czwartek, 31 stycznia 2013

Rozdział 2

- Ja nie wiem jak to możliwe! - zarzekała się Samanta. - Nikt w mojej rodzinie nie był jeszcze w Slytherinie, a wiele osób ode mnie z rodziny uczyło się w Hogwarcie. 

- My się nie uczyłyśmy tutaj, więc nie możemy się zarzekać. Wcześniej nie miałyśmy żadnych powodów do jakichkolwiek przypuszczeń, Sam - odpowiedziała Clara.

- Nieprawda- zaoponowała. - To się czuje. Fakt, że pójdziesz do Rawenclawu nie był dla mnie zaskoczonym- bardzo interesuje Cię nauka, a panikujesz w sytuacji zagrożenia.

- Ty też nie grzeszysz zbytnią odwagą Sam- stwierdziła Vanessa- ale jesteś bardzo przebiegła i potrafisz się w życiu ustawić. To są cechy bardzo bliskie Slytherinowi.

Samantha nic nie odpowiedziała na te słowa. Zlekceważyła je swym milczenie, obróciła się napięcie i poszła do lochów. Fakt, że trafiła do Slytherinu nie był miernikiem jej dzielności. Przeczytała dokładnie książkę biograficzną Severusa Snape'a, by zdać sobie sprawę z tego, jak bardzo życie weryfikuje wszelkie założenia. Wbrew pozorom to on wykazał się największą odwagą 10 lat temu, spełniał ogromnie istotną rolę i chwała mu za to- a pewnie nie raz usłyszał, że jest tchórzem.

Chciała przejść przez portret, ale Rycerz w złotej zbroi jej nie przepuścił:

- Hasło

- Eee... jestem tu nowa...

- Błędne, musisz czekać na kogoś kto Cie wpuści.

- Ale to nie było moje hasło! Mówiłam tylko, że jestem tu nowa, dlatego mogę nie znać hasła.

- Trzeba było słuchać, co mówi prefekt naczelny. Ale Wam, nowym, wydaje się, że skoro jesteście tu pierwszy raz, możecie działać wbrew zasadom. 

- A Tobie wydaje się, że skoro jesteś jakimś tam rycerzykiem w portreciku, to możesz o wszystkim decydować. Ciesz, ciesz się chwilową władzą, to pewnie jedyna przyjemność, która Ci w życiu pozost....

- Yhm, yhm...- rozległo się ciche chrząknięcie zza pleców Samanthy. Dziewczyna zdezorientowana odwróciła się w kierunku źródła dźwięku i zamarła.

- -10 punktów dla Slytherinu- rzekł Malfoy.

- Za co, Panie profesorze?

- Za arogancję- odpowiedział krótko. - Severus.

Na te hasło odsłoniła się dziura w portrecie. Draco Malfoy wskazał uczennicy by przeszła pierwsza, a ona zdecydowała się nie protestować. W pokoju wspólnym panował absolutny chaos, który nagle znikł, gdy uczniowie spostrzegli, że do środka wszedł dyrektor.

- Dobry wieczór- powiedział.

- Dobry wieczór- odpowiedzieli nieskładnie.

- Proszę usiąść.

Wszyscy uczynili jak im nakazał. Samantha znalazła miejsce na kanapie obok krótko ściętej blondynki i usiadła koło niej. Malfoy krążył po pokoju. Miał nieprzeniknioną minę. Zgrywał poważnego dyrektora, zachował się wobec niej tak, jakby to on był nieskazitelny, a ona źle wychowaną, rozkapryszoną, pustą dziewuchą. Tylko z ich dwojga to ona znała jego historię i bardzo dobrze wiedziała, że kto jak kto, ale ten człowiek nie ma prawa w taki sposób się do niej odnosić, ani w żadnym przypadku oceniać jej zachowania.

-  Przyszedłem tutaj dopiero teraz, ponieważ jesteście dorośli i niewiele mam Wam do powiedzenia- powiedział beznamiętnym tonem. 

- Mam nadzieję, że włożyliście trochę wysiłku i zapoznaliście się z regulaminem szkoły. Przypominam jedynie, że jego ewentualna, NIEDOPUSZCZALNA nieznajomość nie zwalnia Was z przestrzegania zawartych w nim zasad- tu spojrzał na Samanthę. Dziewczyna nie spuściła wzroku, a wręcz rzuciła mu wyzywające spojrzenie. Odwrócił się więc w kierunku pozostałych i kontynuował:

- Nagminne nierespektowanie akademickich zasad będzie skutkowało oddaleniem ze szkoły. Ja jestem nie tylko Waszym dyrektorem, ale również opiekunem tego domu. Więc będę miał szczególne oko na Was. Jeżeli ktoś miałby jakieś ISTOTNE pytania bądź problemy, czekam na niego w gabinecie. Dobranoc.

To powiedział i wyszedł.

- Mówił tak, jakbyśmy potrzebowali niańki- odezwał się sarkastyczny, niski, melodyjny głos. 

- Najwyraźniej- odpowiedziałą Samantha przystojnemu brunetowi.

- Jestem Dominic - przedstawił się.

- Samantha- odpowiedziała dziewczyna.

- Samantha Whiskerd, o ile mnie pamięć nie myli?- zapytał niby uprzejmie.

- Pamięć? To my się wcześniej znaliśmy.

- Nie sądzę- odparł. - Chociaż ja znam Ciebie- odrzekł, wstał i odszedł do swojego dormitorium.

Samantha chwilę siedziała na kanapie, zastanawiając się nad stanem zdrowia psychicznego tego chłopaka. Przez chwilę miała wrażenie, że ingerował w jej myśli...
..ale tak jej się tylko wydawało. Szybko uświadomiła sobie, że profesor wywoływała ją na środek wielkiej sali, stąd pewnie chłopak ją skojarzył. 

Tani chwyt. A wszystko po to, żeby zrobić wrażenie.

***

No, i jest notka. Teraz już Arvis wiesz, z kim spiknę Drakusia? xD

Ściskam Was <3 Liley, spokojnie, Syriusz będzie odgrywał tutaj istotną rolę.

To nie będą spokojne czasy... 10 lat to zbyt wiele szczęścia.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Teraz posty będą pojawiały się bardzo rzadko- mam szlaban do końca maja na kompa. Ale jak coś to będę pisać w szkole i kiedy rodziców w domu nie będzie. Do kiedyś :*

niedziela, 20 stycznia 2013

Rozdział 1

Cztery studentki weszły do jednego z przedziałów, w pośpiechu chowając swe bagaże. Dwie blondynki usiadły obok siebie, a naprzeciw nich miejsce zajęła brunetka.

- Boże, tak mnie zżera stres, że chyba zaraz zemdleję- jęknęła najniższa z nich, blondyneczka.

- Wyluzuj, Clara- odezwała się druga, również blondynka.

- Nesca robi uzdrowiciela, więc nie masz się czego bać - uśmiechnęła się brunetka i zaczęła wyjmować swoje przybory do malowania.

- Nie za dużo tej tapety, Sam? Zamiast mleczka do demakijażu trzeba będzie Ci szpachlę kupić- zaśmiała się Vanessa.

- Z naszej trójki chyba tylko ja jestem naturalna- powiedziała Clara rozsądnym tonem.

- Najwyższa pora znaleźć Ci chłopaka- odpowiedziała bez skrępowania Nesca.

- Nie ma mowy- zaoponowała blondyneczka.

- Oj tam, przydałoby Ci się coś do przytulenia- zażartowała Sam.

- Podobno dyrektor to niezłe ciacho- puściła oczko Clara.

- To Draco Malfoy- mina Sam zrzedła. - Lepiej sobie takich odpuszczać...

- Dlaczego?- zapytała naiwnie Clara.

- Dlaczego?- zdziwiła się Vanessa. - Nie słyszałaś nic o nim?

- To śmierciożerca- przerwała koleżance Samantha. - Naprawdę nic o tym nie wiedziałaś?

- Oczywiście, że wiem- żachnęła się Clara- ale podobno w decydującej chwili przeszedł na naszą stronę. Poza tym jest w przyjaźni ze słynną Abel.

- Co nie zmienia faktu, że ma naprawdę mroczną historię- stwierdziła Samantha z powagą.

- Mrok jest sexy, Sam- uśmiechnęła się figlarnie Nesca. - Poza tym Tobie też by się przydał jakiś lovelas.

- Wystarczy mi Arnold...- dziewczyna uśmiechnęła się na myśl o swym ukochanym misiu.

***

- Clara Broadfield- rozległ się głos Tiary. Dziewczyna pokornie usiadła na stołku, a rudowłosa profesor tylko musnęła starą Tiarą jej włosy.

- Ravenclaw!

- Vanessa Preis...

.
...
...

- GRYFFINDOR!

- Samantha Whiskerd!

Gdy dziewczyna zajęła miejsce na stołku była niemal pewna, że w jej przypadku ogłoszenie przydziału również zajmie ułamki sekund... jednak tiara okazała się nieco bardziej wygadana...

- Jesteś bardzo przebiegła i cwana- westchnęła...- ale wiesz co to przyjaźń i w istotnej sprawie stoisz na straży moralności...Twoja dusza jednak ma swą mroczną tajemnicę.. Nie potrafisz prosić o pomoc.

SLYTHERIN!

- SLYTHERIN?- pisnęła brunetka.

- Jakieś wątpliwości?- jęknęła stara tiara.

- Nie..- skłamała i ruszyła w stronę stołu Ślizgonów.

***




10 lat później...

- Syriusz...- Sara była wyraźnie zestresowana. - Jesteś pewien, że tego właśnie chcesz? Że jest to nam potrzebne? 

- Oczywiście, kochanie- odezwał się uśmiechnięty od ucha do ucha mężczyzna. 

- Jak dotąd wiedliśmy spokojne życie bez tego papierka...

- Ale kto wie? Może właśnie tego oczekuje od nas los, a w zamian otrzymamy to, czego najbardziej pragniemy? - odpowiedział z nutką nadziei w głosie...

Sara już otwierała usta w odpowiedzi, gdy rozległ się dzwonek do drzwi. Do willi weszła ciężarna Hermiona Granger.

- Cześć, Hermiona- rzucił Black łobuzersko.

- Ty jeszcze tutaj? Sio mi stąd i to już! Nie możesz zobaczyć Panny Młodej w sukni ślubnej!

- No już idę już idę- odrzekł krótko i uciekł przed karcącym spojrzeniem Hermiony.

- A Ty siadaj- rzekła uprzejmie Hermiona do Sary- zaraz zrobimy Cię na bóstwo!

Dziewczyna tylko uśmiechnęła się bezradnie i usadowiła przy toaletce...

***

- Gdzie Draco, gdzie Draco? Powinien już tu być- jęczała rozhisteryzowana Sara...- Ma mnie poprowadzić do ołtarza....

- Spokojnie! Saro- uśmiechnęła się Hermiona- ma jeszcze dwie godziny, poza tym jest przed gankiem...

- Ok świadkowie... Ty jesteś, a gdzie Harry?

- Jest już na miejscu, razem z Ronem siedzą w salonie- uspokajała Sarę przyjaciółka. - A Ty się rozluźnij, to Twój dzień!

***

- Bo wiesz...z miłością, George, jest tak- rozwijał swą wypowiedź wstawiony Ron- że albo od razu to poczujesz, albo n-nnnieee, i nnni-c nie p-poradzi-isz...

- Ron, Ron, Ty już tyle nie....

- Widzisz! Jakby nie Hermiona, to ż-żadna-a in-na!... A popatrz na blondasa....niedługo trzydziecha stuknie, a on? Obijaaaa sie, ale baby nie znaj...

Draco uśmiechnął się szyderczo do pozostałych udając przed Ronem, że niczego nie słyszy.

- Haha, widzę, że ktoś tu się cudownie bawi!

- Proszę, proszę, co za zaszczyt, Pan młody w nasze skromne progi zawitał!- Krzyknął rozochocony George w stronę Syriusza.

- Nieco stary ten Pan młody- zaśmiał się Harry.

- Dobra dobra, dla mnie czas przynajmniej się zatrzymał... Widzę, Harry, pierwsze zmarszczki..bo osiwiałeś już dawno dawno temu :p

Wszyscy ryknęli śmiechem!

- Ej, Draco!- Syriusz usiadł obok całkowicie trzeźwego blondyna. - Jak tam, udało Ci się załatwić wszelkie formalności?- zapytał już całkiem poważnie.

- Tak - odpowiedział Malfoy. - Od Października otwieram Wyższą Szkołę Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. 

- A jak tam porozumienie z kadrą?

- Percy jest świetnym dyrektorem. Trzeba przyznać, że doskonale przygotował wszystkich nauczycieli na pogodzenie prowadzenia szkoły z wyższą uczelnią. Większość z nich nawet zgodziła się objąć stanowiska w obu miejscach, co bardzo nam wszystko ułatwia. 

- O tak tak, to najlepsza decyzja jaka mogła w obecnych czasach zapaść. Hogwart to świetne miejsce na naukę. Od lat jest w nim tak wiele niewykorzystanej przestrzeni...nareszcie ktoś się tym zajął. Słyszałem, że Harry zgodził się przeprowadzać od czasu do czasu specjalne wykłady z Obrony?

- Zgodził. Oczywiście na tyle, na ile mu na to czas pozwoli. Ale dobrze, że będzie mógł od czasu do czasu u nas gościć. Jest autorytetem dla wielu osób- blondyn spojrzał w stronę Pottera zajętego rozmową z Ginny..

Do obu mężczyzn podeszła Panna Młoda. Ucałowała swego męża, podeszła do Dracona i uśmiechnęła się do niego szeroko.

- Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że tu jesteś- powiedziała, na co oczy młodzieńca rozbłysły. Odwzajemnił swój uśmiech i odpowiedział:

- Zawsze możesz na mnie liczyć...

***

czwartek, 17 stycznia 2013

Uwaga xD

Za tydzień ferie- obiecuję wielki powrót :)

Z historią depresji Dracona Malfoy'a i jego decyzji.

Ściskam :*

wtorek, 8 stycznia 2013

Coś o mnie!

Zapraszam Was wszystkich bardzo serdecznie do odwiedzenia posta, w którym zawarłam swoje ostatnie niewielkie przemyślenia, dodałam parę zdjęć ze Studniówki oraz filmiki ze swym śpiewem ;) Mam nadzieję, że odwiedzicie i skomentujecie, pozostawicie po sobie ślad, który doda mi motywacji do dalszego działania :*

Bardzo dziękuję, że tak wiernie czytacie opowiadanie ;)

Nie zamierzam go na razie kończyć. To nie jest byle jaka bajka, która kończy się ślubem, a następnie wszyscy żyją długo i szczęśliwie. Nudnie!

kliiiikkk---------------------------------> Ja

:)

Zapraszam do subskrypcji mojego kanału na youtube.com

Pozdrawiam i ściskam mocno! :*


poniedziałek, 7 stycznia 2013

Rozdział 33

Co byście zrobili, gdyby dobiegła końca Wasza życiowa tragedia? Gdyby nareszcie najgorsze Twe utrapienie przeminęło i nowy zalążek nadziei obudził się w Twym sercu na nowo? 

Piękna, młoda dziewczyna właśnie unosiła się wysoko. Czuła ten błogi stan... Katharsis, Nirvana? Coś w tym stylu... Chciała wznieść się coraz wyżej, jak najwyżej, dostrzec, co jest przyczyną jej cudownego stanu. Być może odnajdzie tam tę drugą, szczęśliwą cząstkę siebie?

Lecz im wyżej się chciała wznieść, tym bardziej opadała. 

A błogi stan zamieniał się w coraz gorszy ból w okolicach klatki piersiowej...

zaczęła się dusić..

- Saro! Sarenko!- słyszała paniczny, ukochany głos. 

- Juz dobrze, już jesteś z nami...

Otworzyła oczy. Znajdowała sie w miejscu, które bardzo dobrze pamięta- w sypialni Syriusza na Grimmauld Place.

- Syriusz co...

Nie dokończyła. Spojrzała na swego ukochanego, który wyglądał identycznie, jak wtedy we Wrzeszczącej Chacie, kiedy zobaczyła go pierwszy raz.

- Byłaś w śpiączce 5 dni. Leczyli Cie lekarze medycyny- mugole. Miałaś, jak to oni nazwali? Chyba ranę mechaniczną.

- Tak tak, coś się w tym orientuję- odpowiedziała zaskakująco płynnie. Próbowała się podnieść, ale Syriusz jednym ruchem ręki ją zatrzymał.

- Nie możesz teraz się przemęczać...

- Syriusz, juz inaczej wyglądasz...- powiedziała wreszcie.

- Wiem, Saro. Voldemort nie żyje i przybrałem ponownie swą właściwą postać.

- A ja?
  
Oczy Sary wyrażały przerażenie, na myśl o tym, że mogłaby teraz ponownie obudzić się z blizną na buzi.

- Ty wciąż jesteś taka, jaką Cię ostatnio widziałem. Nie zmieniłaś się... I ja się nie zmienię, dopóki nie osiągniesz mojego biologicznego wieku. Wtedy zestarzejemy się razem- dodał z uśmiechem na twarzy i pogłaskał ukochaną po policzku.

- I wojny już nie ma?

- Nie ma wojny, kochanie- mówiąc te słowa pocałował ją w czoło.

Teraz już wszystko będzie dobrze.

PRZEPRASZAM
przepraszam
i jeszcze raz

PRZEPRASZAM

że tak długo nie pisałam ;)

Ale obiecuję, to jeszcze nie koniec opowieści ;)

!!

Szczęśliwego Nowego Roku :*

piątek, 4 stycznia 2013

Uwaga

Nowy rozdział myślę, że pojawi się albo w sobotę, albo w niedzielę. Ponieważ w sobote studniówka ;)