi kiedyś coś wspominał...- przyznała.

- Od teraz to miejsce jest jego Kwaterą Główną. Dzięki temu jesteśmy tutaj absolutnie bezpieczni. 

- Syriuszu?

- Tak?

- Powinnam się bać?

Spojrzał na nią wymownie. Weszli do środka salonu, a on wskazał dziewczynie miejsce do spoczynku. Sara usiadła przy stole i wpatrywała się w mężczyznę wyczekująco. 

- Uważam, że najwyższa pora byś o wszystkim się dowiedziała- powiedział. 

- Czekam- odparła.

- Twój ojciec jest bardzo dalekim kuzynem Voldemorta z rodu Gauntów. Był nieślubnym dzieckiem kuzyna jego dziadka - Ta wiadomość i bezpośredniość zszokowała Sarę. - Izabela była szpiegiem, dlatego związała się z Twym ojcem. Nie wiedziała jednak, że on dobrze zdawał sobie ze wszystkiego sprawę, a sam starał się kontrolować jej poczynania. Gdy się zorientowała, było już za późno. Wydał ją Voldemortowi..

Ta informacja bardzo zabolała Sarę. Nie zdawała sobie sprawy z tego, jak bardzo podłym człowiekiem był jej ojciec. Owszem, zdążyła już przez niego wiele wycierpieć, porzucił ją, gdy najbardziej jego potrzebowała, jednak nie wiedziała, że był zdolny do aż takiego wyrachowania. 

- Riddle jest moim wujkiem...- wypowiedziała te słowa niedowierzająco.

- Niestety tak- powiedział Syriusz. - Saro- kontynuował- to nie wszystko, o czym powinnaś wiedzieć. Voldemort był wyraźnie zachwycony, gdy dowiedział się o Twoim poczęciu. Zaplanował sobie, że z racji rodowości i krwi będziesz miała spory wpływ na tworzenie jego armii. Gdy dowiedział się o Twym naznaczeniu, tylko utwierdziło go to w jego przekonaniu. Teraz zaś, gdy jesteś wilkołakiem, mogłabyś wbrew swojej woli stać się jego jednym z najbardziej niebezpiecznych narzędzi. Dlatego musimy Ciebie ukrywać. 

- Powinnam się bać?- zapytała ponownie spoglądając mu prosto w oczy.

- Myślę, że ostrożność jest w tej sytuacji bardzo wskazana- odpowiedział.

***

Boże, ale jestem padnięta, dlatego nie ma w tym rozdziale tyle emocji ile planowałam tu utworzyć. Ale w kolejnym, który napiszę jutro, wszystko nadrobię :*

Ściskam :)

PS Wiecie co? Moją pasją jest śpiewanie. Planuję nagrać parę kolęd i wrzucić na youtube. Chcielibyście, bym w okresie świąt dołączyła je do playlisty? 

czwartek, 29 listopada 2012

Rozdział 19

Uwaga

Ten rozdział jest przejściem do następnego rozdziału. Owszem, jest nudny, ale to bardzo ważne, by go przeczytać, aby móc zrozumieć wszystko, co wydarzy się z następnym rozdziale. Liczę na Waszą cierpliwość.

Drogie dziewczyny- ogromnie Was przepraszam, że jeszcze nie odwiedziałam Waszych blogów. Niestety nie mam sporo czasu, postaram się to nadrobić jutro, najpóźniej w piątek. 

Co do matur- nie mam jeszcze wyników z polskiego, angielskiego i fizyki. Myślę, że te przedmioty poszły mi albo średnio albo marnie. Ale jeżeli mogę się czymś pochwalić, to jest to fakt, że z matury podstawowej z matematki otrzymałam

98% 

Tak więc noszę na twarzy wielkie FUCK YEAH! 

Ściskam, całuję, ogromnie dziękuję za to, że pamiętacie o mnie, Sarze i Syriuszu i proszę o cierpliwość- z przyjemnością przeczytam Wasze notki dzisiaj, lub jutro. Zrobię to z pewnością i sama już nie mogę się doczekać :*

GOODHIGHT! 

PS Nowa ankieta w lewym górnym rogu :P

***

Rok Szkolny dobiegał już końca. Sara miała 16 lat i kończyła czwarty rok nauki w Hogwarcie. W tym czasie przeżyła liczne pełnie księżyca, podczas których Syriusz starał się jej towarzyszyć. Nie zawsze mu się to udawało- ze względu na Turniej Trójmagiczny było bardzo ciężko dokonać wszelkich środków ostrożności. Sara czasem zastanawiała się, czy dobrze robi, zgadzając się na jego obecność i na to, by ponosił aż takie wielkie ryzyko. Jakby na to nie patrzeć, narażał się na zdemaskowanie. A z pewnością nie skończyłoby się to dla niego dobrze. Drugi raz nie udałoby im się przechytrzyć Ministerstwa Magii. 

Święta Sara spędzała u Weasleyów. Regularnie też otrzymywała od Snape'a wywary pozwalające jej lepiej funkcjonować. Niestety, przemiana tydzień temu okazała się dla niej bardzo bolesna. Dziewczyna dopiero dziś opuściła skrzydło szpitalne, by móc obejrzeć za chwilę ostatni etap Turnieju Trójmagicznego. Bardzo kibicowała Harry'emu. Cedrigowi również dobrze życzyła, ale miała nadzieję, że wygranym zostanie Harry, który jest bardzo odważnym chłopcem w codziennym życiu. 

Niepokoiła się bardzo, ponieważ Syriusz uparł się, by pod postacią psa pojawić się na zawodach. Sara miała wrażenie, że Black postradał zmysły. Publiczne pojawianie się? To mijało się ze zdrowym rozsądkiem- ale może właśnie tę cechę tak bardzo w nim lubiła...

Jak było między nimi? Sara miała wrażenie, że Syriusz zdaje sobie sprawę z jej uczuć względem niego. Ale również zdawała sobie sprawę z tego, że on nie odbiera tego entuzjastycznie. Dla niego ona jest dzieckiem. Dobrze to rozumie i czuje, że również jest dla niego ważna- ale nie odważyłby się wybiec poza przyjaźń. Na razie, póki jest jeszcze niedorosła jest w stanie to przyjąć. Ale potem powinno się wszystko odmienić- miała  taką nadzieję. 

Dementorzy całe szczęście nie byli już obecni w szkole. Sara nie zniosłaby ich widoku. Ostatnie jej spotkanie z dementorem mogło okazać się tragiczne w skutkach. Zresztą- sama świadomość ich obecności mrozi krew w żyłach. 

Profesor Dumbledore zapraszał ją co sobotnie popołudnia na podwieczorek. W ten sposób sprawdzał, czy wszystko u niej w porządku. Jeżeli wyczuwał, że  potrzebuje rady- poświęcał jej więcej czasu. Ale gdy świetnie sobie radziła- nie narzucał się.

Jej postępy w nauce i zachowaniu kontrolował Snape. Od tej pory Sara uczyła się bardziej systematycznie i zdobyła o wiele lepsze, nienaganne wręcz oceny. 

Sara była bardzo dzielna- oswoiła się ze swoją nową naturą, mimo ostatniej przykrej przemiany potrafiła parę razy czerpać nawet przyjemność, miała więcej świadomości swoich czynów i zarysowało się w niej parę wspomnień. Jednak była świadoma tego, że podczas przemiany człowiek jest dla niej wrogiem- odczuwała ogromną nienawiść na myśl o człowieku.

Jeśli już o nienawiści mowa- ojciec Sary odezwał się raz do Dumbledore'a z zapowiedzią odwiedzin w ostatni dzień roku szkolnego. Czyli za 2 dni. Dziewczyna bardzo się zastanawiała, co może być powodem jego wizyty w zamku. Jedno jest pewne- nie chce do niego wracać, a Dumbledore przyznał, że nie ma takiej potrzeby. Jeżeli nie będzie chciała- nikt jej do tego nie zmusi.

Sara świetnie dogadywała się z Fredem i Georgem, którzy napawali ją codziennie optymizmem. Bardzo ceniłą sobie ich koleżeństwo- czasami robili jej dowcipy, ale w rzeczywistości potrafili być bardzo kochani i dobrzy wobec niej. Byli totalnym przeciwieństwem Percy'ego, który był jej bardzo bliski. Zaprosiła go nawet na bal ;) Ku zdziwieniu wszystkich, Percy zgodził się jej towarzyszyć. Ich relacja była czysto przyjacielska. Owszem, Sara przez pewien czas podobała się swemu dalekiemu kuzynowi, jednak on szybko zorientował się, że nie ma w tym najmniejszego sensu.

Sara miała teraz jedno marzenie. Nie była nim chęć przestania bycia wilkołakiem, ani nadzieja, że Voldemort nie wróci. Nie pragnęła również pogodzić się z ojcem. Przyjaźni i miłości w swym życiu miała już sporo i potrafiła to docenić. Marzyła, by móc bezkarnie widywać się z Syriuszem kiedy tylko zechca. Marzyła, by odzyskali tę cząstkę wolności. 

Odkąd sprawował nad nią opiekę Snape, Sara nabrała o wiele więcej dobrych manier. Nie wymagał on od niej szczególnych zachowań, jednak jako jej opiekun stanowił dla niej pewien wzór, który pragnęła naśladować. Imponowała jej jego dystynkcja. On i Syriusz bardzo się różnili- i nie lubili. Black był bardzo porywczy, Snape zaś opanowany. Black to chodzący wulkan, Mistrz Eliksirów owszem, nie był oazą spokoju- to byłoby złe określenie. Był jak kostka lodu. Ani razu się nie uśmiechnął. Jednak? Nie stawał się niemiły wobec Sary. Można byłoby nawet powiedzieć, że na swój sposób się o nią troszczył. 

Niestety, ale życie Sary po raz kolejny miało ulec sporej zmianie...

A może zmianie, której bardzo pragnęła?

wtorek, 27 listopada 2012

Rozdział 18

Z każdą chwilą trudnego dla Sary procesu przemiany w wilkołaka obecność Syriusza była coraz bardziej pomocna i uspokajająca. Dziewczyna tej nocy miała o wiele więcej świadomości. Zrywów pamięci nie było zbyt wiele, ale przynajmniej pozostanie jej jedno wspomnienie z tej nocy- widok droczącego się pieska i uciekającego przed wilkołakiem. Można powiedzieć, że tej nocy bawili się na zwierzęcy sposób. 

Sara pamiętała moment, aż z powrotem przemieniła się w człowieka, po czym od razu zasnęła. Czuła jeszcze jak Syriusz z podłogi przenosi ją na fotel- zaraz po tym odpłynęła....

Gdy otworzyła powieki był tuż przy niej. Uśmiechnął się, gdy zobaczył, że się przebudziła i powiedział:

- No widzisz? Nie było aż tak źle- w jego głosie było mnóstwo przekonania o własnej racji. - Masz tylko jednego siniaka na kolanie. Jak na trzecią przemianę dopiero to dość imponujący wynik. Luniaczek za każdym razem był bardzo poturbowany.

- Bo miał obstawę z trzech urwisów- zażartowała. Spoważniała nagle, spojrzała na Syriusza i dodała:
- Jestem Ci bardzo wdzięczna, że tutaj ze mną byłeś. Porzuciłeś bezpieczną kryjówkę i poniosłeś aż takie ryzyko!

- Nie ma o czym mówić- uciął. - Najważniejsze jest to, że mogłem chociaż w taki sposób wynagrodzić Ci w części to, co przeze mnie przeżyłaś. Saro- jego wyraz twarzy był już bardzo poważny i stanowczy- ogromnie mi przykro, że znajomość ze mną tak się dla Ciebie potoczyła. To co Ciebie spotkało, to wszystko moja wina. Chcę, byś wiedziała, że nie napisałem do Ciebie ani razu z zapowiedzią, że będę Ci towarzyszył tylko i wyłącznie ze względów bezpieczeństwa. Z pewnością poczułaś się przeze mnie odepchnięta i wykorzystana- bardzo Cię za to przepraszam.

- Ale Syriusz, Ty mi dzisiaj bardzo pomogłeś!- odpowiedziała. - Nie możesz obwiniać siebie za to, co się wydarzyło. Nie miałeś na to wpływu...

- Ależ miałem! Gdybym nie wciągnął Cię w to wszystko, dziś pewnie byłabyś niczego nieświadomą, szczęśliwą nastolatką!

- Przecież ja jestem szczęśliwa!- krzyknęła z przekonaniem ku zaskoczeniu Blacka. - Jestem dziś szczęśliwa, bo mimo tych okoliczności, mogłam dzisiejszej nocy spędzić z Tobą trochę czasu. TO jest dla mnie najważniejsze. W ciągu jednego roku poznałam, co to jest przyjaźń. Dzięki Tobie wiem, co znaczy przyjaźń i lojalność, dzięki Weasley'om, Harry'emu i Hermionie wiem co to koleżeństwo, dzięki Molly Weasley poznałam smak matczynej miłości! Myślisz, że kiedykolwiek bym coś takiego przeżyła, gdybym nie poznała Ciebie?

- Nadal miałabyś ich! I brak problemów!

- Guzik prawda! Nie mówię, że teraz jest idealnie. To prawda, przemiana to bardzo trudna sprawa, ale gdybym nie poszukiwała dla Ciebie Pettigrew, nie zbliżyłabym się do Weasley'ów aż do tego stopnia, nie uwolniłabym się od ojca i do końca życia mój los byłby podporządkowany jego woli, nie mojej. Tak, Syriusz! Dzięki Tobie mam to szczęście, że jestem nareszcie WOLNA! Dobrze wiesz, jakie to jest ważne, przecież nie muszę Ci tego tłumaczyć. Oboje dążyliśmy do wolności. Teraz naszym celem jest uzyskanie sprawiedliwości. Mamy cel, rozumiesz? Ja mam cel. Jeszcze rok temu nie wiedziałam, co to słowo znaczy.

- O jakiej Ty wolności mówisz?- Syriusz był wyraźnie poirytowany. - Do końca życia będziesz podporządkowana pełni księżyca! Przecież nie tego dla siebie pragnęłaś.

- Owszem, nie uszczęśliwia mnie to- przyznała Sara. - Ale też mnie to nie nie uszczęśliwia. Jest to po prostu jeden z aspektów mojego życia, który muszę przyjąć. Teraz taka jest moja natura- drapieżna. Ale wiesz co jest istotne? Że nareszcie mogę decydować sama o sobie, poza pełniami księżyca.

- Zadziwia mnie Twój optymizm- przyznał zrezygnowany. 

***

WYBACZCIE MI

że wspomniana niespodzianka nadeszła tak późno. Miałam mnóstwo pracy związanej z maturą. I tak jestem w szoku, że dzisiaj znalazłam chwilę na to, by tutaj napisać. 

Pragnę zapowiedzieć kolejne istotne rozdziały. 

Otóż w następnym rozdziale streszczę dalsze losy bohaterki w trakcie Turnieju Trójmagicznego. w 4 roku nie będzie działo się nic nadzwyczajnego.  Dlatego w rozdział 20 napiszę już w chwili powrotu Voldemorta. Dzięki temu podkręcę akcję (co przecież tak bardzo lubicie- prawda Arvis?) i nareszcie dowiecie się, kim Sara się okaże dla Czarnego Pana i jaką rolę w jej życiu odegra Syriusz. 

Podpowiem Wam tyle- nie będą to dla niej bezpieczne lata! 

Ściskam i całuję kochane :*:**

<3

<3

<3

Rozdział 17

Sara stała pośrodku pokoju we Wrzeszczącej Chacie... W tym miejscu spędzała czas z Syriuszem w zeszłym roku szkolnym. Miała wrażenie, że było to chwilę temu. Nadal nie docierało do niej, że najsmutniejsze, a zarazem najpiękniejsze chwile w jej życiu dobiegły już końca. Pozostała ponownie sama. Już nikt nie był bliski jej sercu..

Usłyszała skrzypienie podłogi. Nie jest tutaj sama...

Sięgnęła po różdżkę i stanęła za drzwiami, które się uchyliły...

Przybysz wychodził z za rozchylonych drzwi...

- Sara?..- usłyszała cichy, znajomy szept...

-SYRIUSZ! - krzyknęła, gdy tylko go ujrzała. Nic nie myśląc wpadli sobie w ramiona. Syriusz objął ją swym zmęczonym ramieniem, a drugą  ręką gładził jej włosy, tuląc dziewczynę do siebie.  Długo tak trzymali się w objęciach szczęśliwi.

- Tęskniłam za Tobą- mówiła Sara przez łzy..

- Cicho..już...Ciii, cichutko - uspokajał ją Syriusz... Gdy otrząsnęła się z szoku, powiedział:

- Przecież nie mogłem Ciebie tak zostawić.. Będę Cie dzisiaj wspierał, nie opuszczę Cię, obiecuję- uśmiechnął się do niej serdecznie..


Teraz pozostało im czekać na pełnię.

niedziela, 25 listopada 2012

Rozdział 16

***

Sara wpatrywała się w przybysza oniemiała... Profesor Dumbledore zreflektował się i jako pierwszy przerwał krępującą ciszę.

- Witaj, Remusie- powiedział ze spokojem.

- Dzień dobry- odrzekł Lupin.

- Pewnie macie sobie wiele do wyjaśnienia...Wobec tego zostawiam Was samych- powiedział dyrektor Hogwartu i poszedł w kierunku kuchni.

Profesor Lupin ostrożnie zbliżył się do fotela i usiadł na nim. Patrzył Sarze prosto w oczy próbując przewidzieć jej reakcję, ale niczego z nich nie wyczytał.

- Dzień dobry, Saro- powiedział wahając się.

- Dzień dobry, profesorze- odpowiedziała badawczo Sara.

- Pewnie nie chcesz ze mną rozmawiać?- spojrzał na dziewczynę, ale ta nic nie odpowiedziała. Gdy zrozumiał, że oczekuje ona jego dalszej wypowiedzi, kontynuował:

- Saro, na samym początku bardzo chciałbym Ciebie przeprosić- westchnął. - Wiem, że moje przeprosiny pewnie nic teraz dla Ciebie nie znaczą. Nie mogę pogodzić się z tym, jaką krzywdę Ci wyrządziłem. Nigdy, przenigdy nie chciałem nikogo skrzywdzić. Zawsze starałem się żyć bezpiecznie i przez wiele lat mi się to udawało... Uwierz mi, nie ma dnia, bym nie myślał o tym, jak bardzo Ciebie skrzywdziłem. Chciałbym Ci jakoś to wszystko wynagrodzić, ale niestety czasu nie cofnę...

Sara wciąż myślała, jej oczy zaczęły zachodzić mgłą.

- Wiem, że jest Ci teraz bardzo ciężko. Mi też nie jest lekko, nie potrafię przeboleć tego, co zrobiłem. Poza przeprosinami należy Ci się oczywiście coś więcej. Powiedz mi tylko, czy czegoś potrzebujesz? Zrobię wszystko, co tylko zechcesz, by jakoś Ci to wynagrodzić. Jak mogę Ci pomóc?

- Nie potrzebuję Pana pomocy- odpowiedziała niechętnie Sara. - Doceniam Pana wysiłek, że pojawił się Pan tu teraz, aby ze mną porozmawiać. Rozumiem, że nie było to dla Pana proste, tym bardziej, że wczoraj była pełnia, a oboje rozumiemy, co to oznacza... Ale proszę, niech Pan nie liczy na to, że ta rozmowa dużo zmieni, że o wszystkim zapomnę, przeboleję to ot tak, od razu. Niestety nie. Mogę jedynie Panu zaręczyć, że przyjmuję przeprosiny i doceniam trud, jaki Pan włożył w to, aby je wygłosić.

- Saro...

- Nie wracajmy do tego tematu- spojrzała mu swym smutnym, łzawym wzrokiem prosto w twarz. - Nie zapomnę tego, ale również nie ma co roztrząsać tego wydarzenia. Nic już nie zmienimy.

***

- Syriusz o mnie pytał, a Ty dopiero teraz mi o tym mówisz?!!

- Ciii, nikt nie może usłyszeć- uspokajała Sarę Hermiona.

- Pokaż to!

Hermiona wyjęła z szuflady list od Syriusza, który Sara wyrwała jej wręcz z rąk.. Przeczytała go chyba z 5 razy, pokręciła głową i zrezygnowana usiadła na łóżku, opuszczając głowę...

- To nie tak miało być- powiedziała rozgoryczona. Hermiona usiadła obok niej i objęła ją swym ramieniem.

- Już w porządku, widocznie właśnie tak to musi być- odpowiedziała spokojnie. - Zobaczysz, wszytko się ułoży... Po prostu przed nim i przed Tobą dłuższa droga, niż to sobie zaplanowaliście. Zobaczysz- i Tobie i jemu się ułoży. On odzyska wolność, a Ty oswoisz się wkrótce z tym co się stało.

Sara nie była jednak o tym przekonana. Bardzo cierpiała.

*** 

Syriusz kolejny raz przeczytał list od Harry'ego... A więc Sara została wilkołakiem? Pewnie bardzo to przeżywa... Remusowi też nie jest lekko. Jednak.. to wszystko wina jego, Syriusza, bo to ON wciągnął dziewczynę w to bagno, to z JEGO powodu ona wtedy pobiegła do zakazanego lasu... Co z nią teraz będzie? 

Nie może jej zostawić samej sobie...

***

DWA MIESIĄCE PÓŹNIEJ:

Sara wpatrywała się z utęsknieniem w okno... Wakacje dobiegły już końca tydzień temu. Ale jej nie ma jeszcze w szkole... Jutro przed nią ostatnia pełnia poza Hogwartem, 3 w jej życiu... Pierwszą zniosła w miarę dobrze, podczas drugiej miała niewielką ranę, która zagoiła się w ciągu tygodnia... Jenak ostatnio czuje się bardzo słabo. Wątpi, by jutrzejsza przemiana zaoszczędziła jej bólu. Dzięki wywarowi profesora Snape'a podczas drugiej pełni miała niewielkie, znikome przebłyski świadomości- ale to było zaledwie kilka sekund.. 

Syriusz nie pisał. Nie odezwał się do niej ani razu, od czasu ucieczki z Hogwartu. Pisał tylko z Harrym...

Myśli Sary na temat Blacka były pesymistyczne. Bo skąd dziewczyna mogła podejrzewać co wydarzy się JUTRO?

***

JUTRO SZYKUJĘ DLA WAS NIESPODZIANKĘ!

ŚCISKAM :*

poniedziałek, 19 listopada 2012

Rozdział 15

- Myślicie, że jak ona się teraz czuje?

- Oczywiście jest wyczerpana- powiedział Percy.

- Ale poza tym przecież musi pewnie odczuwać coś jeszcze, prawda?

- Ciiicho, Ron- odezwała się Molly. - Jeszcze ją obudzisz, niech sobie pośpi..

W tym momencie Sara otworzyła powieki. Percy siedział na tej samej kanapie, na której ona leżała i wpatrywał się w nią. Gdy spostrzegł, że dziewczyna się przebudziła, powiedział:

- Cześć, Saro. Już po wszystkim.

- Oh, cześć Wam- powiedziała Sara próbując się podnieść, co jednym ruchem ręki chłopak jej uniemożliwił.

- Myślę, że za wcześniej jeszcze na wstawanie- wyjaśnił. - Powinnaś wypoczywać.

- Saro -podbiegła Pani Weasley - pewnie jesteś bardzo głodna, co?

- Ja, eh...- dziewczyna do końca nie wiedziała, czy ma ochotę teraz coś jeść... - Przepraszam bardzo ciociu, ale to chyba nie najlepszy pomysł...

- Snape mówił, że możesz mieć mdłości- przyznał Ron, jak zwykle taktownie.

- Mdłości nie mam- odpowiedziała Sara- ale wolałabym nie ryzykować....

- Rozumiem, kochanie- powiedziała troskliwa Molly- niczym nie musisz się przejmować.

Ktoś zapukał do drzwi:

- Oh, to pewnie Albus- krzyknęła Pani Weasly. - Już idę, już idę...

Podbiegła do drzwi i otworzyła je Dumbledore'owi.

- Witaj Molly- przywitał się starzec. - Przyszedłem odwiedzić Sarę.

- Chodź, chodź Albusie- odrzekła gospodyni. - Już nakryłam do stołu, wszyscy Ciebie wyczekiwali.

- Oh, dziękuję za takie miłe powitanie- odrzekł. - A gdzie nasza główna bohaterka spotkania?

- Leży tam na kanapie- Pani Weasley wskazała mu miejsce. 

- Dzień dobry Panie profesorze- powiedziała Sara wraz z resztą Hogwatczyków.

- Dzień dobry- odpowiedział Dumbledore. - Wybaczcie mi, ale czy mógłbym porozmawiać z Sarą w cztery oczy?

- Oh, ależ oczywiście- odpowiedziała Hermiona odprowadzając chłopców wzrokiem w stronę kuchni. Gdy już wszyscy poszli, dyrektor Hogwartu usiadł na fotelu i rozpoczął rozmowę:

- Jak się czujesz, moja droga?

- Dziękuję, panie profesorze, dobrze- odpowiedziała Sara.

- Bardzo mnie to cieszy. Wybacz mi to najście, pewnie jeszcze jesteś zmęczona, ale jest parę istotnych rzeczy, o których powinnaś wiedzieć. Otóż Twoja mama miała odrębny majątek od Twego ojca, który został przepisany tylko na Ciebie. Korzystać z niego mogłaś dopiero, gdy ukończysz 17 lat, jednakże w zaistniałej sytuacji ministerstwo wyraziło zgodę, abyś już mogła nim dysponować.

- Ja nie wiedziałam...- dziewczyna była wyraźnie zaskoczona. 

- Domyślałem się, że Alan to przed Tobą ukrywał. Wolał z pewnością nie przyznawać się zbyt wcześnie do tego, że jego żona pozostawiła po sobie trzykrotnie większy majątek niż on posiada..

- Nie wiem co mam powiedzieć..

- Jeśli chodzi o finanse, to masz teraz zapewnioną bardzo spokojną przyszłość. 

- Bardzo dziękuję profesorze za tę informację. Będę mogła w takim razie utrzymywać się sama?

- Oczywiście, jeżeli zgodzi się na to profesor Snape...

- Ale jak to?

- Saro, nie chodzi o to, że profesor zablokuje Ci dostęp do skarbca. Nie, oczywiście, że nie. Będziesz mogła nim rozporządzać do woli. Jednak zdążyłem już zauważyć, że jesteś osobą bardzo honorową i domyślam się, co masz na myśli. Profesor Snape jest równie dumny jak Ty i z pewnością nie pozwoli Ci, abyś w jakimkolwiek stopniu dzieliła z nim koszty zamieszkania.

- Dlaczego? Przecież tak właśnie powinnam zrobić!

- Otóż Severus uważa inaczej. Podjął się opieki nad Tobą i nie wyobraża sobie, abyś miała utrzymywać się samodzielnie, mieszkając pod jego dachem...

Sara nie wiedziała co ma odpowiedzieć. Była bardzo zaskoczona postawą nauczyciela, ale również czuła się niezręcznie.

- Co ja mam teraz zrobić, profesorze?- zapytała.

- Okazać Severusowi swą serdeczną postawą wdzięczność oraz pogodzić się z tym, że nie będziesz mogła dzielić z nim obowiązków domowych- odpowiedział z uśmiechem profesor Dumbledore. Sara miała jeszcze coś odpowiedzieć, lecz uchyliły się drzwi frontowe. Do Nory wszedł Remus Lupin....

***

Jak myślicie? 

Jaki będzie przebieg spotkania Sary z Lupinem? Korzystajcie z ankiety, póki nie napiszę rozdziału 16 ;)

niedziela, 18 listopada 2012

Rozdział 14

Dziś miało nadejść te mrożące krew w żyłach wydarzenie. Od rana Sara była pojona wszelkiego rodzaju wywarami przyrządzonymi przez profesora Snape'a. Wiedziała, że w trakcie jej przemiany nie mógł przy niej być... Ale ze względów bezpieczeństwa zostanie zamknięta we Wrzeszczącej Chacie, dzięki czemu nie wyrządzi nikomu krzywdy oraz zmniejszy to prawdopodobieństwo, że zrani samą siebie... Mimo wszystko tak bardzo się bała. Nie wiedziała, czego może się spodziewać...Czy to będzie związane dla niej z bólem, czy też będzie...czerpała z tego przyjemność? Każdy wilkołak przeżywał to inaczej. Dla każdego z nich jest to inna próba. Dlatego nie można tego faktu jednoznacznie określić. Jedyne, co jej pozostało, to przekonać się samej... Sara podążała wraz z profesorem w kierunku Wrzeszczącej Chaty. Idąc korytarzem przypominała sobie wszystkie chwile spędzone z Syriuszem. Każdy jego uśmiech, każdy gniew... Miała wrażenie, jakby wszystkie przeżyte w tym miejscu emocje miały pozostać tu na zawsze i żyć własnym życiem. Jak gdyby w tych ścianach zapisana została aktualna historia ich znajomości. To było dla niej jakby..sakralne nawet miejsce. Dlatego dziwnie się czuła będąc tutaj nie z Syriuszem, lecz profesorem Snapem i mając świadomość, że będzie tutaj dokonywała się jej przemiana... Że właśnie te miejsce ma służyć jej do wilkołackich czynności. Że miała je..zbezcześcić?

- Zaraz będę szedł w kierunku wyjścia- odrzekł Mistrz Eliksirów.. - Wszystkie okna, drzwi, przejścia zamknę dla Ciebie czarami. Możesz być bezpieczna o to, że nikt tu nie przyjdzie.

- Dziękuję Panie profesorze- powiedziała Sara i spojrzała mu w oczy z wdzięcznością. - Wiele profesor dla mnie robi.

Snape nie odpowiedział. Spojrzał tylko na nią przez chwilę, a potem rozejrzał się po pokoju. W tym miejscu Syriusz Black spędził niemal cały rok. To tutaj odbywały się ich schadzki...To przez spotkania w TYM miejscu wydarzyło się to wszystko...

- Boisz się- oznajmił Mistrz Eliksirów. - Ale wiedz, że krzywda Ci się nie stanie. Przemiana z pewnością nie może okazać się śmiertelna- tego obawiać się nie musisz. Gdy będzie już po wszystkim, odwiedzi Cię profesor Dumbledore.

Sara milczała. Nie wiedziała, co ma teraz powiedzieć.. Bardzo pragnęła, by w tej trudnej chwili towarzyszył jej Syriusz..Tak bardzo mógłby jej teraz pomóc...

- Potrzebujesz czegoś?

- Nie, panie profesorze. Dziękuję.

- Wobec tego będę już szedł. Życzę Ci jak najmniej cierpienia..

- Dziękuję, Do widzenia.

- Dobranoc.

Wyszedł. Sara musiała przyznać, że profesor okazał się w ostatnim czasie bardzo pomocny. Nie było chyba nikogo na tym świecie, kto tyle dla niej zrobił. Czuła się z tym dość dziwnie. Obecna sytuacja była dla niej bardzo trudna, niezrozumiała, ale również pouczająca. Sara przekonała się, że nie można być łatwowiernym. Nie można ufać w to, że osoba, której naprawdę wiele poświęciłaś czasu, będzie o Tobie pamiętała...

***

Drogi Harry,

wybacz mi proszę, że tak długo się nie odzywałem. Musiałem znaleźć bezpieczne miejsce pobytu. Tam, gdzie teraz jestem nie ma dostępu do żadnych informacji. Jestem bardzo oddalony w tej chwili od świata czarodziejów. Niby to łatwe rozwiązanie, ale nie mogę w świecie mugoli zwracać na siebie większej uwagi. Co tam u Ciebie? Dobrze się czujesz? Jak mijają Ci wakacje? 

Miałem napisać również do Sary, ale wysyłanie dwóch listów i sów mogłoby zwrócić zbyt wielką uwagę na mnie. Powiedz mi, co tam u niej? Wszystko w porządku? Liczę na to, że zbliżycie się teraz do niej, kiedy mnie nie będzie. Uwierz mi, to naprawdę świetna dziewczyna. Bardzo mądra i wrażliwa. Mógłbym nawet rzec, że macie z sobą bardzo wiele wspólnego! 

Pozdrów ją serdecznie ode mnie, oraz swych przyjaciół, Rona i Hermionę.

Łapa         .       

Drogi Łapo,

bardzo się cieszymy, że wszystko u Ciebie w porządku. Mamy nadzieję, że uważasz tam na siebie? Nie trać czujności! U mnie wszystko w porządku, czuję się dobrze, wakacje mogę spędzić u Państwa Weasley'ów, co bardzo jest mi na rękę- ogromnie nie cierpię wakacji z moją ciotką, wujkiem i kuzynem. Sara odwiedzi nas za kilka dni. Wtedy przekażę jej pozdrowienia. Niestety u niej nic już nie jest w porządku. Tamtej nocy zaatakował ją Wąchacz, gdy wybiegła Tobie na ratunek. Zajmuje się nią teraz profesor Snape. Niestety dziś nadejdzie pierwsza pełnia. Nikt nie wie, jak ona to przeżyje. Wszyscy mamy nadzieję, że jak najlepiej to zniesie.

Ogromnie się cieszymy (ja, Hermiona i Ron), że się odezwałeś nareszcie!

Harry        .


***

Sara czuła, jak wszystkie jej narządy nabrzmiewają. Skóra na jej ciele robiła się coraz bardziej szorstka, serce biło coraz szybciej a poziom adrenaliny z każdą chwilą wzrastał. Rosła w niej wściekłość, agresja. Była zła. Okropnie zła, na siebie, Syriusza, na wszystkich...

Czuła...

...jej myśli powoli zasłaniała gęsta mgła...

Właściwie, to kim ona jest?..

Czy istnieje?

A może została stworzona po to, by obrócić wszystko w...



...nicość?

***

- Abel, Abel...

Usłyszała czyiś głos z za tej mgły.. Jej głowa była taka ciężka. Chciałaby ją podnieść, ale reszta bardzo lekkiego ciała nie pozwalała jej na to. Nie mogła otworzyć oczu. Właściwie, to nie zdawała sobie do końca sprawy z tego, co się działo...

- Abel, Abel, obudź się, już po wszystkim- odezwał się ponownie ten sam głos..

- Ppppa-n-nie, p-prr...- próbowała odpowiedzieć..

- Spokojnie, nie musisz nic mówić- odpowiedział jej profesor Snape. Sara poczuła, jak czyjeś ramiona ją podnoszą... Nie mogła jeszcze pozbyć się tej irytującej mgły. Chciałaby wstać o własnych siłach- niestety nie miała ich zbyt wiele. Poczuła, że profesor wyniósł już ją na zewnątrz... Nastąpił ogromny zawrót, straszliwie pędząca karuzela. Chyba się teleportują..

Usłyszała skrzypienie drzwi, wielką krzątaninę...

- Profesorze, co z nią?- to był głos Percy'ego.

- Wyjdzie z tego- odpowiedział sucho Snape, gdy kładł ją na kanapie. - Musi teraz sporo odpoczywać, z pewnością nie można narażać ją na najmniejszy wysiłek.

- Ach, Severusie, co my byśmy bez Ciebie zrobili- powiedziała zatroskana Molly Weasley. - Tyle dla niej zrobiłeś..

- Zrobiłem to co należy- odpowiedział profesor. - Będę się tutaj zjawiał przez pierwszych kilka dni co wieczór. Wszystko wygląda na to, że dobrze zniosła pierwszą przemianę. Nie sugerujcie się tym, że jest cała poobijana- do tego niestety będzie musiała się przyzwyczaić.

Artur Weasley spojrzał na Snape'a porozumiewawczo.

- Jeszcze raz bardzo Ci dziękujemy- powiedział.

Snape nie raczył jednak odpowiedzieć. Spojrzał kątem oka jeszcze raz na śpiącą Sarę i rzucił w kierunku Molly:

- Zaraz wyślę jej bagaże, a eliksiry, które zalecam Wam użyć w razie komplikacji zostawiłem już na stole. 

I znikł.

***
Nowa ankieta po lewej stronie- zapraszam do głosowania ;) Ostatnia wyszłą 50:50 tak więc zdania były bardzo podzielone- super! :*

Rozdział 13

Alan Abel stąpał niespokojnie po stopniach schodów hogwarckich. Jego córka była w poważnym stanie, prawdopodobnie jej życie ulegnie zmianie na zawsze. Czy to dobrze, a może źle? Jak to przyjmie Czarny Pan, gdy powróci? Bo...przecież wróci. Alan nie był do końca pewien tego, czy jego córka będzie tak samo ważna jako wilkołak..Wszystko uległo zmianie. Mężczyzna nie potrafił się z tym pogodzić. Nie odwiedził Sary ani razu w Świętym Mungu. Nie mógł na nią patrzeć- czuł jedynie odrazę, obrzydzenie...Miał do niej żal, że wpakowała się w takie kłopoty. Ewidentnie nie zamierzał w tym uczestniczyć. Dziewczyna kompletnie pokrzyżowała mu plany:

- Dzień dobry, Albusie. Prosiłeś o wizytę?- zapytał się, gdy wszedł do gabinetu.

- Witaj, Alanie- odrzekł Dumbledore i spojrzał na przybysza badawczo.- Zależało mi na tym spotkaniu, ponieważ uważam, że jest kilka spraw wartych omówienia...

- Domyślam się, dlaczego mnie tu sprowadziłeś- uciął. - Przejdźmy do konkretów.

- Jak chcesz, Alanie. Otóż chciałbym wiedzieć, jak wyobrażasz sobie dalszą opiekę nad Sarą? Masz już jakiś plan?

- Tak, Albusie. Zrzekam się tego przywileju- odpowiedział z nutką sarkazmu, patrząc mu prosto w oczy. Dumbledore był wyraźnie zasmucony, ale nie wyglądał na zaskoczonego.

- Alanie, przecież to Twoje dziecko- zaczął...

- Nie, Albusie, to nie jest moje dziecko. I nigdy nie było- odpowiedział bez wzruszenia Abel. - Nie mam już w tej chwili najmniejszych oporów. Dzisiaj rano byłem już załatwić tę kwestię w ministerstwie. Powinieneś otrzymać do wieczora propozycję przydzielenia zaufanym osobom opieki nad Sarą. Jeżeli to wszystko, o czym chciałeś rozmawiać, to myślę, że najwyższa pora na mnie.

Dumbledore kiwnął głową z niedowierzaniem i odprowadził gościa do drzwi. Zaskoczeniem dla dyrektora nie była decyzja przybysza, lecz fakt, z jaką łatwością przybyło mu ją podjąć.

***

Zatroskany Percy spoglądał na nieprzytomną Sarę. Niektóre rany zdążyły się zagoić. Na brzuchu pozostały może dwie maleńkie blizny. Jednak te- w okolicach tętnicy szyjnej i na twarzy - pozostaną. Co do tego nie ma wątpliwości. Jednakże dziewczyna mimo tych wszystkich szpecących znamion w oczach chłopaka nadal pozostanie piękna. Nikt o tym oficjalnie nie wspomniał, ale każdy zdaje sobie sprawę z tego, że to sprawka Lupina. Każdy, kto zdążył poznać bliżej Sarę ma do niego żal. Pozostaje pytanie, jak ona na to zareaguje?Czy wg się przebudzi? Minęło już 6 dni od tych tragicznych wydarzeń. Ojciec Percy'ego wspominał, że Alan Abel zrzekł się opieki nad biedaczką. To oburzające... Jak można porzucić swe dziecko w takiej chwili?

***

- Wzywałeś mnie?

- Tak, Severusie. Usiądź, proszę- odpowiedział ze spokojem Dumbledore.

- Postoję - odrzekł Snape. Dyrektor niczego nie skomentował. Popatrzył na nauczyciela i odrzekł:

- Wezwałem Cię, ponieważ nastąpiły pewne zmiany w związku ze sprawą Sary Abel.

Mistrz Eliksirów milczał. Czekał, aż Dumbledore rozwinie swą wypowiedź.

- Alan zrzekł się opieki nad Sarą. Wybór rodziny zastępczej pozostawiono mi. Wobec tego chciałbym się zapytać, czy wziąłbyś ją pod swe skrzydła?

- Albusie- zmieszał się Snape.- Ja nie wiem, czy to dobry pomysł. Nie mam doświadczenia. Ja mogę się nią zaopiekować...medycznie. Zapewnić schronienie, to czego potrzebuje... Ale ojcem jej nie zostanę. Prosisz o zbyt wiele.

- Severusie, mi zależy na tym, by opiekował się nią ktoś, kto pomoże jej uporać się z nową naturą. Tylko Ty będziesz w stanie to zrobić. Uwierz mi, że sprostasz temu zadaniu.

- Ale to nie jest zabawka..to jest dziecko! Dorastająca dziewczynka.. Ja nie potrafię. Ona nie będzie mogła liczyć na to, że będę wobec niej czuły, miły... Nie jestem dobrym kandydatem na opiekuna.

- Ale nikt Cie nie prosi, byś ją wychowywał, tylko abyś się nią zaopiekował. Wychowanie pozostaw mnie- spojrzał na Snape'a znacząco. - Ciebie proszę o fachową pomoc.

- Nie wiem...- Mistrz Eliksirów chwilę się zastanawiał. - W porządku, myślę, że w ten sposób będę mógł pomóc.

- Czyli zostaniesz oficjalnym opiekunem Sary Abel, do chwili, gdy ta ukończy 17 lat?

- Tak, zostanę.

- Doskonale- uśmiechnął się starzec.

***

- Oh... Nie, błagam, to niemożliwe...!

- Uspokój się dziecko, zaraz wszystko będzie dobrze. Spokojnie, proszę...

- O mój Boże! Wybudź mnie z tego snu... NIECH TEN KOSZMAR SIĘ SKOŃCZY!..

- Spokojnie, już, cichutko....

- Mamo, zabierz mnie do siebie!

- Już, już, maleństwo...uspokój się, przyzwyczaisz się....

Sara nie mogła złapać oddechu. Jej histeria i płacz roznosiły się po całym korytarzu. Przerażenie nie znało granic.

A więc już nigdy nie będzie wyglądać tak jak poprzednio? Nigdy w życiu nie będzie już tą samą Sarą?...

Została wilkołakiem. Dobrze wiedziała, że tego nie da się już cofnąć.

***

2 TYGODNIE PÓŹNIEJ

Zasmucona Sara spoglądała w lustro... Była cała blada, jej twarz szpeciła podłużna blizna, która odbierała dziewczynie cały dawny urok. Z ojcem nie widziała się od czasu tego....feralnego wydarzenia. Ani razu jej nie odwiedził. Dziewczyna pogodziła się z tym, że raczej już tego nie zrobi. Nie było jej z tego powodu specjalnie przykro, jednak pewien żal w jej sercu pozostał. Czuła się teraz bardzo osamotniona...

Były wakacje. Sarę pocieszał fakt, że wymieniała listy z Percym, jego rodzeństwem oraz czasami odwiedzał ją Profesor Dumbledore. Mieszkała teraz w domu Profesora Snape'a. Miała tam zostać do najbliższej pełni księżyca, dopóki nie wydobrzeje, potem została zaproszona do Weasley'ów. Jednak po trzech tygodniach pobytu będzie musiała tutaj wrócić...

Choć Sara większość swego życia spędziła w samotności i można by się spodziewać, że powinna się do tego przyzwyczaić, to ogarniała ją w tym miejscu jakaś dziwna pustka. Profesor nie był wobec niej niemiły, nie było jej tu źle.. Nie miała żadnych obowiązków, po prostu musiała sama zajmować się sobą. Całe szczęście, że miał on bogato wyposażoną biblioteczkę. Dzięki temu dziewczyna mogła przynajmniej poczytać ciekawą literaturę. Jednak jej myśli, pustka i samotność nie były spowodowane brakiem zajęć, nudą, czy też faktem, że towarzystwo profesora nie było zbytnio zajmujące, lecz krępujące... Jej smutek wynikał z jednej, prostej i przykrej przyczyny: Syriusz nie napisał do niej ani jednego listu. Może zapomniał już o jej istnieniu? A może coś złego mu się przytrafiło? Nie potrafiła powiedzieć.. Tak bardzo chciałaby mu się zwierzyć, podzielić swym strachem... Jutro nadejdzie pełnia księżyca.. Sara zdawała sobie sprawę z tego, że profesor Snape jest doświadczonym pedagogiem, prawdziwym Mistrzem Eliksirów i z pewnością dokona wszelkich starań, by ulżyć jej w cierpieniu... Jednak każdy organizm jest inny i nigdy nie wiadomo, jak Sara przeżyje swą pierwszą przemianę w życiu... Gdyby mogła o tym powiedzieć Syriuszowi, z pewnością odnalazłby odpowiednie słowa, które dodałyby jej otuchy, sił, może nawet nadziei?

Tak bardzo się bała, co przyniesie jej jutro...

***



Oh, przepraszam Was ogromnie, że tak późno pojawiła się notka, ale jestem teraz cała pochłonięta nauką. W tym tygodniu odbędą się w mojej szkole matury próbne, więc sami rozumiecie...


Bardzo Wam dziękuję za te życzliwe komentarze, czytałam i moderowałam je na bieżąco. Ogromnie przepraszam, że ostatnio nie bardzo na nie odpisywałam, ale wszystko wynika z tego, że doba ma niestety jedynie 24 godziny :(((

Ściskam i dziękuję, że nie zapomnieliście o mnie!

niedziela, 11 listopada 2012

Rozdział 12

Severus Snape snuł się niespokojnie po sali Skrzydła Szpitalnego. Dał ciała. To, co się wydarzyło dzisiejszej nocy jest jego winą. Jak mógł nie zauważyć, przeoczyć fakt, że Sara przez tak długi czas pomagała Blackowi? Jak mógł nie zorientować się, że nie ma jej w zamku? Nie mógł wybaczyć sobie, że jej nieobecność dotarła do niego, gdy chciał zabrać ją na przesłuchanie... Gdyby tylko wcześniej się zorientował, nie doszłoby do tej tragedii. Nie obchodziła go niewinność Blacka, on już się nie liczył. Ważne było, by teraz zapobiec najgorszemu... Niestety najbliższe dni będą decydujące. Nie wiadomo, czy jego eliksir w jakikolwiek sposób zadziała. Czy chociaż w niewielkim stopniu pomoże dziewczynie.. Sara mimo wszystko miała ogromne szczęście, że w porę zjawił się Dumbledore. Gdyby nie on, dementor z pewnością złożyłby na niej swój sławny pocałunek...a wtedy niczego nie udałoby się odratować...

Lupin..Jak on mógł nie zażyć tego cholernego eliksiru? Jego nieodpowiedzialność była w tej chwili zatrważająca. Takie lekceważenie elementarnych zasad jest do Huncwotów bardzo podobne. Szkoda tylko, że cierpią na tym inni.

Spojrzał na nieprzytomną Sarę... Dziewczyna, która odziedziczyła po matce wielką urodę...Jak ona zareaguje, gdy spojrzy w lustro? Z pewnością zostanie jej wielka blizna na policzku. Nie potrafił sobie tego wyobrazić... A on? Jak spojrzy w oczy Alanowi...Dumbledorowi???

 Severus poczuł po raz pierwszy od bardzo, bardzo dawna, że komuś z całego serca współczuje. Było mu wyjątkowo żal uczennicy. Jego litość nie znała granic. Jaka krzywda ją spotkała... i to przez niego. Jak on spojrzy teraz w jej oczy! Będzie musiał jej jakoś to wszystko wynagrodzić..Lecz nie wiadomo, czy będzie miał ku temu okazję...

Ile jeszcze będzie czekał? Snape bardzo się niecierpliwił. Uzdrowiciele ze Świetego Munga powinni być tu już od dawna...

*** 

Percy patrzył jak przenoszą zmasakrowaną dziewczynę do Powozu Świętego Munga. Nie mógł uwierzyć w to co się stało. Co ją skłoniło do tego, by wybiec do Zakazanego Lasu? Pewnie liczyła na to, że nie pozwoli Blackowi uciec. Niestety przestępca był silniejszy. Wyczerpał jej wszystkie siły, a potem pozostawił na pastwę losu. Pozwolił, by dzikie zwierze ją zaatakowało. Jak tak można! Ale czego spodziewać się po szaleńcu...

Co będzie z Sarą? Zdążył jej się uważnie przyjrzeć...Tak bardzo jej współczuł. Miała długą bliznę na policzku, całe ciało poranione, przede wszystkim brzuch. Najgorsza rana znajdowała się w okolicy tętnicy szyjnej... pęknięta czaszka, wykręcona kostka u nogi... Z ranami może jakoś sobie uzdrowiciele poradzą, ale z tym, co się w niej zmienia? Niemożliwe jest, by do końca zapobiec temu, co nieuniknione. Jak ona to przeżyje? Załamie się zupełnie...

***

Harry, Hermiona i Ron siedzieli samotnie na błoniach. Byli w kiepskich, ponurych nastrojach. Zaraz po tym, gdy Harry i Hermiona wrócili do Skrzydła Szpitalnego po uratowaniu Syriusza, znaleziono biedną Sarę. To okropne, co ją spotkało. Tyle czasu udawało jej się ukrywać Łapę, pomagać mu, pilnować go... Była taka zamknięta w sobie, niepozorna, cicha... A jednak tak odważna. Nie zawahała się ani chwili, by wybiec do Zakazanego Lasu...

Gdyby tylko Syriusz wiedział... Nie wiadomo, gdzie on teraz jest, kiedy się odezwie... Jak jej pomóc.

Hermiona była pełna podziwu dla Sary. To niesamowite, że ta skromna dziewczyna uczyniła tak wiele, że potrafiła dochować tak ogromnej tajemnicy, uczynić tyle dobrego. Szkoda jedynie, że jej starania na nic się nie zdały, a jeszcze przez nie jedynie ucierpi...

***

- Panie profesorze- odrzekł Lupin. - Odchodzę. Wyrządziłem krzywdę uczennicy, jeste odpowiedzialny za to, co wydarzyło się dzisiejszej nocy i nie chcę bardziej narażać uczniów. 

- To dobra decyzja Remusie- odpowiedział Dumbledore. - Bardzo mi przykro, bo jesteś wyjątkowo zdolnym czarodziejem, wspaniałym nauczycielem...

- ...nauczycielem, którego obecność z każdą minutą w tym zamku potęguje niebezpieczeństwo!

- NIe mów tak, dobrze wiemy, że to, co miało miejsce nie jest jedynie Twoją winą. Nie powinieneś tak surowo się oceniać...

Nastało pukanie do drzwi. Snape wpadł bez zaproszenia...

- On tu jeszcze jest?- rzucił z pogardą.

- Severusie, doradzam nam wszystkim spokój. Emocje nie są dobrymi przyjaciółmi...

- Nic mnie to nie obchodzi!- zareagował Snape. - Te wszystkie skandaliczne wydarzenia nie powinny mieć miejsca. Jego obecność w tej sytuacji jest krygodna.

- Masz rację Severusie- odpowiedział Lupin. - Właśnie składałem wymówienie. Pozwólcie, że pójdę się spakować- dodał, zwracając się do obojgu rozmówców. 

- Zgadzam się z Tobą- rzekł Snape. - Szkoda tylko, że tak późno na to wpadłeś..

Remus mruknął coś pod nosem przytakująco i wyszedł z gabinetu. Dumbledore spojrzał z dezaprobatą na Snape'a i odrzekł:

- Pragnę Ci przypomnieć, że póki co ja pełnię funkcję dyrektora w tej szkole i to ja decyduję o składzie kadry pedagogicznej.

- Ja zaś wyraziłem już bardzo dawno swe obawy co do zatrudnienia profesora Lupina i jak widać nie myliłem się.

Dumbledore nic nie odpowiedział. Czekał, aż Snape wyjawi powód swego przybycia.

- Chcę poprosić Cię o zgodę- zaczął- na sprawowanie opieki nad Sarą Abel. 

- Severusie, to bardzo szlachetne z Twojej strony- zaczął Dumbledore- jednakże decyzja ta nie należy do mnie, lecz do Alana.

- Dlatego bardzo proszę, byś ją poparł.

- Oczywiście zrobię to. Sara będzie teraz potrzebowała dużo opieki i fachowej pomocy. Uważam to za dobry pomysł. Ale pamiętaj, że nie wiemy jeszcze do końca, jak potoczą się jej dalsze losy. Nie wiemy, jakiego rodzaju pomocy będzie potrzebowała.

- Zdaję sobie z tego sprawę. Ale niezależnie od trudności oferuję swą pomoc. 

- Porozmawiamy jeszcze o tym. Z Alanem.

***

Mało tu Sary. Trochę zawiało nudą i niepewnością. Tak zwany rozdział pod znakiem zapytania. 

Jeszcze nie widzę żadnych głosów w ankciecie dotyczącej pytania, czy Waszym zdaniem Sara zostanie wilkołakiem?

Trzymajcie się ciepło. Teraz zapowiada się dla mnie bardzo pracowity tydzień w szkole. Jestem w klasie maturalnej, więc wybaczcie mi, jeżeli Rozdział 13 pojawi się dopiero za parę dni. Wszystko to wynika nie z braku chęci, ale z braku czasu.

Pozdrawiam!

PS Jeżeli spodobał Wam się mój blog, lubicie czytać moje wpisy i notki, zachęcam Was do zaobserwowania go, polecenia na fb czy do użycia innych, podobnych do tych funkcji. Będę ogromnie uradowana i wdzięczna, za taką formę docenienia :*

sobota, 10 listopada 2012

Rozdział 11

Życie Sary Abel uległo nieodwracalnej zmianie. Wszystko za sprawą jednego człowieka, człowieka, który obudził w niej to co dobre- empatię, chęć zbliżenia się do ludzi i wiarę w to, że życie może mieć jakiś sens. Tym kimś był nie kto inny, a Syriusz Black, z którym nie mogła się dzisiaj zobaczyć. Niestety, ale ostatnie tygodnie były potworne ze względu na panującą kontrolę w zamku. Wcześniej nie raz, mimo próśb Blacka, by tak nie czyniła, wymykała się w nocy by zobaczyć się ze swym przyjacielem. Przyjacielem- jakie to cudowne słowo, niewiarygodnie pozytywnie nakręcające go działania uczucie bycia istotnym w czymś życia. Poczucie, że nie jest się samemu w tym zawirowanym, niekiedy, a nawet nader często okrutnym świecie. Emocje, które nią targały, skłoniły ją do wyjrzenia przez okno, by spojrzeć jeszcze raz w stronę Wierzby Bijącej. Była już głęboka, ciemna noc. Poza nią, pewnie wszyscy spali smacznie w zamku. Gdyby tak można było odnaleźć Pettigrewa, który ponownie uciekł...Wtedy wszystko wyglądałoby inaczej. Mogłaby spotykać się z Syriuszem bez strachu, bez obaw, że najmniejszy błąd może spowodować, że jej go odbiorą. Wtedy mogłaby to zrobić..mogłaby mu wreszcie powiedzieć, jak bardzo jest dla niej ważny... Zawsze to on poruszał ten temat... Syriusz był bardziej otwarty niż ona. Może wiedział? Może zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo jest dla niej ważny?

Rozejrzała się....Wokół panowała absolutna cisza. Jednak..jednak ujrzała go. Serce jej mocniej zabiło. Zobaczyła Syriusza w postaci psa, Harry'ego, Hermionę, Ronalda i....Snape'a? Ale Syriusz jakoś tak dziwnie niespokojnie się poruszał. Rany, gdzie on biegnie? Co? Dlaczego Snape próbuje miotać w niego uroki? Harry, nieee...tylko nie to. Harry ruszył w pościg za Syriuszem. Nie może na to pozwolić!

*** 

Sara biegła w kierunku, w którym ujrzała Syriusza zza okna. Nie może pozwolić, by stała mu się krzywda. Nie teraz, kiedy tak bardzo chciała mu powiedzieć, co do niego czuje. Jak silnie jest z nim związana. Nie może nie zdążyć tego zrobić. Nikt nie ma prawa odebrać jej człowieka, którego...KOCHA. Ruszyła w stronę Zakazanego Lasu... Nie mogła nikogo dojrzeć. Nie wiedziała co robić? Krzyczeć? Wołać go? Co.. Biegła coraz głębiej, nie zważając na to, jak bardzo oddala się od zamku. Była tylko cisza, przerywana przez tupot jej nóg. Sara biegła coraz prędzej, nie oglądając się za siebie. Płakała. Tak rzewnie.. nie mogła go stracić. Za wszelką cenę musiała go odnaleźć i ukryć. Absolutnie nikt nie mógł go jej odebrać. Zrobić mu krzywdy.. na to nigdy nikomu nie pozwoli. 

Nie zdawała sobie sprawy z tego jak długo biegnie... moze 5 minut? Może z godzinę.... była coraz bardziej zmęczona, wyczerpana wycieńczona....Gdy zupełnie opadła już z sił, przystanęła przy jednym z drzew, złapała oddech. 

Rozejrzała się dookoła... Nie wiedziała, w którym konkretnie miejscu jest... Gdy tak się rozglądała nie zdawała już sobie sprawy, z której strony przybiegła, w którym kierunku jest droga powrotna, w którym droga prowadząca dalej... Zaczęła się bać. Nagle usłyszała jakiś szelest. Odwróciła się, i szepnęła:

- Syriusz?

Cisza.... Jedynie charknięcie. To pewnie Black pod postacią psa. Wyszła więc zza drzewa, jednak swego przyjaciela nie ujrzała... Coś, co ją zaatakowało, z pewnością nie życzyło jej dobrze...

*** 

W którym momencie wydała ostatni krzyk? Nie pamiętała... Ból był nie do zniesienia... Czuła, jak wilkołak rani każdą cząstkę jej ciała. Odczuwała ból rozcinanej skóry za każdym razem, jak wbijał szpony w jej ciało... Modliła się do marki jedynie o to, by jej nie ugryzł.. By nie skrzywdził Syriusza... Niech to się wreszcie skończy. Nie mogła już oddychać, dławiła się swymi łzami... Co za ból. Co za okropny ból....Agonia....kiedy ona nareszcie nadejdzie? Umrzeć. Chce umrzeć. Pragnie, marzy (!) jedynie o śmierci... Niech wreszcie nadejdzie. Błagam, kiedy to się skończy?

Ku jej zdziwieniu, chyba ta jedna, jedyna prośba została wysłuchana.. Wilkołak uciekł wyraźnie spłoszony. Może przyszła już ta czarna.. z kosą? A może to ratunek?

W Sarze zatliła się iskierka nadziei. Niestety złudna. Tuż nad jej twarzą pochylił się dementor...


***

No, nareszcie jakaś w miarę dramatyczna notka. Do końca nie jestem z niej zadowolona, ale na początek zapowiedzi kolejnych, równie, a czasem nawet bardziej tragicznych wydarzeń- może być ;)

pozdrawiam i przypominam o ankiecie!

Rozdział 10

Piękny, zimowy pejzaż lutego niech nie przyćmi Twej czujności...

Spójrz w lustro. Czyją twarz zauważysz? Bezwzględną, okrutną... Twarz człowieka pełnego premedytacji, człowieka, bez ideałów, przepełnionego nienawiścią do całego świata. Człowieka czerpiącego radość z zadawania bólu innych. Człowieka uśmiechniętego, porywczego, usatysfakcjonowanego i oddanego swym miernym przekonaniom. Człowieka pełnego pasji i przeświadczonego o swej potędze...

Spójrz w lustro jeszcze raz. Kogo ujrzysz? Człowieka pełnego premedytacji, posiadającego istotny życiowy cel, przepełnionego niechęcią do całego świata. Nie czerpiącego radości z życia, pragnącego zapobiec tragediom, smutnego, opanowanego, zgorzkniałego i całkowicie oddanego swym przekonaniom. Człowieka posępnego, inteligentnego i przekonanego o komplikacjach...

Severus Snape przyglądał się swym obu twarzom, z pozoru podobnym, w istocie różnym. Pierwsza z nich odebrała mu to, co najcenniejsze, dając pozorne szczęście. Druga z nich pomaga zawalczyć o to, co wciąż jest ważne, oddając mu ból, smutek i żal po wielkiej stracie...

***

Od głupiego postępku Syriusza minęło wiele czasu. Dla niego czyn ten mógł mieć tragiczne skutki. Gryfonom zaś uprzykrzył życie niemiłosiernie. Sir Cadogan zastępujący Grubą Damę był najbardziej irytującą postacią portretową w Hogwarcie. Na każdy dzień miesiąća zapowiedział nowe hasło. Co bardziej inteligentny uczeń- zapamiętał te terminy. Inni zaś trzymali się przyjaciół. Neville Longbottom jednak nie miał takiego szczęścia. Jemu zdarzało się nader często wybiegać z pokoju wspólnego w celu poszukiwania swej przekornej ropuchy. Aby jednak zapobiec nieprzyjemnej sytuacji zapomnienia hasła, zapisał sobie wszystkie na karteczce.  Nie przewidział jednak tego, że spacerując po błoniach zgubi swą jedyną deskę ratunku. Nie mógł również spodziewać się, że daną rzecz odnajdzie Syriusz Black...

Mężczyzna wyraźnie uradowany swą zdobyczą oczekiwał Sary. Był pełen entuzjazmu, gdyż dziewczyna przyznała mu, że widziała parszywka któregoś dnia na korytarzu. Jednak ten zdążył jej uciec podążając maleńkimi zakamarkami. Teraz mogli działać wspólnie...

- Nie, Syriuszu, nie zgadzam się!- krzyknęła Sara, gdy uciekinier wyjawił jej swój plan zaraz po jej przybyciu.

- Ale dlaczego nie, rusz głową, to jest dla nas ogromna szansa, nie rozumiesz??- był wyraźnie podekscytowany. - Dzięki temu nie zdąży nam umknąć, osaczymy go! Oboje...

- O nie nie, ja w tym udziału brać nie będę! Stanowczo protestuję, to jest dla Ciebie zbyt ryzykowne. Mogę przeciez wykorzystać do tego Ronalda, nie Ciebie, to w końcu jego szczur!

- Nie żartuj sobie- żachnął się mężczyzna. - Przecież on nawet nie zdaje sobie z niczego sprawy. Dla niego to tylko szczur.

- Błagam Cie- Sara była już wyraźnie przerażona, ale i zrezygnowana. Dobrze zdawała sobie sprawę z tego, co się dziś w nocy wydarzy. 

- Posłuchaj mnie...

- Nie Saro- zaprotestował Syriusz. - To Ty posłuchaj mnie. Wiem, że się o mnie bardzo troszczysz, ale ja nie mam nic do stracenia, rozumiesz? Nic. Dobrze wiem, jakie będą hasła w najbliższym miesiącu, więc albo mi pomożesz, czego nie musisz robić, albo zrobię to sam...

- Skoro tak stawiasz sytuację, zgadzam się- przyznała. - Ale pod jednym, jedynym warunkiem.

- Tak?

- Nie możesz przebywać na terenie zamku w ludzkiej postaci!

- Dobrze.

***

Stała teraz w pokoju wspólnym wyczekując, aż Syriusz wróci z dormitorium. Niepokoiła się coraz bardziej. Zbyt długo to trwało. Nagle usłyszała głośny wrzask Rona. Szybko pojawił się Syriusz pod postacią psa. Otworzyła mu czym prędzej przejście i chciała pobiec wraz z nim, ale dał jej znak by tego nie robiła. z dormitorium wybiegli Ron i Harry. 

- Harry, Ron, co sie stało? Usłyszałam krzyki i od razu tu przybiegłam!- improwizowała.

- Był tu Black- odpowiedział Ron.

- O Boże! To niemożliwe! Jesteś pewien?- grała na zwłokę.

- Ron twierdzi, że tak- powiedział Harry.

- Ron, ale to niemożliwe, on przecież nie miał jak tu się dostać...

- ALE SIĘ DOSTAŁ! Musimy zacząć go szukać- krzyknął Ron. Do pokoju wspólnego zbiegli się już wszyscy.

- Co się stało?

- O co chodzi?...

- skąd te krzy...

- Ron, co jest?

-...ki?

- Black tu był- odpowiedział wszystkim Harry. - Trzeba go szukać, szybko.

- Nie, Harry!- krzyknęła Sara. Wszyscy odwrócili się w jej stronę. Co robić, co robić????!!!! Całe szczęście Hermiona ją uratowała.

- Sara ma rację, on jest niebezpieczny, nie możemy go szukać. Trzeba powiadomić McGonagall. 

- Ja to zrobię- powiedział Percy.

- Pójdziemy z Tobą- dodał Harry, patrząc na Rona. 

Trzeba to przedłużyć jakoś, zagrać na czas, ale jak?

- A kto pojawił się tutaj pierwszy? -zapytała Hermiona.

- Ja- odpowiedziała Sara. 

- I nikogo nie zauwazyłaś?

- Nikogo...

- Nie mamy czasu- wrzasnął Ron.

- Jesteś pewna?- dopytywał  w tym samym momencie Harry. - Żadnego cienia, nic?? Na pewno?

- Oczywiście, gdybym coś zauważyła, powiedziałabym Ci przecież. 

- No dobrze- powiedział Percy. - W takim razie chodźmy już, szkoda czasu. Saro, pójdziesz z nami.

I ruszyli w stronę gabinetu McGonagall.

***

Severus Snape był wściekły. Taka okazja do złapania Blacka! Mógłby się na nim odegrać, zemścić za wszystko... Gdyby tylko te dzieciaki przyszły w samą porę, tyle nie zwlekały... Nawet nie miał prawa żadnemu z nich dać szlabanu, odjąć punktów. Dumbledore byłby przeciwny, argumentując to ich strachem. STRACHEM? I to ma być ten słynny, "waleczny" Gryffindor... Musiał się odegrać, a wydarzyła się ku temu najlepsza okazja. Świeżynka nadal uczęszczała na lekcje dodatkowe. Ba, jedna z ostatnich właśnie odbywała się w tej chwili.

- Abel, z czego przygotowujemy eliksir wielosokowy?

- Panie profesorze, nie przerabialiśmy jeszcze tego tematu- odpowiedziała. 

- Pouczanie nauczyciela nie leży w Twym interesie. Miejże na uwadze fakt, że to ja jestem nauczycielem i mam prawo zadawać pytania, które uznam za stosowane.

- Ale Panie profesorze, one muszą być zgodne z przerobionym materiałem...

- A masz pewność, że w 1 lub 2 klasie nie przerabialiśmy tego tematu w Hogwarcie? Ah, zapomniałem- uśmiechnął się złośliwie- nie jesteś tu od samego początku, więc pytam się, skąd taką pewność możesz mieć?

Sara nie wiedziała co odpowiedzieć. Już chciała zaprotestować i oznajmić, że przeglądała hogwarckie podręczniki i nie było w nich wzmianki na temat eliksiru wielosokowego. Niestety Mistrz Eliksirów ją ubiegł:

- - 10 punktów za Twą nieuwagę, Abel. Rzeczywiście nie było tematu eliksiru wielosokowego. Nie potrafiłaś jednak jednoznacznie stwierdzić, że masz co do tego 100% pewność.  To oznacza koniec dzisiejszych zajęć, na następnych zostaniesz dłużej. Masz przygotować wykaz tematu z pierwszych 3 lat nauki o eliksirach. Żegnam.- dodał z satysfakcją.

Jeżeli Sara kiedykolwiek dopuszczała do siebie myśl, że Severus Snape jest człowiekiem o dwóch twarzach,  to rozwiała już swoje wszelkie wątpliwości. Mistrz Eliksirów był człowiekiem o jednej, despotycznej twarzy.

***

- Nie posłuchałeś mnie..- Sara nie krzyczała, nie miała siły. Była bardzo rozgoryczona, zawiedziona.. Nie zważała już na łzy, które spływały po jej gorliwie policzkach. - Ogromnie się na Tobie zawiodłam. Czy ja kiedykolwiek będę mogła mieć chociaż odrobinę nadziei na to, że po raz kolejny nie zlekceważysz moich próśb, danej mi obietnicy? 

Syriusz milczał, nie wiedział co ma odpowiedzieć.

- Nie, oczywiście, że nie!- kontynuowała. - Bo ja Ci jestem potrzebna jedynie do realizacji Twoich planów. Z moim zdaniem nie musisz się liczyć. Po co? Skoro można wykorzystać czyjeś zaufanie, wiarę.. naiwność...

Podszedł do niej i chwycił jej twarz w obie dłonie przysuwając do siebie. Spojrzał głęboko w oczy i powiedział:

- Saro, zabraniam Ci tak mówić- jego twarz przybrała poważny wyraz.- Nigdy nie chciałem świadomie złamać danej Ci obietnicy. I nie chcę wykorzystywać Cię jedynie do realizacji swych planów. Owszem, jesteś mi bardzo pomocna. Zrobiłaś dla mnie o wiele więcej niż ja sam dla siebie. Nigdy nie będę w stanie Ci się odwdzięczyć. Ale czuję do Ciebie nie tylko niewysłowioną wdzięczność... Jesteś teraz najbliższą mi osobą i nie ważne, czy nasze drogi rozejdą się kiedyś czy nie- zawsze, pamiętaj, zawsze będziesz miała we mnie przyjaciela. A w mym sercu? Do końca pozostaniesz przyjaciółką. 

Dziewczyna była wyraźnie zaskoczona słowami Blacka. On zaś, aby udowodnić swą szczerość, przytulił ją mocno i pocałował w czoło...

Sara nie pamiętała już, kiedy ostatnio ktoś ją TAK przytulił... Musiało to być już baaaaaardzo dawno. Chyba jeszcze jak miała kilka lat..

***

piątek, 9 listopada 2012

Rozdział 9

24 Grudnia, w prześliczny poranek Sara Abel zastała obok swego łóżka zaczarowaną choinkę, a pod nią kilka paczek. Wczoraj zdążyła wysłać wszystkim prezenty od siebie. Nie miała okazji jednak wręczyć jednego.. Ale na to zaraz przyjdzie czas... Święta spędziła jak zwykle w szkole. Odkąd rozpoczęła edukację, nigdy nie wracała do domu, poza okresem wakacyjnym. Przyzwyczaiła się do spędzania czasu z nauczycielami o dość ubogim życiu osobistym. Otrzymywała zazwyczaj jakiś drobny upominek od szkoły oraz 10 galeonów od bogatego ojca. Tym razem, dostała jeszcze 3 prezenty- sweterek od cioci Molly Weasley w kolorze złotym (który bardzo spodobał się dziewczynie), płytę winylową z najpiękniejszymi utworami chóralnymi od Percy'ego, który zdążył zauważyć jej uwielbienie sztuką... Trzecim prezentem był wielki album ze zdjęciami Sary oraz jego autorami: Fredem, Georgem, Ronem, Hermioną, Harrym i Ginny. Każdemu z nich z osobna Sara również podarowała prezent. Ponadto wysłała Państwu Weasley'om po ostrzegaczu humoru, który informował posiadacza o nastroju małżonka. Percy'emu Sara wręczyła osobiście prezent, przed wyjazdem. Była to książka "Sztuka Oklumencji". Chciała mu dać prezent praktyczny, który mógł go nauczyć chronić się przed czyhającymi na niego wścibskimi personami. 

Abel wysłała wszystki darczyńcom listy z podziękowaniami i udała się do Wrzeszczącej chaty...

***

Ostatnie czasy były dla niej i Syriusza wyjątkowo trudne. Spekulowało się, że pozostał on w kraju i zaostrzono "środki ostrożności". Nie można było teraz samotnie spacerować po błoniach, poza weekendami. Sara musiała więc odwiedzać znajomego jedynie w Soboty i Niedziele. W święta był wyjątek. Poza tym nikt nie przywiązywał teraz do tego większej wagi- wszyscy byli bardzo pochłonięci przygotowaniami. 

Syriusz nie spodziewał się wizyty Sary, aczkolwiek maleńki pakuneczek na stole sprawiał wrażenie, jakby liczył na te odwiedziny. Gdy ujrzał ją odwrócił się w jej kierunku, jakby zakłopotany. Nie wiedział, jak się zachować, były to jego pierwsze święta na wolności od 12 lat... Sara zauważyła konsternację mężczyzny i pierwsza się z nim przywitała:

- Wesołych Świąt Syriuszu...

- Wszystkiego Najlepszego Saro- odpowiedział. Spojrzał na nią i dodał- tak się cieszę, że tu jesteś... Wiesz, mam nawet coś dla Ciebie.

Podarował jej ten mały, podłużny pakunek:

- To jest samopiszące pióro- poinformował ją o zawartości. - Wiem, że to nic wielkiego może, ale wiem o Tobie tak niewiele... Jedynym moim punktem zaczepienia była Twoja skłonność do pisania.

- Dziękuję Syriuszu, to przepiękny prezent. Pióro jest cudowne- autentycznie się ucieszyła i spontanicznie przytuliła się do Blacka. Gdy po czasie zwolnili uścisk, oznajmiła:

- Też coś dla Ciebie mam- i podała mu niewielką paczuszkę. Syriusz otworzył i oniemiał z zachwytu. Zawartość tego niewielkiego pudełeczka to był...wykrywacz zagrożenia!

- Jesteś niesamowita... I bardzo inteligentna. Ogromnie Ci dziękuję, za ten prezent!

- Pomyślałam, że dam Ci coś pożytecznego... Byś był bardziej bezpieczny. 

Usiedli razem przy stole, Sara rozpakowała potrawy świąteczne, których zdobyła nieco od Hogwarckich skrzatów. Oboje podzielili się opłatkiem i długo rozmawiali. Ostatnio bardzo dobrze im się dyskutowało. Syriusz coraz lepiej się czuł, towarzystwo dziewczyny dodawało mu więcej wiary, entuzjazmu. Częściej się uśmiechał, opowiadał ciekawe, zabawne historie na temat swych dawnych wybryków z Jamesem Potterem. Dzisiejsza rozmowa też opierała się na tych opowieściach. Syriusz poruszył jednak ten temat z innych powodów- Święta Bożego Narodzenia to okres, w którym brakuje niektórych w naszym życiu. W ten oto sposób przeszedł do tematu matki Sary...:

- Była aurorem- odpowiedziała zapytana. - Została zamordowana przez Voldemorta...

- Twoja mama?- zapytał zdziwiony Syriusz.... - Słyszałem o jednej z francuskich aurorek. Podobno strzegła tajemnicy *Twierdzy Ofiar...

- To właśnie ona... Niestety, to prawie wszystko co o niej wiem- westchnęła..

Syriusz zamyślił się na chwile. On wiedział teraz już o wiele więcej o historii jej rodziców. Jednak nie powinien jej o wszystkim mówić..Chwilę przeanalizował to i odrzekł:

- Nasłuchałem się nieco o Twierdzy Ofiar. Uwierz mi, bycie kimkolwiek w tym miejscu było wysoce niebezpieczne i wymagało sporej odwagi. Na Twojej mamie można by powiedzieć spoczywała największa odpowiedzialność, co wiązało się ze sporym zagrożeniem. Z tego co wiem, to działała dość długo i aktywnie. Słynęła z niesamowitego instynktu i ogromnego talentu. Zdążyła uczynić wiele dobrego. Pomogła wielu ludziom, którzy pewnie do dziś wspominają jej imię..Zalazła Voldemortowi nieźle za skórę, pokrzyżowała mu wiele planów i uratowała tym niejedno istnienie. To zaszczyt być jej córką.

Sara uśmiechnęła się. Była zaskoczona. Nie zdawała sobie dotąd sprawy z tego, jak bardzo ważną rolę pełniła jej mama. Syriusz wiedział o niej istotnie sporo. Poza tym zaufała mu do pewnego stopnia.. Może jednak warto zrobić krok dalej? Odważyć się wyznać to, co gnębi ją od wielu lat?

- Syriuszu, mogę Cię o coś zapytać?

- Oczywiście. 

- Czuję...od mojego ojca emanuje jakby zła energia. Z jego oczu bije takie okrucieństwo...tak ogromna zawziętość. Kiedyś myślałam, że postrzegam to tylko ze względu na brak porozumienia z nim.. teraz jestem już niemal pewna, że to nie ja jestem tego przyczyną. Podsłuchałam kiedyś jego rozmowę, że urodziłam się..naznaczona? Coś mniej więcej w tym stylu.. Wiesz może, co to oznacza?

Syriusz był wyraźnie zszokowany, chwilę myślał, nim udzielił jej odpowiedzi...

- Saro- zaczął- o ile mi wiadomo, nie jestem pewien czy dobrze się orientuję, dlatego nie bierz moich słów za bezwzględną rację- naznaczenie jest rodzajem przeznaczenia. To tak, jakby z góry były określone najważniejsze wydarzenia w Twym życiu, jakby przewidziano, że w Twej przyszłości pojawią się konkretne osoby, które będą miały na Ciebie znaczący wpływ. Widzisz, to może brzmieć dość zwyczajnie... Gdyby nie to, że najważniejszym aspektem naznaczenia jest fakt, że pojawia się ono raz na stulecie u jednej osoby i zwiastuje, że pewna część jej życia będzie związana z ogromnym bólem, cierpieniem, skutki niektórych decyzji mogą okazać się tragiczne. Z pewnością w Twym życiu będą miały miejsce dramatyczne wydarzenia.. Jednak naznaczenie nie jest wyrokiem, ponieważ to nadal od Ciebie zależy, jakie będzie zakończenie Twej historii...

***

Minęła już godzina 16.00. Sara szykowała się na szkolne spotkanie wigilijne.. Była w kiepskim nastroju. Nie przez to, co powiedział Syriusz, ponieważ przeczuwała swój los w ten sposób, poza tym jego szczerość była bardzo pomocna. Wiedziała już, że życzy jej dobrze z całego serca. Nawet ostatnio bardzo starał się zachowywać wobec niej uprzejmie, ona zaś to odwzajemniała. Bardzo dobrze czuli się w swym towarzystwie. I to była pośrednia przyczyna jej smutku- fakt, że na dzisiejszej uroczystości go zabraknie. Myśl, że te święta spędzi sam jak palec. I nie pocieszyły jej nawet słowa Blacka, że i tak odwróciła jego Boże Narodzenie do góry nogami. Że niezwykłą odmianą dla niego są jej odwiedziny. Że po raz pierwszy od wielu lat ktoś złożył mu życzenia. Ktoś dobrze mu życzył....

Syriusz wspomniał również o anonimowym prezencie, który zrobił Harry'emu- nowej miotle. Sarę zastanawiało, jak udało mu się zdobyć swe pieniądze i kupić Błyskawicę oraz pióro. Odpowiedzi jednak nie otrzymała.

***

Wiem wiem, notka troszkę nudna, ale nie miałam dzisiaj prawie cały dzień internetu, potem nie było mnie w domu, a teraz jest potwornie zmęczona, dlatego musicie mi wybaczyć :(

Notka dedykowana jest Hermionie Granger, za tę wiarę, którą mi okazała w ostatnim komentarzu

oraz

Arvis, która stale motywuje mnie do działania.

DZIĘKUJĘ WAM DZIEWCZYNY!

* Twierdzę ofiar wymyśliłam na potrzebę opowiadania. Jest to miejsce, w którym ukrywano wrogów Voldemorta, oraz jego ofiary. Ponadto opiekowano się tam wieloma poszkodowanymi, w obawie, że Lord powróci by ich zamordować. Twierdzy strzegły liczne zabezpieczenia, strażnik tajemnicy, którym była Izabela, mama Sary, oraz rzesza autorów sprawująca aurę.

PONAWIAM ZAPROSZENIE DO UDZIAŁU W ANKIECIE!