piątek, 1 lutego 2013

Rozdział 3

- Mówisz, że ciacho wcale nie jest takie fajne?- zapytała Vanessa Sarę podczas śniadania, znacząco zerkając na Malfoy'a.

- Już rozmawiałyśmy na ten temat w pociągu. Owszem jest przystojny- przyznała.

- Ale?

- Czy zawsze musi być jakieś ale?- obruszyła się

- W Twoim przypadku? Zawsze- odezwała się Clara.

- Więc?- nalegała Nesca.

- Przecież znasz jego historię.

- Owszem, ale co to ma do rzeczy?- zapytała.

- Chodzi o to, że wszyscy dobrze wiedzą, jaki był rozkapryszony ucząc się w tej szkole.

- Był od nas jakieś 3 lata młodszy- zauważyła Clara.

- Ale teraz zachowuje się tak, jakby to poszło w niepamięć! Wczoraj zarzucił mi arogancję!

- Doprawdy, wielką krzywdę Ci tym wyrządził- wyśmiała Nesca irytację Samanthy.

- Jakim prawem on mógł mnie tak ocenić? Robi z siebie teraz surowego dyrektora, a wcześniej rżnął pajaca w szkole, jak był niewiele od nas młodszy. I jeszcze ten tekst, że będzie miał na Slytherin szczególne oko...to czyim on jest w końcu opiekunem?

- Myślę, że źle interpretujesz jego zachowanie- powiedziała Clara.- Odbierasz to zbyt emocjonalnie.

- Ty również, bo jesteś nim bardzo zafascynowana- przerwała Nesca.

- Być może, ale jestem przekonana, że mogę mieć sporo racji- spojrzała na obie dziewczyny. - Dopóki nie ukończył 14 lat jego życie było całkowicie beztroskie. Był wychowywany od samego początku w poczuciu swej wyższości wobec innych i jako dzieciak przesiąknięty został układami, których nie do końca rozumiał. Ze strony rodziców wciąż miał poparcie w swoich szczeniackich poczynaniach, ponieważ to wyrachowani ludzie i odczuwali satysfakcję z tego, że ich syn wychowuje się w poczuciu pogardy wobec innych. I nagle BOOM- Voldemort naprawdę powrócił. I dzieciak, który nigdy do końca nie rozumiał wagi tego zagrożenia nagle przekonał się o tym, że jego świat przestaje już być taki kolorowy i beztroski. Ojciec, który zawsze był dla niego wzorem siły który wywierał na innych ogromny wpływ nagle podporządkował całe życie jednej osobie. Cała rodzina została podporządkowana Voldemortowi, a chłopak zanim w zupełności przekonał się ile krzywdy może to mu wyrządzić już nie mógł wyplątać się z tego. Po porażce Lucjusza Malfoya to właśnie na niego spadła cała odpowiedzialność: za błędy ojca, za jego fatalne wybory, a przede wszystkim za to, że związał go i jego rodziną z Voldemortem. Został ukarany- miał do wyboru albo zabić Dumbledore'a, albo pozwolić, by jego rodzina umarła na jego oczach. Nie miał wyboru- nikt mu go nie pozostawił. Kto już raz zostaje śmierciożercą, nie wyplącze się z tego. Jedynym wyjątkiem, jest Snape, który chociaż do końca swych dni złudnie służył swemu panu naprawdę realizował własny plan. Tylko że Snape był już człowiekiem doświadczonym. I bardzo dobrze znał Voldemorta. 

- Ee....- zaczęła Nesca- co to ma do teraźniejszego zachowania Malfoy'a?

- A to- podjęła Clara.

-... że Malfoy od teraz ma szczególne oko na Ślizgonów- bo wciąż w niektórych z nich są zwolennicy Voldemorta, wierzący w jego powrót- dokończyła Samantha.

Do Wielkiej Sali wszedł Dominic. Chłopak zdecydowanie podążył w kierunku Ślizgonów, by stamtąd przyglądać się z uwagą stolikowi Krukonów- przy którym siedziały Samantha i jej dwie koleżanki.

- mmmm, ten to dopiero niezły kąsek- spostrzegła Vanessa. - Patrzy się na Ciebie, może zagadasz do niego?

- Nie, dziękuję, już miałam okazje z nim rozmawiać. Nie interesuje mnie- odpowiedziała Samantha. 

- To ja się za niego wezmę!

- Ależ proszę ;)

Do dziewczyn podszedł czarnowłosy, zielonooki chłopak i usiadł zwracając się do Samanthy:

- James Mode- powiedział, na co dziewczyna uraczyła go zdezorientowanym spojrzeniem.

- Uczeń czwartego roku, który miał nieodpartą ochotę do Ciebie zagadać- problem tkwił oczywiście w tym, że nie wiedział jak to zrobić- dodał, nie wyglądając na niepewnego siebie.

- Rozumiem, że powinnam się teraz przedstawić?- odpowiedziała zalotnie Sam.

- Najpierw powinnaś odpowiedzieć mi na jedno pytanie..

- Jakie pytanie?

- Wybierzesz się ze mną tego wieczoru do Hogsmead?

Samantha spojrzała całkowicie zdezorientowana na chłopaka i obie koleżanki, które na wszelkie możliwe niewerbalne sposoby dawały jej do zrozumienia, że jedyną możliwością odpowiedzi jest:

- Hm...to ciekawa propozycja...

James spojrzał na nią wyczekująco...

- Tak- odpowiedziała i uśmiechnęła się promiennie.

- To świetnie, do zobaczenia o 18 przed głównym wejściem, na razie bezimienna dziewczyno- szybko odpowiedział uradowany, pocałował ją w czoło i zerwał się natychmiast z ławki w kierunku wyjścia.

- No- westchnęła Vanessa- wracamy do gry. 

I odwróciła się w kierunku Dominica, który dostrzegł jej obserwację i odwzajemnił ją ironicznym uśmieszkiem.

***

2 komentarze:

  1. Uhuhuhu, ale fajnie :) Miałaś świetny pomysł z tą akademią. Rozdział, tak jak poprzedni, bardzo mi się podoba. Nie mam nic do dodania, bo po prostu czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ulala :P Hmmm już pierwszego dnia randka w Hogsmeade ? No nieźle nieźle.Ale cudowny rozdział ! Świetnie że coś napisałaś i mam nadzieję że już ci szlaban minął :p
    PS : Jak masz ochote wpadnij do mnie jest nowa notka a nie wiem czy ją przeczytałaś :P

    OdpowiedzUsuń

Wszelkie reklamy w zakładce SPAM ;) Za komentowanie z góry dziękuję :*