wtorek, 6 listopada 2012

Rozdział 2

Minęły już pierwsze dni nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Sara przebudziła się w Sobotni poranek i spostrzegła, że do prywatnych lekcji eliksirów zostało jej 30 minut. Przegapiła śniadanie. Po raz pierwszy, odkąd zamieszkała w dormitorium, przespała całą noc. Nie śpieszyło jej się do jedzenia, to też nie biegła w pośpiechu do Wielkiej Sali, ale spokojnie ubrała się i przygotowała na zajęcia. Szukając z torbie swych starych podręczników znalazła zdjęcie swej matki...Coś ją tknęło. Była taka piękna. Miała kręcone włosy, tak samo ciemne jak Sara.. Jednak w jej wyglądzie było coś szlachetnego, nieskażonego.. Sara miała w sobie zbyt wiele z ojca. Jej uroda była o wiele bardziej buntownicza od urody matki, Izabeli..  Schowała zdjęcie do torebki i pobiegła na lekcję...


Gdy dobiegła do gabinetu profesora Snape'a i otworzyła drzwi, spostrzegła, że nikogo z nim nie ma. Postanowiła poczekać więc na zewnątrz, przekonana o tym, iż nauczyciel z pewnoście będzie szedł korytarzem i zauważy ją tuż przy wejściu. Sara miałą rację. Profesor Snape podszedł do drzwi, otworzył je, spojrzał na nią, i odrzekł:
- Zapraszam.

Sara posłusznie weszła do gabinetu, usadowiła się na jednym ze stolików i zaczęła się rozpakowywać. Nie spostrzegła, że zdjęcie jej matki upadło na podłogę. Całkiem rozkojarzona podała Mistrzowi Eliksirów swój stary podręcznik z zaznaczonymi tematami, których jeszcze nie przerobiła. 

- Dziś nauczymy się ważyć eliksir skurczający. Weź potrzebne rzeczy ze schowka i zaraz wracaj- powiedział, jak zwykle niewzruszony. Sara udała się na zaplecze i wzięła stamtąd potrzebne składniki: korzonki stokrotek, figi, dżdżownicę, śledzionę szczura oraz sok z pijawek. Wróciła do klasy i przeczytała sposób przyrządzania wywaru. 

- Panie profesorze?
- Słucham
- W podręczniku nie jest napisane, czy powinniśmy wrzucić żywą dżdżownicę, czy martwą...- Sara wyraźnie była już zestresowana...
- Oczywiście, że martwą dżdżownicę. Żywą dodajemy do eliksiru o odwrotnych właściwościach niż eliksir skurczający- odpowiedział nauczyciel.

Sara zgodnie z instrukcją przygotowywała wywar. Gdy był już gotowy, poinformowała o tym Snape'a.

Mistrz Eliksirów udał się na zaplecze, po czym wrócił ze sporym szynszylem i podszedł do Sary:

- Teraz przekonamy się, na ile skuteczny jest Twój eliksir- powiedział tonem powodującym napięcie. Jednym ruchem różdżki wlał kilka kropel szynszylowi do ust, po czym futrzak zmienił swą objętość do rozmarów niewielkiej myszy. Sara wyraźnie się ucieszyła. Nauczyciel spojrzał na nią z zaciekawieniem, po czym zapytał się:

- Ile zostało czasu do końca lekcji?
- ok. 15 minut, Panie Profesorze.
- W takim razie możesz posprzątać i iść z powrotem do dormitorium.
- Dziękuję, Panie Profesorze.

Sara zrobiła to co nakazał jej Snape, po czym udała się do dormitorium. Dodatkowe zajęcia z profesorem Lupinem odbyły się wczoraj, więc ze spokojem mogła dziś wraz z .pozostałymi uczniami Hogwartu udać się do Hogsmeade. Gdy wypakowała swe rzeczy z torby, by móc ją zabrać ze sobą spostrzegła, że brakuje jej zdjęcia... Jedynym miejscem, w którym mogła go zgubić, była klasa eliksirów. Dziewczyna, chcąc odzyskać jedyną pamiątkę po matce pobiegła czym prędzej do gabinetu profesora i zapukała do drzwi. Otworzył jej po dłuższej chwili.

- Coś się stało, Panno Abel?- zapytał podejrzliwie.
- Profesorze, zastnawiałam się, czy nie zgubiłam przypadkiem w pańskiej klasie zdjęcia mojej mamy...- oczy Sary zaszkliły się. Mistrz Eliksirów spojrzał na nią przenikliwie, po czym odparł:
- Wejdź i sprawdź.

Otworzył jej drzwi, a uczennica zaczęła rozglądać się rozpaczliwie po sali i wzrokiem poszukiwać zguby. Niestety nie znalazła fotografii... Spostrzegła, że okno sali jest otwarte. Zdjęcie mogło więc podmuchem wiatru zostać wywiane z sali. Przepadło. Załamana dziewczyna przeprosiła nauczyciela za najście. Nie miała ochoty iść do Hogsmeade, ale z drugiej zaś strony nie cieszyła się na myśl o pozostaniu w zamku, w którym nadal tak nieswojo się czuła. Spacerowała więc po wiosce, bez żadnego większego celu, zasmucona, zrezygnowana. Po raz pierwszy od dłuższego czasu zapłakała. Była tak rozgoryczona.. Czuła się taka winna, a zarazem taka bezradna w swym cierpieniu. Niedaleko spostrzegła starą, opuszczoną chatę. Z pewnością to była TA chata. Wrzeszcząca Chata. Podobno jest to nawiedzone miejsce przez duchy. Sara poczuła potrzebę doświadczenia czegoś nieznanego. Przeskoczyła przez ogrodzenie i podbiegła do drzwi. Chwilę się wahała, czy je uchylić, czy wejść do środka. Może jednak zrezygnować? Dziewczyna jednak nie słyszała żadnych głosów. Otworzyła drzwi. Przeraźliwie zaskrzypiały. Weszła do środka. Było tam strasznie ponuro, mnóstwo kurzu i brudu. Z pewnością nigdy tutaj nie przebywał od wielu, wielu lat. Jednak...
Sara spostrzegła mokre plamy. Były to ślady prowadzące po schodach w górę. Podążyła za nimi. Tropy prowadziły do drzwi jedynego pokoju na poddaszu..Uchyliła je lekko i weszła do środka. Podeszła do okna, gdy nagle zorientowała się, że nie rozejrzała się dokładnie po pokoju.... Usłyszała skrzypienie do drzwi i ciche, miarowe kroki w jej kierunku. Potem była już tylko ciemność...

***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wszelkie reklamy w zakładce SPAM ;) Za komentowanie z góry dziękuję :*