Mijały
miesiące, Sara i Syriusz tworzyli własne oddziały, wskrzeszali coraz to
nowszych wojowników, oraz zgłębiali oboje tajniki Twierdzowskiej magii.
Strażniczce udało się powołać do życia szpiegów, którzy dostarczali jej wielu
istotnych informacji. Np. takich, że dokładnie za dwa dni w Hogwarcie miała
stoczyć się decydująca bitwa.
Strażniczce
można więcej, duchom Twierdzy również. Stąd też brak zdziwienia ze strony
Syriusza, że w taki łatwy sposób zdobywają tak cenne informacje. Być może ma to
również związek z wgląd w przeznaczenie- w końcu Sara wciąż jest naznaczona, a
część jej losu w dużej mierze zapisana.
Syriusz
starał się wspierać ukochaną w jej poczynaniach. Nie było to już tak łatwe, jak
mogłoby być wcześniej, ponieważ Sara odnosiła się do niego z większym
dystansem. Między nimi wiele się już zespuło. Coraz bardziej niewiarygodne
stawały się jego wspomnienia z Wrzeszczącej Chaty. Wspomnienia sprzed ponad czterech,
a prawie pięciu lat, gdy pewna czternastoletnia dziewczynka pojawiła się w
kryjówce zbiegłego, dużo starszego od niej azkabańskiego więźnia.
Wszystkie
aspekty ich wspólnego życia straciły swą wiarygodność nie tylko za sprawą
zmiany Syriusza, ale również przez przemianę, jaka dokonała się w Sarze.
Dziewczyna nie potrafiła poradzić sobie do końca ze wszystkim, co ją spotkało.
Wciąż pozostawała w jej sercu trauma po rocznym więzieniu w piwnicy Malfoyów.
Po torturach ze strony śmierciożerców, bolesnych pełniach księżyca i
opuszczeniu przez ojca.
Niezaprzeczalną,
a wręcz największą traumą była dla niej przede wszystkim utrata Syriusza. Myśl,
że przez tak długi czas człowiek bliski jej sercu nie żyje.
Ich
teraźniejsze poczynania skupiały się przede wszystkim na dokładnych
przygotowaniu swej armii i samych siebie do walki. Nie było to łatwe, ale
wykonalne. Skoncentrowani, zawzięci i zaangażowani w wypełnienie swych misji
powoli zaczynali wierzyć w powodzenie walki. Zostały im dwa dni. Dni spokoju,
ponieważ wszystko, co dotychczas mogli zrobić, już zostało przez niech
uczynione. Teraz pozostało im jedynie czekać…
Dwa
dni później…
Walka
toczyła się zawzięcie. Pojawienie się żołnierzy i wojowników z Twierdzy Ofiar
wzbudziło spore zamieszanie wśród śmierciożerców oraz dodało nadziei i zagrzało
do walki wszystkich czarodzieji. Wojownicy i żołnierze walczyli ze
śmierciożercami na zewnątrz. Pozostali czarodzieje walczyli na zamku. Tam też
znajdował się Harry Potter, który zaraz miał stoczyć decydujący pojedynek z
Voldemortem. Niestety dla Sary i Syriusza nie było tam wstępu.
Sara
walczyła z Yaxleyem, zaś Syriusz toczył walkę z Carrowem, coraz bardziej
oddalając się od ukochanej do tego stopnia, że całkowicie zszedł z jej pola
widzenia. Ona zaś zawzięcie i wytrwale pojedynkowała się z Yaxleyem.
Śmierciożerca nie spodziewał się, że tak krucha kobieta może specjalizować się
w walce białą bronią. Jednak ona nie zdawała sobie sprawy z tego, że jej
przeciwnik zna parę istotnych uników, które wytrącą jej wszelkie noże i
sztylety z rąk. Pozostała jej walka na pięści. Ale Yaxley był szybszy. Zaszedł
dziewczynę od tyłu i „objął” jej szyję rękoma, próbując ją udusić. Na nic nie
pomogła jej szamotanina. Uścisk śmierciożercy był coraz silniejszy, a Sarze z
każdą chwilą bardziej brakowało tchu. W akcie desperacji nawet kopnęła
mężczyznę w twarz, zadzierając nogę wysoko do góry, ale nawet to jej nie
pomogło. Z ust mężczyzny trysnęła krew, ale nie wyprowadziło go to z równowagi.
Sprowokowało jedynie do szyderczego uśmiechu i lawiny drwin w kierunku
bezradnej Strażniczki:
-
Gdzie Twój Syriusz?- pytał z pogardą. – Nie możesz go zawołaś? Biedaczka.. Może
ja Ci pomogę? Syriusz, Syriusz! Ach, Syriusz!... BLACK, SYRIUSZ BLACK, chodź tu
do nas- ryknął szaleńczo. – Mamy tu coś dla Ciebie! No już Syriuszku, chodź do
piaskownicy, pobawimy się!!!- wrzeszczał.
Sara
powoli traciła resztki sił. W jej głowie zaczął panować chaos, powoli
przestawała słyszeć swego oprawcę i dostrzegać jakiekolwiek poczynania jej
armii. Widziała za to ciemne plamy, które powoli coraz bardziej przysłaniały
jej wszystko.
Jednak
uścisk Yaxley’a zelżał. Całkowicie ją puścił. Śmierciożerca osunął się na
ziemię, ku zdziwieniu Sary.
Został
oszołomiony.
Oszołomiony
przez Dracona Malfoy’a.
Sara
odzyskiwała dech, spojrzała w podzięką na młodego Malfoya i pobiegła w stronę
swej armii. Draco zniknął gdzieś w tłumie.
Walka
jeszcze bardziej rozgorzała. Sara dostrzegła w oddali walczącego Syriusza.
Mężczyzna był niezawodny, nikt nie był w stanie go pokonać. Przez chwilę tak
zamroczona patrzyła tylko na niego z podziwem. Przez jej głowę przemknęła myśl,
że zaraz ten koszmar się zakończy, a między nimi będzie już tylko lepiej.
Przecież są sobie tacy bliscy..
Nagle
ktoś chwycił jej rękę i obrócił o 180 stopni, w swoją stronę. Sara nie zdążyła
zareagować. Poczuła jedynie jak twardy sztylet wbija się ostro w jej pierś.
Ujrzała zadowoloną minę Yaxley’a, a potem upadła na ziemię. Nie umknęło to
uwadze Syriusza, który pobiegł w ich kierunku, zostawiając innego śmierciożercę
w rękach swych wojowników. Z tłumu wyłonił się również Draco Malfoy. W ułamku
sekundy znalazł się przy Sarze, podniósł jej tułów i oparł głowę na swym
ramieniu. Syriusz zaś dorwał Yaxley’a i toczył z nim walkę na życie i śmierć.
Sara nigdy nie widziała Blacka tak bardzo zdeterminowanego.
Traciła
siły:
-
Spokojnie, widziałem gorsze rany- szeptał jej Draco, jakby sam próbując
uwierzyć w to co mówi. – Wyjdziesz z tego, zobaczysz.
-
Draco, dlaczego- próbowała zapytać.
-
Cicchutt-ttt-ttkkooo- mówił drżącym głosem. – Cichutko siostrzyczko…
-
Sssiiooo..s- próbowała wypowiedzieć resztkami sił.
-
Jesteś moją kuzynką. Izabela była przyrodnią siostrą mego ojca- podjął temat
Draco w nadziei, że Sara skoncentruje się na ich rodzinnych powiązaniach, a nie
swym opłakanym stanie.. – Dowiedziałem się o tym, gdy uciekłaś. Zobaczysz,
jeszcze będzie dobrze… Musisz to przetrwać. Malfoyowie nigdy się nie poddają.
.
Syriusz
zadał ostateczny cios Yaxleyowi i znalazł się przy Sarze..
-
Sarenko- odebrał ją z ramion Malfoya.
-
aa…aaa.aa- Sara nie była w stanie już mówić, brakowało jej coraz bardziej tchu.
Wtedy Draco zauważył, że mroczny znak na niebie znikł. Walka ustała. Mroczny
znak na jego przedramieniu zbladł. To mogło oznaczać tylko jedno.
-
Szybko!- pogonił Syriusza niosącego w swych ramionach Sarę.- Do zamku! W
skrzydle szpitalnym jest uzdrowiciel ze Świętego Munga.
-
Ale my tam nie możemy się znaleźć!- odpowiedział bez zastanowienia przerażony
Black.
-
Już możecie. Nie rozumiesz?!!- Krzyknął Draco. – Już po wszystkim…
***
Pragnę Was wszystkich bardzo przeprosić, ale mam ogromnie niefunkcjonalny internet. Jedna strona ładuje się 15 minut, a ja muszę w ten sposób funkcjonować do końca miesiąca. Dlatego nie spełniłam obietnicy i nie zdążyłam przeczytać Waszych nowych postów :(
Strasznie mi przykro, ale obawiam się, że jeżeli nie będę mogła skorzystać z internetu u kogoś znajomego, to zerknę dopiero w nowym roku :(
Nawet te wszystkie rozdziały, które napisałam, tworzyłam w Wordzie, a tutaj widnieje tylko kopiuj/wklej.
Jeżeli chodzi o treść, to jeszcze nie koniec opowiadania. Zdradzę Wam, że Syriusz powróci do dawnej powłoki.
Ściskam Was, błagam o cierpliwość, pozdrawiam i życzę przyjemnego czytania :*