czwartek, 27 grudnia 2012

Rozdział 32


Mijały miesiące, Sara i Syriusz tworzyli własne oddziały, wskrzeszali coraz to nowszych wojowników, oraz zgłębiali oboje tajniki Twierdzowskiej magii. Strażniczce udało się powołać do życia szpiegów, którzy dostarczali jej wielu istotnych informacji. Np. takich, że dokładnie za dwa dni w Hogwarcie miała stoczyć się decydująca bitwa.

Strażniczce można więcej, duchom Twierdzy również. Stąd też brak zdziwienia ze strony Syriusza, że w taki łatwy sposób zdobywają tak cenne informacje. Być może ma to również związek z wgląd w przeznaczenie- w końcu Sara wciąż jest naznaczona, a część jej losu w dużej mierze zapisana.

Syriusz starał się wspierać ukochaną w jej poczynaniach. Nie było to już tak łatwe, jak mogłoby być wcześniej, ponieważ Sara odnosiła się do niego z większym dystansem. Między nimi wiele się już zespuło. Coraz bardziej niewiarygodne stawały się jego wspomnienia z Wrzeszczącej Chaty. Wspomnienia sprzed ponad czterech, a prawie pięciu lat, gdy pewna czternastoletnia dziewczynka pojawiła się w kryjówce zbiegłego, dużo starszego od niej azkabańskiego  więźnia.

Wszystkie aspekty ich wspólnego życia straciły swą wiarygodność nie tylko za sprawą zmiany Syriusza, ale również przez przemianę, jaka dokonała się w Sarze. Dziewczyna nie potrafiła poradzić sobie do końca ze wszystkim, co ją spotkało. Wciąż pozostawała w jej sercu trauma po rocznym więzieniu w piwnicy Malfoyów. Po torturach ze strony śmierciożerców, bolesnych pełniach księżyca i opuszczeniu przez ojca.

Niezaprzeczalną, a wręcz największą traumą była dla niej przede wszystkim utrata Syriusza. Myśl, że przez tak długi czas człowiek bliski jej sercu nie żyje. 

A gdy powrócił lepiej dogadywał się z jej podstępnym duchem, niż z nią. Uczucie bólu wciąż Sary nie opuszczało. Czuła się upokorzona i odepchnięta. Nie zauważyła nawet, jak bardzo ona odpycha od siebie Syriusza, który stara  się naprawić wyrządzoną jej krzywdę. A przecież zawsze powtarzała, że każdy człowiek ma prawo popełnić błąd.

Ich teraźniejsze poczynania skupiały się przede wszystkim na dokładnych przygotowaniu swej armii i samych siebie do walki. Nie było to łatwe, ale wykonalne. Skoncentrowani, zawzięci i zaangażowani w wypełnienie swych misji powoli zaczynali wierzyć w powodzenie walki. Zostały im dwa dni. Dni spokoju, ponieważ wszystko, co dotychczas mogli zrobić, już zostało przez niech uczynione. Teraz pozostało im jedynie czekać…


Dwa dni później…

Walka toczyła się zawzięcie. Pojawienie się żołnierzy i wojowników z Twierdzy Ofiar wzbudziło spore zamieszanie wśród śmierciożerców oraz dodało nadziei i zagrzało do walki wszystkich czarodzieji. Wojownicy i żołnierze walczyli ze śmierciożercami na zewnątrz. Pozostali czarodzieje walczyli na zamku. Tam też znajdował się Harry Potter, który zaraz miał stoczyć decydujący pojedynek z Voldemortem. Niestety dla Sary i Syriusza nie było tam wstępu.

Sara walczyła z Yaxleyem, zaś Syriusz toczył walkę z Carrowem, coraz bardziej oddalając się od ukochanej do tego stopnia, że całkowicie zszedł z jej pola widzenia. Ona zaś zawzięcie i wytrwale pojedynkowała się z Yaxleyem. Śmierciożerca nie spodziewał się, że tak krucha kobieta może specjalizować się w walce białą bronią. Jednak ona nie zdawała sobie sprawy z tego, że jej przeciwnik zna parę istotnych uników, które wytrącą jej wszelkie noże i sztylety z rąk. Pozostała jej walka na pięści. Ale Yaxley był szybszy. Zaszedł dziewczynę od tyłu i „objął” jej szyję rękoma, próbując ją udusić. Na nic nie pomogła jej szamotanina. Uścisk śmierciożercy był coraz silniejszy, a Sarze z każdą chwilą bardziej brakowało tchu. W akcie desperacji nawet kopnęła mężczyznę w twarz, zadzierając nogę wysoko do góry, ale nawet to jej nie pomogło. Z ust mężczyzny trysnęła krew, ale nie wyprowadziło go to z równowagi. Sprowokowało jedynie do szyderczego uśmiechu i lawiny drwin w kierunku bezradnej Strażniczki:

- Gdzie Twój Syriusz?- pytał z pogardą. – Nie możesz go zawołaś? Biedaczka.. Może ja Ci pomogę? Syriusz, Syriusz! Ach, Syriusz!... BLACK, SYRIUSZ BLACK, chodź tu do nas- ryknął szaleńczo. – Mamy tu coś dla Ciebie! No już Syriuszku, chodź do piaskownicy, pobawimy się!!!- wrzeszczał.

Sara powoli traciła resztki sił. W jej głowie zaczął panować chaos, powoli przestawała słyszeć swego oprawcę i dostrzegać jakiekolwiek poczynania jej armii. Widziała za to ciemne plamy, które powoli coraz bardziej przysłaniały jej wszystko.

Jednak uścisk Yaxley’a zelżał. Całkowicie ją puścił. Śmierciożerca osunął się na ziemię, ku zdziwieniu Sary.

Został oszołomiony.

Oszołomiony przez Dracona Malfoy’a.

Sara odzyskiwała dech, spojrzała w podzięką na młodego Malfoya i pobiegła w stronę swej armii. Draco zniknął gdzieś w tłumie.

Walka jeszcze bardziej rozgorzała. Sara dostrzegła w oddali walczącego Syriusza. Mężczyzna był niezawodny, nikt nie był w stanie go pokonać. Przez chwilę tak zamroczona patrzyła tylko na niego z podziwem. Przez jej głowę przemknęła myśl, że zaraz ten koszmar się zakończy, a między nimi będzie już tylko lepiej. Przecież są sobie tacy bliscy..

Nagle ktoś chwycił jej rękę i obrócił o 180 stopni, w swoją stronę. Sara nie zdążyła zareagować. Poczuła jedynie jak twardy sztylet wbija się ostro w jej pierś. Ujrzała zadowoloną minę Yaxley’a, a potem upadła na ziemię. Nie umknęło to uwadze Syriusza, który pobiegł w ich kierunku, zostawiając innego śmierciożercę w rękach swych wojowników. Z tłumu wyłonił się również Draco Malfoy. W ułamku sekundy znalazł się przy Sarze, podniósł jej tułów i oparł głowę na swym ramieniu. Syriusz zaś dorwał Yaxley’a i toczył z nim walkę na życie i śmierć. Sara nigdy nie widziała Blacka tak bardzo zdeterminowanego.

Traciła siły:

- Spokojnie, widziałem gorsze rany- szeptał jej Draco, jakby sam próbując uwierzyć w to co mówi. – Wyjdziesz z tego, zobaczysz.

- Draco, dlaczego- próbowała zapytać.

- Cicchutt-ttt-ttkkooo- mówił drżącym głosem. – Cichutko siostrzyczko…

- Sssiiooo..s- próbowała wypowiedzieć resztkami sił.

- Jesteś moją kuzynką. Izabela była przyrodnią siostrą mego ojca- podjął temat Draco w nadziei, że Sara skoncentruje się na ich rodzinnych powiązaniach, a nie swym opłakanym stanie.. – Dowiedziałem się o tym, gdy uciekłaś. Zobaczysz, jeszcze będzie dobrze… Musisz to przetrwać. Malfoyowie nigdy się nie poddają.
.
Syriusz zadał ostateczny cios Yaxleyowi i znalazł się przy Sarze..

- Sarenko- odebrał ją z ramion Malfoya.

- aa…aaa.aa- Sara nie była w stanie już mówić, brakowało jej coraz bardziej tchu. Wtedy Draco zauważył, że mroczny znak na niebie znikł. Walka ustała. Mroczny znak na jego przedramieniu zbladł. To mogło oznaczać tylko jedno.

- Szybko!- pogonił Syriusza niosącego w swych ramionach Sarę.- Do zamku! W skrzydle szpitalnym jest uzdrowiciel ze Świętego Munga.

- Ale my tam nie możemy się znaleźć!- odpowiedział bez zastanowienia przerażony Black.

- Już możecie. Nie rozumiesz?!!- Krzyknął Draco. – Już po wszystkim…
***

Pragnę Was wszystkich bardzo przeprosić, ale mam ogromnie niefunkcjonalny internet. Jedna strona ładuje się 15 minut, a ja muszę w ten sposób funkcjonować do końca miesiąca. Dlatego nie spełniłam obietnicy i nie zdążyłam przeczytać Waszych nowych postów :(

Strasznie mi przykro, ale obawiam się, że jeżeli nie będę mogła skorzystać z internetu u kogoś znajomego, to zerknę dopiero w nowym roku :(

Nawet te wszystkie rozdziały, które napisałam, tworzyłam w Wordzie, a tutaj widnieje tylko kopiuj/wklej.

Jeżeli chodzi o treść, to jeszcze nie koniec opowiadania. Zdradzę Wam, że Syriusz powróci do dawnej powłoki.

Ściskam Was, błagam o cierpliwość, pozdrawiam i życzę przyjemnego czytania :*

Rozdział 31


Ocknięcie się obcym, ale pustym łożu nie było wymarzonym przebudzeniem Sary Abel. Może to trochę naiwnie, ale dziewczyna w duchu liczyła, że po upojnej nocy obudzi się u boku swego ukochanego. Przeliczyła się. Gdy otworzyła oczy, obok Syriusza nie było. Niemile zaskoczona dziewczyna wstała, ubrała się i wyszła z komnaty. Nie miała ochoty jeść. Poszła do garderoby po nowe szaty, udała się do łazienki i umyła się. Po porannej toalecie zaczęła szukać Syriusza, ale nigdzie go nie znalazła. Po Lamii również śladu nie było. Postanowiła o tym nie myśleć, tylko udać się do Sali Magii i zająć się tym, co powinna w tej chwili uczynić- tworzeniem armii..

Sara nie spodziewała się, że zastanie tam właśnie dwójkę domowników- Lamię i Syriusza pochylonych nad książką.

- Cześć, kochanie, widzę, że wstałaś- powiedział nieco niezdarnie Syriusz.

- Witaj Saro- rzekła spokojnie Lamia.

- Wstałam, jak widać. Możecie mi wytłumaczyć, co się dzieje?- zapytała dociekliwie.

- Uznałam, że powinniśmy Ci pomóc, a nawet Cię wyręczyć i utworzyć pierwsze legiony- odrzekła Lamia.

- I oczywiście zdecydowałaś, że nie będziesz tego ze mną uzgadniać, ale za to w ingerowanie w moje kompetencje wmieszasz nie tylko siebie, ale również innych?- rzekła zdenerwowana Strażniczka.

-Nie życzę sobie czegoś takiego- dodała w premedytacją.

- Przepraszam, po prostu chciałam pomóc.

- Saro, nie obrażaj się za byle co. Mieliśmy dobre intencje- odrzekł Syriusz.

- W porządku. Ale teraz zostawcie mnie samą. Zamierzam przejść do swoich obowiązków. – odpowiedziała Sucho dziewczyna i wskazała obojgu drogę do drzwi.

Sara była rozgoryczona. Z pewnością jej się nie spodobało, w jaki sposób odnoszą się do jej zadania. To ona jest Strażniczką i wszystkie ważniejsze poczynania powinne być konsultowane z nią. Tym czasem pod jej nieuwagę Syriusz i Lamia zamierzali tworzyć armię? To było dla niej nie do pomyślenia. Nie tego się spodziewała.
Otworzyła księgę i zaczęła analizować zaklęcia. Aby nie myśleć o targających nią uczuciach postanowiła od razu przejść do tworzenia pierwszych legionów.


Nowi żołnierze byli uzbrojeni. Niektórzy z nich specjalizowali się w posługiwaniu białą bronią, inni walczyli na pięści, nogi… Każdy z rodzajów był pod pewnym kątem niezawodny. Sara utworzyła pierwsze legiony, po czym posłusznie z nakazem zawartym w księdze uśpiła ich do czasu walki. Żołnierze sami się przebudzą i teleportują do miejsca docelowego, gdy tylko Strażniczka poczuje potrzebę rozegrania jakiejkolwiek bitwy.
Była już pora kolacji. Sara nie zdążyła nawet w tym czasie poczuć, jak bardzo zgłodniała. Udała się do jadalni, gdzie zastała Lamię i Syriusza. Jej ukochany patrzył na nią przepraszająco, niezrozumiale, jakby zdezorientowany i smutny. Ona jednak nie miała ochoty zaszczycić go czułym spojrzeniem. Po prostu zerknęła na niego, po czym zabrała się do nakładania na talerz sałatki. Pierwszą osobą, która raczyła się odezwać, była Lamia:

- Saro, jeszcze raz bardzo Cie przepraszamy- zaczęła ostrożnie. – Po prostu nie chcieliśmy wszystkich obowiązków zrzucać na Ciebie.

- Nie chodzi mi o Wasze intencje, powody, dla których to zrobiliście- odpowiedziała grzecznie Sara.- Ale o sposób, w jaki chcecie mnie wyręczać. Nawet ze mną niczego nie uzgodniliście. To są poważne sprawy, które zamierzaliście wykonać pod moim nosem- tak to właśnie wyglądało. Miałam spore szczęście, że akurat tam podążałam, bo w przeciwnym razie byście mnie postawili przed faktem dokonanym.

Syriusz się nie odezwał, Lamia zerknęła na niego porozumiewawczo i przeszli do jedzenia tego, co mieli na talerzach. Wtedy Sara poczuła się ponownie zignorowana, zlekceważona, a nawet odepchnięta. Miała wrażenie, że jej ukochany bardziej dogaduje się z Lamią, nie z nią. Uczucie goryczy potęgowało i wzrastało w sercu dziewczyny. Było jej potwornie żal. Postanowiła wstać od stołu i wyjść, nim po policzkach polecą jej pierwsze łzy.


Nocą Sara zaczęła zastanawiać się nad powodami niezrozumiałego zachowania Lamii i Syriusza. Bardziej interesowały ją przede wszystkim pobudki kobiety. Poza tym, że jest  „duchem” twierdzy, niczego o niej nie wiedziała. Od razu obdarzyła ją zaufaniem, uparcie wierząc w każde jej słowo. Dotąd rzeczywiście wszystko się sprawdziło, ale czy pod maską serdeczności nie kryje się zgniły wyraz?
Sara postanowiła zachować ostrożność, dopóki nie dowie się wszystkiego na temat Lamii.


Mijały tygodnie. Relacja Syriusza z Lamią powoli się zacieśniała. Mężczyzna mógł z nią porozmawiać na tematy istotne, ponieważ ona nie negowała każdego jego zdania. Była zawsze serdeczna i nigdy nie odmówiła mu pomocy. Nie mógł tego powiedzieć niestety o Sarze, która zbywała go za każdym razem, gdy tylko zechciał z nią porozmawiać.  Pochłonięta swymi obowiązkami, tworzeniem armii, opracowywaniem taktyk i przesiadywaniem w bibliotece nie poświęcała swego czasu ukochanemu, który wrócił tu specjalnie dla niej. Syriusz miał wrażenie, jak gdyby dziewczyna w ogóle go nie dostrzegała. Lamia zaś sama oferowała mu swoje towarzystwo- dobrze się przy niej czuł, nie odpychała go od siebie. Pozwalała,  by miał poczucie, że jest potrzebny.
Sara bardzo rzadko jadała posiłki. Jeżeli już to robiła, wysilała się jedynie na konwenanse typu: smacznego, dziękuję, do widzenia. Nie rozpoczynała nigdy rozmowy. Syriusz jednak nie oparł się wrażeniu, że sam nie miał ochoty już z nią rozmawiać.
.
..
Co może robić Strażniczka po kolacji? Wszystko zależy od tego, czy ufa swym podwładnym czy też nie. Otóż po kolacji i wypełnieniu swych codziennych obowiązków Strażniczka, ufając swej służbie powinna się relaksować. Sara Abel jednak nie darzyła zaufaniem Lamii. Dlatego też nie spędzała czasu w swej sypialni, ani nie relaksowała się długą, gorącą kąpielą. Swój wolny czas potajemnie spędzała w bibliotece, zgłębiając tajniki wiedzy o Twierdzy Ofiar. A teraz znalazła już to czego chciała. Księgę, zatytuowaną: „Duchy”.
Wyjęła ją z regału, starannie otwierając na spisie treści. Zlustrowała podtytuły i odnalazła to, czego chciała. Dział zatytuowany „Lamia”.
Otworzyła na podanej stronie i zaczęła czytać. Interesowało ją wszystko. Powoli wgłębiając się w charakterologię zjawy coraz bardziej rozumiała, jak ogromny błąd popełniła. Jak bardzo była naiwna.
Z Księgi otóż wynikało, że Lamia jest duchem, który ma pomóc Strażniczce poprowadzić bitwę w jak najlepszy sposób. Miała pełnić opiekę nad nią i pomóc jej odnaleźć mężczyznę, którego Strażniczka pokocha i mianuje Dowódcą Wojowników.
Po zakończonej wojnie z Voldemortem Strażniczka może raz przedostać się do wnętrza Zwierciadła Naznaczenia i odzyskać jedną, najcenniejszą rzecz utraconą w trakcie wojny. Wtedy duch materializuje się i jest wolny. Może wieść swe życie w dogodny sposób.
Istnieją jednak pewne komplikacje i przestrogi. Jeżeli Strażniczka przedostanie się na drugą stronę zwierciadła w trakcie wojny, zmaterializowany duch czując się uzależniony od jej ciągłych decyzji będzie starał się zająć jej pozycję, zagarnąć armię dla siebie i własnych potrzeb.
Najgorsze jest to, że Lamia jest w stanie tego dokonać, oddalając Strażniczkę od Dowódcy Wojowników i tworząc armię poddaną jedynie sobie.

Sara zamknęła oczy. Jak mogła dać się urobić jak małe dziecko? Uśpić aż do tego stopnia swą czujność..
Zaczęła szukać sposobu, by odesłać Lamię w zaświaty… Gdy znalazła odpowiedni urok, wzięła swoją różdżkę i udała się do jej komnaty. Lecz jej już tam nie było.
Sara wiedziała gdzie jej szukać.
Pobiegła czym prędzej do Sali Magii. Zastała tam nie tylko Lamię, ale również Syriusza. Domyślała się co robią. Mianują Syriusza Dowódcą Wojowników. Ale to było jej zadanie. SARY!

Dziewczyna czym prędzej sięgnęła po swą różdżkę i rozbroiła obojga, obezwładniając Lamię:

- Saro, Ty już do reszty zwariowałaś! – ryknął oburzony Syriusz. – Twoja zazdrość jest coraz bardziej irracjonal….

- Zamknij się. Nie o Ciebie tu chodzi- warknęła Sara. Twarz Lamii mieszała wyraz zaskoczenia z wyrazem bezradności i szaleństwa…

- Bardzo dobrze Saro- spojrzała na nią jakby opętana- przejmujesz władzę. Ale skąd masz pewność, że tak łatwo Ci pójdzie?

- Nie bez powodu to ja jestem prawdziwą Strażniczką, Lamio- rzekła spokojnie.- Pewnie męczysz się pod tą ludzką, kruchą powłoką. Ale nie martw się, zaraz sprowadzę Cie tam, gdzie Twoje miejsce- dodała z nutką drwiny w głosie.

- Kiedy na to wpadłaś? Masz wyczucie- przyznała Lamia. – Opowiedz nam o tym- popatrzyła znacząco w stronę Syriusza.

- Nie, Lamio- odpowiedziała Sara.- Tobie nie należą się żadne wyjaśnienia. Przykro mi.
Uniosła swą różdżkę i wypowiedziała zaklęcie.

Twarz Lamii przybrała już wyraz zmieszania i strachu. Z pewnością nie spodziewała się, że Sara tego ostatecznie dokona.
Nagle jej kruche ciało zaczęło przybierać coraz bardziej mglistą powłokę. Z ciała uleciała cała dusza i podążyła w zaświaty. Na ziemi pozostał tylko popiół, który rozproszył się na wszelkie możliwe strony…
Syriusz spojrzał na Sarę zdezorientowany.. Ona jednak podeszła do księgi i wymówiła ostatnią istotną formułkę. Spojrzała na niego, uniosła różdżkę w jego stronę i rzekła:

- Syriuszu Black, mianuję Cię Dowódcą Wojowników Twierdzy Ofiar. Od tej pory możesz samodzielnie tworzyć własne legiony i dokonywać wielkich czynów.

Syriusz patrzył na Sarę zmieszany. Wreszcie odważył się odezwać:

- Co to wszystko miało oznaczać?

- Gdybyś wysilił się odrobinę i przeczytał parę istotnych rzeczy, a nie wierzył w każde powierzone Ci słowo, byś wiedział, co to wszystko oznacza- odpowiedziała wymijająco.

I wyszła. Pozostawiając Syriusza samego.
On zaś chwilę kręcił się bezsensu, analizując wszystkie wydarzenia. Pobiegł do biblioteki, zauważając przy jednym stoliku księgę „Duchy”.
W miarę czytania było mu coraz bardziej wstyd. Nie wiedział, jak spojrzeć Sarze w oczy. Zrozumiał również, jak bardzo się zmienił. Jak jego czujność zmalazła. Syriusz Black, którego dotąd znał, nigdy taki nie był.




Nie bójcie się, że robię z Syriusza idiotę czy jakąś ofermę, nie… Po prostu aby wszystko się udało, oboje z Sarą muszą zacząć działaś w lekkim osamotnieniu. Nie mogą poddawać się sielankowej miłości, która rozpraszałaby ich umysły i odwodziła od dobrych strategicznych pomysłów. Najważniejsza jest teraz bitwa.

Rozdział 30


Rozdział 30:

- Syriuszu- powiedziała Sara cały czas wtulając się w niego... - Mogę o coś zapytać, zanim wrócimy do realiów?

- Oczywiście- odpowiedział jej zamyślony i jakby nieobecny..

- Nie zrozum mnie źle... ale Ty cały czas negowałeś moje uczucia. Myślałam, że nie jestem dla Ciebie tym, kim Ty jesteś dla mnie...

Syriusz zwolnił uścisk i spojrzał na Sarę ponuro, z wyraźną troską.

- Saro... Uważałem, że nie jestem dla Ciebie odpowiedni. Nie chodziło mi jedynie o przepaść wieku i wyglądu, chociaż nie ukrywam, że cieszy mnie to, że ona już nas nie dotyczy. Ale to, co nadal mnie martwi i nie jest dla mnie innowacją, to fakt, że ja nie jestem do końca dojrzałym i statecznym człowiekiem. Owszem, wojna i zagrożenie wymusiły na mnie niektóre ostrożne zachowania, skłonność do większej zachowawczości. Jestem ojcem chrzestnym Harry'ego co obudziło we mnie nawet poczucie jakiejkolwiek odpowiedzialność. Ale mój charakter jest niezmienny. Musisz zrozumieć to, że potrafię zachować się jak mały chłopiec. Z Jamesem nie bez powodu dostaliśmy najwięcej szlabanów w historii szkoły... Nie chodzi mi tutaj o jakieś dziecięce skłonności do psot, chociaż to ma pewien wpływ na teraźniejszość, ale raczej na wrodzoną skłonność do pakowania sie w kłopoty, do wykazywanie braku rozsądku i naprawdę, uwierz mi, częstego stwarzania sytuacji zagrożenia. Mam wrażenie, że Twoje wyobrażenie mnie nadal odbiega od tego, jaki jestem naprawdę. Idealizujesz me cechy i sama przed sobą nie możesz temu zaprzeczyć. Teraz wracam, ponieważ mnie kochasz. Ale nie będzie nam łatwiej. Przekonasz się o tym, że mój autorytet się zmniejszy... Oczywiście, w związku ludzie powinni być sobie równi- zgadzam się z tym... Ale dotychczas nasza relacja była oparta na wzajemnej opiekuńczości.. Teraz musisz być przygotowana na to, że jak ten cały koszmar się zmieni, mogę na nowo być beztroskim człowiekiem- Syriuszem, jakiego nie znałaś...

- Ale Syriuszem, którego pragnę poznać!- powiedziała Sara. - I przynajmniej wiem, jak będziesz wyglądał za 30 lat :p - zażartowała.

- Sądzisz, że wciąż będę miał taki szalony wyraz twarzy?- uśmiechnął się.

- Kto wie- odpowiedziała. - Chodźmy już.

Syriusz spojrzał na nią porozumiewawczo i zaprowadził ją w stronę lustra. Gdy przez nie przeszli, Lamia już na nich czekała.

- Witajcie- powiedziała im.

- Witaj- odpowiedzieli. Wtedy Sara dostrzegła, że jej duch również wygląda nieco inaczej... Zjawa całkowicie się zmaterializowała.. Nie przypominała już duszy.

- Co Ci się stało?- zapytała Sara.

- Nabrałam mocy. A zarazem skruszałam...

- To oznacza....

- Że stałaś się człowiekiem- dokończył Syriusz.

- Dokładnie tak. Dzięki temu, gdy będziecie w potrzebie, będę mogła wyjść poza mury Twierdzy.

- A dotąd nie mogłaś?- spytała naiwnie Sara.

- Nie mogłam- uśmiechnęła się Lamia.

***

Noc była ciemna, cicha i spokojna. Syriusz, Lamia i Sara nocowali we własnych, odrębnych komnatach. Myśli każdego z nich kręciły się wokół Twierdzy, tworzenia armii, wokół nowego życia.

Sara zaczęła zastanawiać się na tym, czy uda jej się dobrze wykonać swe zadanie. Czy stworzy armię na tyle silną, by móc zmierzyć się z samym Voldemortem?

Nie potrafiła sobie do końca wyobrazić siebie w roli wodza. W roli wojownika… To wszystko było dla niej jakieś…nierzeczywiste. Syriusz również był dla niej bardzo nierealny.. Teoretycznie byli teraz o wiele bliżej. Jednak czuła się oddalona bardzo od niego. Brakowało jej jego bliskości, obecności… Twierdza Ofiar jest ogromna, dom Syriusza taki spory nie był. Przez ścianę czuła jego spokojny sen, często miarowy oddech…

Wstała z łóżka, narzuciła na koszulę nocną szlafrok i wyszła z komnaty. Podążała w stronę końca korytarza, aż zatrzymała się przy ostatnich drzwiach. Zapukała, lecz cisza była odpowiedzią. Sara delikatnie uchyliła drzwi i weszła do komnaty. Syriusz stał przy oknie. Miał na sobie jedynie spodnie. Promienie księżyca padające przez okno rzucały swiatło na jego nagi, smukły, wyrzeźbiony tors. Taki zamyślony, wpatrzony w dal stawał się dla Sary bóstwem. Był najprzystojniejszym mężczyzną na świecie  Ale nie była to jedynie kwestia jego urody. Po prostu go kochała. Sara dobrze wiedziała, że jego teraźniejszy wygląd jest odbiciem jego pięknej duszy. Własnie dlatego wrócił. Wrócił tu dla niej, by ją chronić, by o nią zadbać i dać jej poczucie bezpieczeństwa. Ona również pragnęła chronić jego i ofiarować mu swą bezgraniczną miłość.

Odwrócił się w jej kierunku. Spojrzał na swą ukochaną i uśmiechnął się powoli zbliżając się do niej. Gdy znalazł się już dość blisko Sary, ujął jej twarz i pocałował z fascynacją. Z bardziej stonowanego, czułego pocałunku przeszedł do dynamizmu. Ona zarzuciła mu ręce na szyję, zrzucając szlafrok na podłogę. Oboje nie spostrzegli nawet kiedy znaleźli się na łóżku, na miękkiej pościeli. Syriusz delikatnie odsłonił ramionko jej koszuli nocnej. Potem drugie.. Raz po raz całując, przytulając, szepcząc do ucha deklaracje swej bezgranicznej miłości..

Miłości na zawsze.


Boże, co za pościelówa. Nie wierzę, że to napisałam.

Zazwyczaj w Funfiction piszą dłuższe sceny miłosne. Często zdają nawet spore  i dokładne relacje z pożycia bohaterów…

Według mnie to odbiera całą magię, odziera bohaterów z ich intymności.

Poza tym chyba brakuje mi jeszcze dojrzałości i wrażliwości do tworzenia tego typu scen. Ale z pewnością zdążyliście już zauważyć, że bardziej wgłębiam się w umysł moich bohaterów, ich przekonania, uczucia i emocje nimi targające. Myśli. Metafizyka jest dla mnie ważniejsza. Dlatego naprawdę, wybacznie, że teraz musicie obejść się smakiem. Liczę na Waszą wyobraźnię.

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Rozdział 29

- Syriusz jest w zawieszeniu?- Sara była bardzo zaskoczona i rozentuzjazmowana.

- Tak- odpowiedziała ze spokojem Lamia. - I czeka tam na Ciebie pod postacią, pod którą będzie Wam najłatwiej iść przez życie..

- To znaczy?

- To znaczy, że jeżeli posiadał jakieś szpecące blizny, bądź był na coś chory, to wróci do Ciebie całkowicie zdrowy. Ty też za lustrem przeznaczenia odzyskasz właściwa postać..

- To znaczy?

- Sama musisz się o tym przekonać.

- Chcę już go odzyskać!

- Już?- Lamia wyglądała na wyraźnie zaskoczoną...

- Tak, w tej chwili. Teraz, zaraz.

Lamia spojrzała na nią z lekkim niedowierzaniem. Była zaskoczona ogromnym zapałem wychudzonej Sary.

- Dobrze, Saro, w takim razie zaprowadzę Cię do Zwierciadła Naznaczenia.

Obie wstały od stoły. Szły ciemnym, mrocznym i bardzo krętym korytarzem. Lamia zaprowadziła Sarę do ogromnej, czerwonej komnaty pośrodku której stało wielkie zwierciadło.

- Saro- rzekła Lamia. - Musisz pamiętać, że przed Tobą pojawi się Syriusz, który już nie będzie stronił od miłości..

Sara zbladła:

- Skąd wiesz....

- Ja wszystko wiem- Lamia ucałowała Sarę w czoło i wskazała jej Zwierciadło, zapraszając, by przez nie przeszła. Dziewczyna spojrzała na zjawę pytająco:

- Musisz po prostu przez nie przejść... Sama.

Sara zbliżyła się do potężnego lustra. Ujrzała swe odbicie, które ze szkła zmieniło się w przezroczystą poświatę, zapraszającą dziewczynę do uchylenia rąbka tajemnicy. Sara przeszła przez otwór i znalazła się w ciemnych miejscu, pomieszczenie nie było zbyt spore... Rozejrzała się na chwilę  i ujrzała przed sobą młodzieńca, około 20-letniego przystojnego bruneta, o półdługich włosach...


- Syriusz- pisnęła tylko.

On podszedł do niej, milczący, zamyślony, wpatrzony w nią. Delikatnie musnął jej policzek swymi dłońmi, ujął jej twarz i pocałował ją z pasją. Cały świat już nie istniał. Było tylko coś niewielkiego, nieznacznego i wirującego wokół nich, próbującego odwrócić ich uwagę od siebie dość nieudolnie. Gdy Syriusz zakończył swój pocałunek spojrzał czule na swą ukochaną i odrzekł:

- Teraz wszystko będzie już prostrze - wierzył w to co mówił.- Tak bardzo tęskniłem za Tobą, moja śliczna Sarenko.

Wpatrywał się w nią z zachwytem. Właśnie dopiero wtedy Sara zauważyła, jak się zmieniła... Wróciła do swojej dawnej figury, nie była już wychudzonym chłopcem.. Wszelkie szpecące ją blizny nagle zniknęły, oczy odzyskały dawny blask, włosy zyskały piękny połysk, usta nabrały pełni.. Sara wyglądała już nie jak dziewczynka, lecz jak piękna panienka. Była śliczna. Oboje z Syriuszem...

...stworzyli parę jak z bajki.

****


Ot taki wigilijny prezent :*

niedziela, 23 grudnia 2012

rozdział 28

Sara znajdowała się właśnie w miejscu pozornie przypominającym Hogwart. Stała przed bramą prowadzącą do ogromnego zamczyska, zwanego Twierdzą Ofiar. Miejsca mrocznego, jakby nigdy przez nikogo nie opuszczonego. Wszystko to zarazem zachwycało i przerażało dziewczynę. Była tym wszystkim zafascynowana. Uchyliła bramę, podeszła do drzwi i delikatnie postarała się je otworzyć- nic nie stawiało przed nią oporu. Weszła do ogromnego korytarza. Stała przed nią blond postać- kobieta o zimnych oczach, bladej cerze i różanych ustach:

- Witaj Saro- odrzekła. - Prawowita Strażniczko Twierdzy Ofiar.

Twarz dziewczyny przybrała wyraz zaskoczenia.

- Przepraszam, co Pani powiedziała?- zapytała, nie dowierzając w to co usłyszała.

- Powiedziałam- odrzekła ze spokojem zjawa- że jesteś Prawowitą Strażniczką Twierdzy Ofiar. A na imię mam Lamia.

- I jesteś? - to jedyne, co Sara była w stanie wydukać. 

- Jestem żołnierzem Twierdzy. Strzegłam jej, póki się nie pojawiłaś. Dzięki mnie, nikt, kto przyszedł tu przed Tobą, niosąc ze sobą złe intencje, stąd nie wyszedł...

- Ktoś tu jeszcze był?

- Tak. Pojawił się jeden mężczyzna.

- I co się...- Sara chyba wolała tego nie wiedzieć.

- Musiał umrzeć. Takie panują tutaj zasady.

- Czy to nie jest..niezgodne przypadkiem z moralnymi zasadami?

- Saro, to jest wojna. Niebawem przestanie Cię to dziwić.

Dziewczyna nic nie odpowiedziała. Lamia zaprowadziła ją do jej komnaty, kazała jej przyodziać suknię i podążyć w stronę Sali jadalnej. Tak też Sara uczyniła.

W Sali Jadalnej zastała jedną zastawę, przygotowaną specjalnie dla niej. Wtedy dotarło do niej, że jej towarzyszka jest duchem. Duchem Twierdzy Ofiar. 

- Pewnie masz sporo pytań- rzekła do Sary.

- Rzeczywiście- odparła dziewczyna.

- Więc zamieniam się w słuch- zjawa uśmiechnęła się przyjaźnie.

- Jest tu więcej..ehm...

- Duchów?

- Tak..

- Oczywiście. Strzeżemy tego miejsca, zdobywamy dla ludzi pożywienie, potrzebne rzeczy. Możemy używać magii- to czyni nas wyjątkowymi postaciami wśród innych duchów

Sara uśmiechnęła się nieznacznie.

- Jakie są moje obowiązki?

- Twoje obowiązki nieco różnią się od zadań Twojej mamy. Ty owszem, musisz sprawować opiekę nad osobami prześladowanymi przez Voldemorta, ale tylko i wyłącznie wtedy, gdy do tego miejsca trafią. Szczerze mówiąć wątpię, by takie się tutaj zjawiły. Twoim głównym obowiązkiem jest utworzenie armii.

- Utworzenie armii? Przecież ja nigdy nie byłam dobra z Obrony Przed Czarną Magią. 

- Armia, którą stworzysz, dopóki Voldemort będzie istniał, nie może walczyć za pomocą czarów. Dobrą stroną jest to, że żadne uroki ze strony śmierciożerców nie podziałają na Twych żołnierzy. Niestety Ty również poza Twierdzą zostaniesz pozbawiona magii, ale również nie będziesz ulegała czarom.

- Już nigdy poza Twierdzą nie będę mogła czarować?

- Nie będziesz mogła, dopóki Voldemort istnieje. 

- A w jaki sposób mam utworzyć tę armię?

- Jutro zaprowadzę Cię do Sali Czarów. Tam dostaniesz ode mnie Księgę Walki. Jest w niej około stu zaklęć, z których każdy wskrzesza do walki około 10 żołnierzy posiadających różne umiejętności. Niektórzy są idealni do zwalczania inferiusów. 

- Zastanawia mnie...

- tak?

- Czy to ma jakiś związek  z tym, że śmierciożercy nie mogli  na mnie rzucić uroku?

- Dokładnie tak. Nie mogli na Ciebie rzucić żadnej klątwy, ponieważ jesteś chroniona. Tak samo jak Twój ewentualny towarzysz życia..

- Nie ma kogoś takiego w moim życiu.

Lamia była zaskoczona...

- Przecież Twoje serce aż kipi z miłości! Ktoś w Twym życiu musiał się pojawić...

- Można powiedzieć, że tak. Ale to już przeszłość.

- Miłość nie zna tego pojęcia.

- Ale zna śmierć- odpowiedziała Sara posępnie.

Lamia spojrzała na dziewczynę przenikliwie i bardzo podejrzliwie.

- Twój wybranek nie mógł umrzeć, jeżeli pokochałaś go tuż przed śmiercią.

- Ale umarł- starała się uciąć rozmowę Sara.

- Nie, droga Saro- odrzekła Lamia. - Jest w stanie zawieszenia. Czeka na Ciebie, za lustrem naznaczenia. 

***

KOCHANI!
 
Życzę Wam zdrowych, pogodnych i wesołych świąt Bożego Narodzenia.

Aby wszystkie pragnienia, nadzieje spełniły się w mgnieniu oka.

Ale życzę Wam również, abyście nadal mieli do czego dążyć- bo to jest w życiu bardzo ważne. Dużo miłości i Potteromaniactwa :*

ŚCISKAM!

PS W żadnym wypadku nie porzucam bloga. Po prostu redaguję go tak powoli z braku czasu. I oznajmiam, że jutro ok godziny 21.00 zawitam wreszcie na Wasze blogi i przeczytam to, czego jeszcze nie zdążyłam. Jeszcze raz proszę Was o wybaczenie i przepraszam- po prostu ledwo starcza mi czasu na zredagowanie własnego opowiadania...

Co do Strefy Opowiadań- niebawem również zaktualizuję zgłoszenia. 

Pozdrawiam jeszcze raz i życzę Wesołych Świąt!

czwartek, 20 grudnia 2012

SYRIUSZ POJAWI SIĘ ZA DWA ROZDZIAŁY!

środa, 19 grudnia 2012

Rozdział 27

Czasem tak bardzo byśmy chcieli cofnąć czas. Odkręcić to, co złego wydarzyło się z naszym życiu. Móc porozmawiać o ważnych sprawach z ludźmi, których już nie ma...

Tak właśnie chciałaby postąpić Sara.. lżejsza o 15 kilo, coraz bardziej słaba Sara....Minął już rok, odkąd siedzi w zamknięciu a jej organizm wyniszcza się coraz bardziej.

Rok, odkąd na świecie nie ma już jego..

Syriusza.

Najbardziej jednak zastanawiało Sarę pewne przeczucie.. Przeczucie, że to nie koniec jej życia. Że ona może coś jeszcze zrobić...

I że decyzja, którą podjęła jest dobra...

Glizdogon skończył prowadzić ją do gabinetu Voldemorta... Zapukał lekko i usłyszeli syczące "wejść"..

Dziewczyna weszła sama.

Stała oniemiała, nie wiedziała od czego zacząć i zaczynała sie wahać.

Ale nie było już odwrotu. Voldemort stał naprzeciw niej i oczekiwał jej odpowiedzi:

- Zgadzam się- odrzekła. - Dołączę do ataku na Hogwart.

- Doskonale- odpowiedział zimno...

***

O Boże... To nie mogło się wydarzyć. Zamordowano Dumbledore'a... Im naprawdę udało się to zrobić.. Dołohow ciągnął Sarę za rękę w kierunku Wielkiej Sali. Chciał, aby wszyscy zauważyli, że należy ona do nich. Że jest po ich stronie- wierna przyjaciółka Syriusza Blacka i Harry'ego Pottera.

Znaleźli się dokładnie po środku ogromnego pomieszczenia. Sara poczuła mdłości. Nie mogła spojrzeć wszystkim kolegom w oczy. Kto by uwierzył, że ona chce po prostu uciec.. Nie pragnie do nich dołączyć. Dołohow zaczął walczyć. Wszędzie rozgorzała walka.

Dziewczyna postanowiła wykorzystać sytuację... W rogu sali zobaczyła walczącą Hermionę z jednym ze śmierciożerców.. Sara rzuciła na niego urok, ale on nie zorientował sie, że to jej sprawa. Zdążyła jeszcze urkyć się z Hermioną...

- Sara- pisnęła Gryfonka...

- Hermiona, ja do nich nie dołączyłam.. Nie miałam wyboru. Musiałam sie jakoś ukryć. Nie wiem, co mam teraz zrobić...

- Sara, nikt inaczej by nie pomyślał! Uciekaj. Ale posłuchaj mnie uważnie! Czytałam na temat Twierdzy Ofiar, a Harry rozmawiał na ten temat z Dumledorem. Twierdza ofiar jest chroniona takimi czarami, że osoby, które do dziś są szczególnie prześladowane przez Voldemorta mogą sie z niej ukryć. Ale jest jeden warunek- muszą być związane krwią ze Strażniczka Tajemnicy. A Ty jesteś jej córką! Musisz tylko znaleźć Twierdzę... Wiesz gdzie to jest?

- Czytałam kiedyś o tym..

- Świetnie! Więc uciekaj, trzymaj się Sara!- i Hermiona pobiegła w bliżej nieokreślonym  kierunku.

***

DOBIJA MNIE SZKOŁA..

PRZEPRASZAM, ŻE NIE KOMENTUJE WASZYCH ROZDZIAŁÓW- BRAK MI SIŁ...

Ale niebawem zdobędę się na coś więcej...

piątek, 14 grudnia 2012

Cicha NOc

Kolejna dawka muzyki w moim wykonaniu:

http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=ZFoiI6Wt-FY

KLIK

Rozdział 26

Nikt nie mógł przewidzieć tego co się stało. Ani tym bardziej wyjaśnić, dlaczego sytuacje, które ostatnio miały miejsce musiały się wydarzyć. Był początek Grudnia. Dumbledore siedział w swym gabinecie zamyślony, oczekując Severusa Snape'a. Gdy usłyszał skrzypienie, przeniósł swój wzrok w stronę drzwi. Oczekiwany gość właśnie się pojawił:

- Jesteś nareszcie, Severusie- powiedział.

- Witaj- brzmiała odpowiedź Mistrza Eliksirów..

- Usiądź proszę.

Snape zajął miejsce naprzeciwko dyrektora Hogwartu i oczekiwał ciągu dalszego rozmowy. Starzec wyraźnie zmartwiony westchnął, zaczerpnął nieco powietrza i zapytał:

- Jak miewają się sprawy związane z Sarą?

- Wciąż jest w zamknięciu. Karmią ją może raz na dwa dni. Bardzo zmizerniała i schudła. Nadal nie są w stanie rzucić na nią klątwy. Ona wciąż uparcie milczy. Voldemort jest wściekły.

- Jakie on ma plany?

- Prawdopodobnie nadal przystaje na tym, by zaangażować Sarę w czarną magię. Ona wciąż jest oporna, ale obawiam się, że jej siły się kończą. Nie zdziwiłbym się, gdyby uległa. Śmierciożercy nie traktują jej w ludzki sposób.

- Myślisz, że ona coś podejrzewa?

- Nie. Jest przekonana o tym, że zdradziłem Zakon. Niepokojące jest jednak to, że Voldemort bardzo głęboko wierzy w jej przydatność. 

- Chce wykorzystać to, że jest Wilkołakiem...

- Tak. Ale nie tylko. Oboje dobrze wiemy, że rzadko kiedy zdarza się, aby ktoś, kto pierwszy raz używa zaklęcia niewybaczalnego, dokonał tego w tak perfekcyjny sposób. 

- Masz jakąś teorię, Severusie?

- Zastanawiałem się, czy to jej pierwszy raz... 

- I do jakich doszedłeś wniosków?

- Alan Abel nie chciał mi tego wyjawić. Jest bardzo blisko z Voldemortem i możliwe, że jemu jedynemu o tym powiedział. Ale najbardziej prawdopodobne jest to, że uczył tego wcześniej Sary. Bardzo liczył na to, że dziewczyna będzie prawą ręką Czarnego Pana. 

- Severusie.. Wszystko to brzmi bardzo logicznie i jestem skłonny zaufać tej teorii... Ale zastanawia mnie jedno- Dumbledore zaczął się krzątać po gabinecie- dlaczego na Sarę nie działają ich klątwy?

- Gdy ją obserwowałem zacząłem dostrzegać, że ona dość szybko regeneruje się jako wilkołak.. Po przemianach ma teraz o wiele więcej sił, chociaż powinno dziać się odwrotnie. Nie chcę zbyt głęboko wybiegać w insynuacje, ale bardzo możliwe, że jej odporność ma związek z naznaczeniem. Ale nie tylko. To, że jej umysł blokuje czyjeś klątwy jeszcze bardziej podsyca Czarnego Pana do wykorzystania jej.

- Niestety wiem Severusie- zamyślił się ponownie dyrektor.

- Jeśli mógłbym coś doradzić- rzekł Snape..

- Tak?

- Najlepiej będzie, jeżeli Sara nadal będzie w zamknięciu.

***

Alan Abel stał naprzeciwko drzwi frontowych legendarnej Twierdzy Ofiar. Uchylił je lekko i wszedł do środka. Korytarz cały był pokryty kurzem. Pajęczyny wokół żyły własnym życiem. Gdzieniegdzie można było dostrzec nieodstawiony kubek, przewrócone krzesło, zmięte kartki papieru. Gdyby nie zapach stęchlizny, można by pomyśleć, że Izabela została zamordowana wczoraj. 

Alan wszedł po schodach w dół, do piwnicy. Otworzył drzwi, na których widniała plakietka z napisem: "Archiwum". Miał znaleźć informacje na temat naznaczenia Sary. Był pierwszą osobą, które weszła do tgo budynku po śmierci Izabeli. Przeglądał stare akta, dokumenty, starte zdjęcia... Zajęło mu to parę godzin...

Znalazł to co chciał. Usatysfakcjonowany podążył w kierunku wyjścia..

Jego jednak nie było. Drzwi frontowe zamieniły się w jednolitą ścianę. Wszystkie ściany korytarza pozostały bez drzwi. Ponadto....

...zaczęły się zbliżać do Alana.

Nie było wyjścia.

Z tego miejsca już się nie wychodzi.

Wszystko pozostaje tajemnicą.

środa, 12 grudnia 2012

Rozdział 25

Uwaga, ten rozdział zawiera drastyczne sceny. Jeżeli nie znosisz krwawych opisów, przemocy w literaturze, nie radzę Ci tego czytać!


Sara stała oniemiała naprzeciw Voldemorta:

- Ze mną chcesz rozmawiać?- rzuciła nie zważając na swoje kiepskie położenie. 

- Rozumiem, że możesz być teraz nieco...nierozważna- wysyczał Voldemort tonem pełnym jadu- ale musisz się nauczyć, że tutaj nie ma tolerancji dla takiego zachowania.- szaleniec zrobił minę przerażającą krew w żyłach i ściszył swój i tak już nader chłodny ton.- Należy mi się szacunek, pamiętaj.

Sara milczała. Nie wiedziała, co ma odpowiedzieć. Zaczynała się bać coraz bardziej, drżała. Pomyślała jednak o Syriuszu, który nigdy się nie bał, zawsze wykazywał ogromną odwagę..

- Daję Ci możliwość wyboru- kontynuował czarnoksiężnik. - Okaż mi posłuszeństwo, a nie stanie Ci się krzywda.

Przenikał ją teraz nie tylko wzrokiem. Próbował wedrzeć się w jej myśli, zagarnąć wszystkie tylko i wyłącznie dla siebie. Ale Sara była sprytniejsza. Snape doskonale nauczył ją oklumencji. Voldemorta to nie zniechęciło:

- Twoja twarz i tak jest dla mnie otwartą kartą- powiedział swobodnie. - Dołohow- zwrócił się do jednego ze śmierciożerców. - Zabierz Pannę Abel... Niebawem odbędzie się specjalna rozmowa....

***

Sara leżała w piwnicy już trzeci dzień. Nie dostawała żadnego jedzenia, odebrano jej różdżkę. Loch był calkiem pusty, a podłoga z kafelek. W tym miejscu było strasznie zimno. Opuszczała je tylko i wyłącznie wcześnie rano i wieczorem, gdy pozwolono jej skorzystać z toalety. 

Dziewczyna była coraz słabsza. Przede wszystkim psychicznie. Bardzo brakowało jej Blacka. Nadal nie docierało do niej, że mężczyzna nie żyje. Prawdopodobnie romantyczna Sara nigdy nie pogodzi się z jego śmiercią... A tak bardzo pragnęłaby, aby był teraz przy niej. 

Do Sali weszli Dołohow, Greyback, Carrow, Draco Malfoy oraz Throflin Rowle. Ten pierwszy im przewodniczył. Gdy wszedł do pomieszczenia, rzucił w kierunku Sary:

- Wstań.

Dziewczyna posłusznie podniosła się z podłogi i spuściła głowę. Bała się spojrzeć komukolwiek w oczy. Śmierciożerca zerknął na Dracona, który na jego skinienie drżącą ręką wyciągnął różdżkę w jej kierunku i odrzekł:

- Jjaaa...

- Może troszeczkę boleć- Antonin wykrzywił twarz w szyderczym uśmiechu- ale przyzwyczaisz się...

Draco spojrzał błagalnym wzrokiem w kierunku Dołohowa, ale ten był niewzruszony. Skierował swe spojrzenie na Sarę, próbując ją przeprosić jakimkolwiek tikiem twarzy...Ale wiedział, żę to na nic. Nie miał wyjścia. Musi to zrobić. Dla dobra matki. Gdy o tym pomyślał, z jego ust nastąpiła komenda "CRUCIO!"... Ale nic się nie stało. Sara stała nadal w ten sam sposób, nie odczuwając zupełnie nic. Zdawało się, że zaklęcie torturujące nie podziałało. 

W jej sercu zatliła się nadzieja, że nic jej nie zrobią. Spojrzała na Dołohowa, który uniósł własną różdżkę i bezskutecznie starał się rzucić na nią klątwę. Wszyscy śmierciożercy przyglądali się dziewczynie z niedowierzaniem. Tylko Draco coraz bardziej przerażony oddalał się w kierunku drzwi i wyszedł z sali cały się trzęsąc. Dołohow nie zwrócił na to uwagi. Podszedł do Sary, musnął ręką jej policzek, popatrzył ironicznie w oczy i odsunął się lekko.

Zadał konkretny cios pięścią prosto w twarz. Głowa dziewczyny uderzyła o ścianę, a z nosa pociekła strużka krwi. Upadła twarzą prosto do stóp Carrowa, który jednym ruchem ręki podniósł ją i zadał cios kolejny, pozwalając, by dziewczyna tym razem potoczyła się bezwładnie na ziemię. Zbierając w sobie resztki jakichkolwiek sił poczołgała się nieznacznie, nie zauważając, że sunie się w kierunku Greybacka. Ten jednak zanim podniósł dziewczynę, kopnął ją 3 razy w brzuch. Sara krztusiła się własną krwią. Przestawała móc oddychać. Wtedy śmierciożerca podniósł ją, lewą ręką przytrzymując za kark, prawą zadając niezliczone ciosy w twarz, brzuch oraz kopiąc niemiłosiernie. 

Wtedy straciła przytomność. Jednak śmierciożercy nie byli tym usatysfakcjonowani. Greyback poklepał dziewczynę po policzku parę razy, czekając aż się ocuci, a gdy się ocknęła uderzył ją jeszcze raz w twarz i popchnął prosto w ramiona Rowle'a. Ten obrucił ją w swoim kierunku. Uderzył ją bezpośrednio w szczękę i kopnął w brzuch. Poczekał, aż dziewczyna odkrztusi krew, wypluje jej sporą ilość, a następnie szarpiąc jedną ręką za włosy, zadawał ciosy prosto w twarz drugą pięścią. Gdy zemdlała ponownie, rzucił ją na ziemię. Nie ocknęła się. Śmierciożercy zadowoleni ze swego dzieła wyszli z piwnicy, wykrzywiając twarze w grymasie zadowolenia. 

***


Kochani!

Pragnę Was poinformować, że to nie koniec Syriusza w tym opowiadaniu. Musicie uzbroić się w cierpliwość, bo szykuję naprawdę coś niezwykłego..

Ale to za jakiś czas :*

Jeszcze nieraz Was zaskoczę, taką mam nadzieję!