wtorek, 6 listopada 2012

Rozdział 1

Tego ranka Sara obudziła się smutna. Po trzech latach nauki w Beauxbatons musiała przenieść się do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Sara jest jedynaczką, wychowywaną przez surowego ojca, który do dziś nie może się pozbierać po śmierci matki dziewczyny, Izabeli. Alan, ojciec Sary, uważał swą córkę za płytką, nieuczącą się, mało ambitną dziewczynę. Przeszkadzał mu fakt, że nie potrafi ona dogadywać się ze swoimi koleżankami ze szkoły, a co roku w wakacje sama przesiaduje jedynie w swym pokoju i pisze opowiadania. Alan uważał Sarę za osobę zbytnio zdystansowaną i wyrachowaną. Nie dostrzegał jej uczuć i nie interesował się jej potrzebami. Postanowił wysłać ją do Hogwartu, by jak najszybciej po ukończeniu przez nią nauki wydać ją za mąż. 

Zasmucona dziewczyna siedziała teraz sama w jednym z przedziałów pociągu pędzącego do Hogwartu. Będzie musiała uczęszczać do 3 klasy, nie 4, gdyż poziom akademii i zakres materiału okazał się o wiele niższy. Sara nie cieszyła się na perspektywę wydania jej za mąż. Miała dopiero 14 lat. Jedyną rzeczą, która poprawiała jej nastrój był fakt, że spotka ona po wielu latach rozłąki swych dalekich kuzynów, Freda, George'a, Percy'ego, Rona oraz Ginny. Prawdopodobnie nie pamiętali jej już, ponieważ ojciec zerwał kontakty z całą rodziną 5 lat po śmierci matki, która zginęła z rąk Lorda Voldemorta na oczach Sary, która miała dopiero rok. Izabela była aurorem i daleką kuzynką Molly Weasley. 5 lat po śmierci żony, gdy Artur pokłócił się z Alanem, ojciec Sary uciął kontakt z ostatnimi, życzliwymi im osobami z rodziny. Od tej pory Sara nie miała praktycznie nikogo, a po 5 latach odseparowania od rówieśników nie potrafiła już jako 11-letnia dziewczynka nawiązać odpowiedniego kontaktu z dziewczętami z akademii. Teraz, będąc pod presją zamążpójścia w niedalekiej przyszłości Sara miała jeszcze większe trudności ze zbliżeniem się do kogokolwiek z rówieśników. 
***

Sarę do Wielkiej Sali zaprowadził bardzo sympatyczny gajowy, Rubeus Hagrid. Dziewczyna była w duchu wdzięczna półolbrzymowi za to, że zaopiekował się nią i nie pozwolił zgubić w tym wielkim zamczysku. Obiecał on również zająć się nią, dopóki tiara nie wywoła jej na środek sali, by wyznaczyć jej odpowiedni przedział. Gdy Tiara wymówiła jej imię, wzrok Freda Percy'ego utkwił na brunetce. Sara onieśmielona powoli zaczęła podążać w kierunku Tiary tak namiętnie wpatrując się w marmurową posadzkę, że aż dostrzegła w niej swoje własne odbicie: brązowowłosej, bladej dziewczyny o brązowo-zielonych oczach. Usiadła nareszcie na stołku, a profesor McGonnagal założyła jej tiarę przydziału na głowę...

- Tiaa...- odezwała się stara tiara. - Wybór ten nie jest łatwy. Ostatni taki dylemat miałam dokładnie trzy lata temu. Pewne twe umiejętności, opanowanie i rezerwa ewidentnie proszą się o wyznaczenie Ci Slytherinu. Jednakże cechujesz się niesłychaną odwagą, o której jeszcze nie raz się przekonasz. Posiadasz mądrość, którą cechował się sam Gryffindor...- tiara zamilkła na chwilę. - Gryffindor!

Przy stole dzieci lwa rozległy się głośne krzyki i oklaski. Poddenerwowana Sara potknęła się o posadzkę, ale w ostatniej chwili zdążył złapać ją Percy. 

- Cześć, usiądziesz?- rozpoczął rozmowę kuzynkę.
- Cześć, dziękuję, chętnie- odpowiedziała zażenowana Sara.
- Długo Cię nie widziałem. Nie wiedziałem, że ojciec puści Cię do Hogwartu. Cieszę się, że Cię spotkałem. 
- Mi też miło Cię widzieć...- odpowiedziała Sara. Nie wiedziała, na jaki temat może rozmawiać z tak długo nie widzianym już kuzynostwem. Postanowiła jednak się przełamać i odpowiedzieć cokolwiek, by Percy nie pomyślał, że jest wobec niego niegrzeczna. - To bardzo miłe, że mnie zapamiętałeś, pomimo tylu lat. 
- A jak mógłbym Ciebie zapomnieć. Jako jedyna poza mną nie przepadałaś nigdy za Quidditchem. - uśmiechnął się szeroko chłopak. - Reszcie mojego rodzeństwa tylko znicze w głowie.

- Persiaczek, nie podrywaj nowej gryfonki tylko może poznaj mnie z nią, by nie czuła się samotna- puścił oko do brata niczego nie świado Georg.
- Chyba jeszcze nie zdałeś sobie sprawy z tego, że nowy nabytek naszej szkoły to nie kto inny, jak nasza daleka kuzynka z Francji. Pomyślałem dlatego, że nie wypada mi Was sobie przedstawiać, skoro to ona oberwała raz przez Ciebie tłuczkiem w twarz- zripostował Percy.
- Na brode Merlina, zapomniałem zupełnie!- wykrzyknął Fred.
- Co za niespodzianka- zauważył Georg. - Ile my już lat się nie widzieliśmy?
- Chyba 8, tak mi się wydaje- odpowiedziała nieśmiało Sara.
- Hej Ron, Ginny...- krzykną Fred za rodzeństwem, chcąc przypomnieć im o dawnej kuzynce, jednak ku jego niemiłemu zaskoczeniu rodzeństwo właśnie wychodziło z sali niedostrzegawszy jego wołania.

Percy, Fred i Georg odprowadzili Sarę do pokoju wspólnego, po czym wyjaśnili jej w skrócie gdzie co znajduje się w Hogwarcie. Sara postanowiła położyć się spać, ponieważ czekały ją jutro rano dwie godziny eliksirów i transmutacji. Z relacji bliźniaków wynikało, że szczególnie ten pierwszy przedmiot ze względu na nauczyciela nie zapowiadał się najciekawiej. 

***

Sara szła schodami na dół, w kierunku lochów. W sali zajęła miejsce w ostatniej ławce. Dziś zajęcia mieli z "Puchonami". Wokól panował wszechobecny chaos. Uwagę dziewczyny zwrócił słynny Harry Potter, który siedział obok jej rudowłosego kuzyna, Rona i wymieniał zdania z blondynem o drwiącym uśmieszku. Ów blondy patrząc na Harry'ego i jego przemowę zaczął udawać, że mdleje. Chciał najwyraźniej przypomnieć chłopakowi o jego zasłabnięciu przez dementora w pociągu, o którym nawet Sara zdążyła się dowiedzieć. 

Drzwi klasy otworzyły się i zapadła idealna cisza. Mężczyzna, o czarnych, półdługich włosach i niewzruszonym wyrazie twarzy podążył w kierunku podium i wygłosił krótką "Przemowę":
- strona 17.

Jego wyraz twarzy sugerował, że nie warto mu się sprzeciwiać. Sarę przeszedł dreszcz, gdy zorientowała się, że nauczyciel spogląda na nią badawczym wzrokiem, po czym zorientowała się, że jako jedyna jeszcze nie sięgnęła do torby. Szybko się zrehabilitowała i w mgnieniu oka wyjęła podręcznik oraz otworzyła go na stronie 17. Odetchnęła z ulgą, że Mistrz Eliksirów odwrócił wzrok od niej i teraz spoglądał już na kogoś innego. 

W akademii Beauxbatons Sara była wręcz prymuską z tego przedmiotu. Teraz, perspektywa naukin eliksirów z jej zaległościami (miała do nadrobienia 2 tematy) i TAKIM nauczycielem nie uśmiechała jej się wcale. Teraz ręce dziewczyny drżały, gdy kolejno dodawała składniki do eliksiru. Jej zdenerwowanie potęgowała myśl, że będzie musiała w każdą sobotę uczęszczać na dodatkowe lekcje do Profesora Snape'a. Jest to jedyny przedmiot, poza Obroną przed Czarną Magią, z którym Sara miała zaległości. 

Gdy zauważyła, że po dodaniu ostatniego składnika eliksir zmienia kolor na różany, identyczny w tym, który jest na zdjęciu w podręczniku, jej radość nie znała granic. Była z siebie dumna, że w miarę poradziła sobie na pierwszej lekcji. Może jednak nie będzie tutaj taka najgorsza?

Mistrz Eliksirów przechodził od stołka do stołka, obserwując wywary. Nikomu nie szczędził uszczypliwych uwag, jedyna osoba, obok której wywaru przeszedł obojętnie, to Hermiona Granger, uczennica, która już dzisiaj wykazała się sporą wiedzą na lekcji. Profesor podszedł do kociołka Sary... Spojrzał na wywar i z niewzruszoną miną jej powiedział:
- Przerabialiście już ten temat w Beauxbatons?
- Nie, Panie profesorze. Jestem o dwa działy do tyłu z materiałem.
- Nie próbowałaś nadrabiać zaległości na wakacjach?
- Ojciec zabrania mi ekperymentowania z domu, dlatego nadrobiłam jedynie wiedzę teoretyczną.

Snape westchnął, chwilę popatrzył na wywar, po czym dodał:
- Jaką miałaś ocenę z eliksirów na koniec trzeciej klasy?
- Www-www-wwyy...
- Tak?
- Wybitny, Panie proffesorze- odpowiedziała Sara, starając się nie jąkać. 
- mhm- westchnął nauczyciel i przeszedł do następnych stolików.

Po zakończonych lekcjach Sara udała się do Wielkiej Sali na obiad. Właśnie nakładała sobie na talerz makaron ze szpinakiem, gdy podeszła do niej Ginny:

- Mogę się dosiąść?- zapytała.
- Tak, oczywiście- odpowiedziała Sara.
- Bardzo Cie przepraszam- podjęła Ginny- że wczoraj się z Tobą nie przywitałam. Tak długo się nie widziałyśmy, że uświadomiłam sobie o tym, kim jesteś dopiero, gdy już kładłam się spać. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe.
- Nie mam, rozumiem to. Poza tym ja Ciebie również przepraszam, to ja powinnam była do Was podejść i się przywitać.
- Nic nie szkodzi, naprawdę. Jesteś tu dopiero drugi dzień i nic dziwnego, że czujesz się jeszcze skrępowana- odpowiedziała bezpośrednia Ginny. Sara poczuła bijące od niej ciepło. Było jej bardzo miło, że mogła porozmawiać z dawną kuzynką, że nie przelewają uraz swych rodziców na siebie i że Ginny jest jej taka życzliwa. 

- O, Sowia poczta- zauważyła Ruda. - To chyba dla Ciebie- spojrzała na dwie paczuszki i podała je Sarze.
- Oh, tak, dziękuję- odpowiedziała dziewczyna i zaczęła rozpakowywać swoją pocztę. Pierwszy był list od ojca, oficjalne zapytanie, czy zaklimatyzowała się w nowym miejscu i czy sprosta materiałowi. Sara otworzyła druga paczuszkę z żelkami i nowym wydaniem Proroka Codziennego. Od razu ukazał jej się kolejny już artykuł o tym, że nie odnaleziono słynnego Syriusz Blacka.. Ojciec opowiedział jej o nim, jak rozpoczęła naukę w szkole Beuxbatons. Była to jedna z niewielu, bardzo rzadkich rozmów z ojcem na temat inny, niż edukacja Sary. Otóż dowiedziała się, że wspomniany Syriusz Black przyjaźnił się z Ojcem Harry'ego Pottera, Jamesem oraz Peterem Petigrev i jej nowym nauczyciele Obrony Przed Czarną Magią, Remusem Lupinem. Dziewczynie wiadomo, że Black okazał się śmierciożercą, który wydał kryjówkę Potterów Voldemortowi, a samego Petera zamordował. Krążą legendy, że po tym ostatnim został jedynie palec...

1 komentarz:

  1. zaintrygowałaś mnie tym opowiadaniem, będę czytać dalej :)

    OdpowiedzUsuń

Wszelkie reklamy w zakładce SPAM ;) Za komentowanie z góry dziękuję :*